Opublikowano 22 komentarze

Albo wszystko, albo nic!

Uroczystość Objawienia Pańskiego, C; Iz 60,1-6; Ps 72,1-2.7-8.10-13; Ef 3,2-3a.5-6; Mt 2,3; Mt 2,1-12; Winnica, 06 stycznia 2011 roku.


Bóg albo będzie ten jedyny i wyjątkowy albo… nie ma go wcale.

Syn Boży stał się człowiekiem. Przeżywamy tajemnicę wcielenia. Cieszymy się betlejemskim żłóbkiem. Czy jednak wystarczy fakt, że Bóg przyjął ciało z Maryi Dziewicy? Czy wystarczy jego narodzenie?

Potrzebna jest jeszcze odpowiedź człowieka. Nie jakakolwiek odpowiedź, ale odpowiedź właściwa. Odpowiedzi bowiem mogą być różne.

Pamiętamy o odpowiedzi jakiej udzielili pasterze. Dzisiaj słyszeliśmy o odpowiedzi mędrców ze Wschodu – przyszli do Betlejem, oddali pokłon i ofiarowali swoje dary. To są właściwe odpowiedzi.

Mamy także zapowiedź innej odpowiedzi. Oto Herod przerażony jest wieścią o narodzonym Królu. Wiemy czym się to skończy – bezsensowną rzezią betlejemskich dzieci.

Mamy zatem z jednej strony miłość i oddanie a z drugiej nienawiść i chęć mordu.

Jest jednak trzecia odpowiedź. Myślę, że najbardziej pospolita. Ta odpowiedź to… obojętność.

Urodził się Jezus? Przyszedł Bóg do człowieka? Ani mnie to ziębi, ani mnie to grzeje. To nie moja sprawa. A jeśli już moja to traktowana tak marginalnie – jak promocja w supermarkecie, jak znalezione 5 złotych, jak sygnał w samochodzie, że trzeba pojechać na przegląd.

Reagujemy na to wszystko – korzystamy z promocji albo przynajmniej zastanawiamy się czy warto, podnosimy pięć złoty, bo chyba jednak warto i dzwonimy do serwisu, by ustalić termin przeglądu.

Jakoś reagujemy, ale trudno powiedzieć, że te sytuacje kształtować będą nasze życie, że są one istotne, że będą wywierały wpływ. Ot, po prostu, coś tam się dzieje, życie płynie.

W podobny sposób można przeżywać Boże Narodzenie. Jakoś na nie reagujemy, ale jeśli to będzie tylko, wzruszające nawet i szczere, przełamanie się opłatkiem. Jeśli to będzie zaliczona, bo tak wypada, spowiedź i komunia święta. Jeśli to będzie przyjęcie księdza po kolędzie i najbardziej szczere życzenia dla niego to… to zbyt mało.

To jakoś będziemy to wszystko przeżywać ale trudno będzie powiedzieć, że te sytuacje ukształtują nasze życie, że będą istotne, że będą wywierały na nas wpływ. Ot, po prostu, coś tam się dzieje, jak co roku życie płynie. Święta, święta i po świętach.

I teraz powiem rzecz trudną. Nie trudną intelektualnie, bo w tym wymiarze jest ona bardzo prosta. Trudność polega na tym, że po większości słuchaczy spłynie to jak woda po kaczce. Nie wiem czy to diabeł zabiera to słowo, czy też słowo te trafia na skałę serca.

Powiem to przytaczając zdanie z ostatniego programu kabaretu Hrabi. Cytuje kabaret, ale myśl jest jak najbardziej prawdziwa i życiowo ważna. Jeden z artystów wypowiada taką kwestię: “Kobiety bardzo często mówią, że wszyscy faceci są tacy sami. (…) Może i nawet tak jest. Ale jednak dla każdej kobiety przychodzi w życiu taki dzień, że się zakochuje. Wybiera sobie jednego typa z tych wszystkich takich samych i on wtedy jest ten jedyny, wyjątkowy.”

Jeśli Bóg jest RZECZĄ – SPRAWĄ jedną z wielu. Jeśli to po prostu jeden z licznych, nawet ważnych, elementów naszego życia. Jeśli Bóg porusza nas trochę mniej lub nawet trochę bardziej niż rodzina, praca czy zdrowie. Jeśli tak jest, to tak naprawdę Bóg nie liczy się w naszym życiu wcale.

Bóg albo będzie ten jedyny i wyjątkowy albo… nie ma go wcale.

Albo kobieta wybierze z trzech miliardów facetów jednego, albo nie będzie miała żadnego. Albo mężczyzna wybierze jedną z całego świata kobietę i będzie jej mężem, albo nie będzie miał żadnej. Może sobie patrzeć na setki kobiet w telewizji, Internecie czy za oknem, może nawet z nimi rozmawiać i nawet iść do łóżka, ale nie będzie miał żadnej.

Chciałbym podzielić się osobistym doświadczeniem. Jako nastolatek uwierzyłem w Boga. Niewiele o Nim wiedziałem, ale Bóg dał mi zrozumienie jednej najważniejszej rzeczy, że skoro Bóg JEST, to moje życie musi się całkowicie zmienić, musi być Bogu poddane. Całkowicie, zupełnie.

W Księdze Powtórzonego Prawa czytamy: “Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił.” (Pwt 6,4-5)

Całe serce, cała dusza, wszystkie siły.

I tu jest problem, i tu jest trudność. Nie może ojciec zaciągnąć córki do syna sąsiada i powiedzieć jej – masz go kochać. Może ją zmusić do małżeństwa, ale małżeństwo takie będzie nieważne, a najważniejsze, że nie będzie tam miłości. Do miłości nie można zmusić.

Miłość opiera się na poznaniu. Można pójść dalej i powiedzieć, że to jest objawienie – odkrycie, zrozumienie i pewność, że spotkało się jedynego i z tym jedynym chce się spleść swoje życie.

Miłość Boga polega dokładnie na tym samym. Opiera się ona na poznaniu Boga, na objawieniu – odkryciu, zrozumieniu i pewności, że spotkało się absolutny sens swego życia. Spotkało sie Kogoś, kto jest jednocześnie podstawą, wypełnieniem i celem naszego życia.

Czy mamy taką miłość? Takie zrozumienie? Objawienie?

Jeśli ktoś ma, to wie o co mi chodzi.

A jeśli ktoś teraz myśli: “o co temu księdzu chodzi?” To niech zwróci uwagę na słowa Apostoła Pawła: “Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim.” (Flp 3,8b-9a)

Święty Paweł miał to objawienie, które mieli pasterze, które mieli mędrcy ze wschodu. Odkrył zrozumiał i miał pewność, że Jezus jest wszystkim.

Jeśli nie mamy tego objawienia, to jedyną sensowną modlitwą jest wołanie do Boga, by nam je dał. Wołajmy, by łuski spadły z naszych oczu, byśmy pojęli KIM jest Jezus i jaki jest Jego plan względem nas. Wołajmy, byśmy odkryli prawdę o Bogu i prawdę o nas. Prawdę, która prowadzi do miłości. Miłość, która prowadzi do jedności. Jedność, która prowadzi do spełnienia.

Bóg albo będzie ten jedyny i wyjątkowy albo… nie ma go wcale.

Jak jesteś robotem, to idź sobie dalej. Jeśli jesteś człowiekiem – zostaw komentarz. Udostępnij, polub i przekaż dalej.

22 komentarze do “Albo wszystko, albo nic!

  1. Piękne i głęboko poruszające słowa, ale jak trudne na codzień

  2. wstyt męskie roboty -gdzie jesteście -czy system komuny zacumował w waszych sercach.
    Ja nie słyszę takich kazań na codzień i od święta.
    Bóg dobrze Błogosławi,a ksiądz dobrze przekazuje.
    Szczęść Bożę z Nowym Rokiem!!!!!!!!!!!!!!!!Q

  3. „Jeśli nie mamy tego objawienia, to jedyną sensowną modlitwą jest wołanie do Boga, by nam je dał. Wołajmy, by łuski spadły z naszych oczu…” Tak, jeśli ktoś jest w stanie się modlić i w ogóle czuje potrzebę modlitwy. Ja kiedyś nie byłam w stanie. Obraziłam się na Boga i jeśli już coś do Niego mówiłam, to były to same wyrzuty – to Ty się Boże zmień, dlaczego taki jesteś? Dlaczego mi to wszystko robisz? Straszne, prawda? Mnie samej na te wspomnienia skóra cierpnie.
    Każdy człowiek, każda dusza ludzka jest inna. Ale na każdej Bogu tak samo zależy. Jedni są Mu ulegli, posłuszni i idą za Nim od początku, od dziecka, jak np. św. o. Pio, św. Jan Paweł II, św. Stanisław Kostka. Z innymi ma dużo trudniej. A wszystko przez to, że szanuje naszą wolność (czasem myślę, że aż za bardzo). Bóg chce, byśmy sami, z własnej woli pokochali Go i oddali Mu swoje życie. A my stawiamy opór, buntujemy się, zatykamy uszy, zaciskamy powieki. I jak wtedy Bóg ma się nam objawić? Też ma swoje sposoby. Ja potrzebowałam 10 lat depresji, przejścia przez kilkuletnie piekło, które zaskutkowało zespołem stresu pourazowego. Dopiero wtedy ugięły mi się przed Nim kolana i uznałam, że to On jest Bogiem, nie ja. Wyjątkowo twardy kark… Św. Ignacego Loyolę musiał potraktować kulą armatnią. Jeśli wyobrazić sobie scenę męczeństwa św. Szczepana – posłuchać tego, co mówił przed Wysoką Radą, wyobrazić sobie scenę ukamienowania – to jak twarde trzeba mieć serce, by nie uwierzyć? A św. Paweł tam był. I nic. Dopiero, gdy Bóg fizycznie go oślepił, otworzyły się oczy jego duszy i przyjął Jezusa.
    Gdy wczoraj czytałam Ewangelię na dziś, zatrzymały mnie słowa „inną drogą udali się z powrotem do swojego kraju”. Tak, każdy, kto spotka żywego Jezusa, odda Mu pokłon i ofiaruje w darze siebie, idzie już inną drogą. Każdy staje się mędrcem. Spotkanie Jezusa odmienia życie. Czy na zawsze? To chyba jednak już zależy tylko od nas. Kiedyś na tym forum napisałam, że podczas Eucharystii Bóg dawał mi zrozumienie różnych spraw, reguł rządzących życiem duchowym. Jednym z takich „objawień” było dla mnie czytanie z Księgi Wyjścia opisujące bitwę z Amalekitami pod Refidim. Trzeba, tak jak Mojżesz, mieć ręce (serce) cały czas wyciągnięte do Boga. I być we wspólnocie.
    Ale nie wystarczy raz się ofiarować Jezusowi. Trzeba Mu się ofiarowywać na nowo każdego dnia i każdego dnia składać Mu pokłon, poświęcać Mu czas, starać się Go poznawać. Jeśli tego nie będziemy robić, staniemy się jak arcykapłani i uczeni z dzisiejszej Ewangelii. Wiedzieli, gdzie szukać Mesjasza, ale nie poszli. Byli obojętni. A właśnie chyba tym obojętnym, letnim, najtrudniej jest Go spotkać.
    Bóg zapłać za kazanie!

  4. Ja ciągle jestem przed ostatecznym wyborem, mimo że już wiele razy wybierałam drogę Chrystusa. Tak, jestem słaby, niezaangażowany krótko-dystansowiec. Co chwilę sobie przysiadam, obojętnieję zmieniam kierunek drogi …. Ale jednak wracam. Proszę Cię Jezu o Miłość do Ciebie.

    1. Amen. Nic dodać, nic ująć. Odkąd to zrozumiałam, odkąd uznałam Jezusa za swojego Pana, moje trudne, jak dotąd, życie zaczęło
      się układać. To co było niemożliwe stało się możliwe. W wierze nie można być letnim lecz gorącym.

  5. Dziękuję! Pragnę poznać Boga dogłębnie, pragnę, by całkowicie uczestniczył w moim życiu!
    E.

  6. Rada dla wszystkich,którzy chcą bardziej zbliżyć się do Jezusa,bardziej rozumieć Jego naukę i kochać Go na pierwszym miejscu-to słuchanie mądrych kazań,popartych przykładami,wzbogacania wiedzy religijnej,poprzez książki,film i rozmowy z kompetentnymi ludźmi.
    Pozdrawiam i dziękuję 🙂

  7. Dzięki,Księże Zbyszku!
    Ooo!!!! Jak ja bym chciała tego ,o czym nauczasz!! Jezu!!!! Bądż moją jedyną Miłością!!!!
    A Tobie,Księże Zbyszku, gratuluję,że pozwoliłeś,by Jezus uczynił Cię swoją zdobyczą i swoim
    narzędziem…

  8. Mój wybrany przeze mnie mąż zamiast mnie kochać, to mnie rani i szuka dróg dokuczenia mi jak najdotkliwiej. A ja zblizylam się bardzo ostatnio do Boga i zrozumiałam że Bóg mnie kocha i nigdy mnie nie zawiedzie. A mąż mam wrażenie, że zazdrości mi tej miłości.

  9. Kilka lat temu, po śmierci mojego taty zaczęły się problemy w mojej rodzinie.
    Miałam tak straszny ból w sercu i choć wówczas byłam bardzo daleko od Pana Boga, zaczęłam modlić się do Ducha Świętego i zaczęłam czytać Biblię. Każdego dnia wiele razy klękałam i modliłam się. Te moje modlitwy doprowadziły do rachunku sumienia z całego życia.Płakałam już nie z powodu problemów w rodzinie, ale z powodu moich ciężkich grzechów, które biły jak dzwon w moim sercu. Nieustannie płynęły łzy żalu, które zaprowadziły mnie do Sakramentu Pojednania. Kapłan polecił mi przeczytać listy Św. Pawła do; Rzymian,Galacjan,Sw.Jakuba ………
    Zapomniałam o przykrościach, problemach, ponieważ wstąpiła we mnie radość , ale są i przeciwności z którymi trzeba walczyć.
    Z łez bólu, potem żalu za grzechy – zaczęły płynąć słodkie łzy szczęścia.
    Jezus jest miłością.

  10. Dziękuję jeszcze nigdy nie słyszałam takich słów prawdy. Obecnie czuję, że mąż mnie zawodzi, więc jak to jest skoro go wybrałam i jest dla mnie tym jedynym to dlaczego mnie rani. W takiej sytuacji wychodzi na to że tylko Jezus jest absolutną miłością. Jak mam Go prosić, aby mąż , którego wybrałam, a który jest moim nieprzyjacielem stał się dla mnie przyjacielem ?

    1. Nie wiem. Trudno serwować recepty.
      Jednak z pewnością

      tylko Jezus jest absolutną miłością

  11. Dziękuję za pouczające słowa, jestem na początku swej drogi do Boga. Często idę na skróty, i kiedy jestem zbyt daleko od Boga , to nie wiem jak On to czyni, ale wracam i czuję, że tak trzeba. Dziękuję.

  12. Tak, wiem, dziękuję.

  13. Do takiego przekonania dojrzewa się wiele lat , czasami całe życie, a jeżeli już zostaliśmy “DOTKNIĘCI PRZEZ BOGA ” to stale musimy czuwać aby to “DOTKNIĘCIE – OBJAWIENIE” trwało przez całe życie i prowadziło do Prawdziwej MIŁOŚCI .

  14. Bo małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel, któremu na imię – Pan Zastępów, Odkupicielem twoim – Święty Iraela, nazywają Go Bogiem całej ziemi.
    Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę.
    Iz54:5,7
    Z całego serca dziękuję .

  15. Dziękuję !

  16. Ludzka milosc to czasami tylko slowa. A jest tez taka milosc, co “za krzyzem sie chowa.” Gdybym sie o tym nie przekonala, dalej swoje zycie na piasku bym budowala. Jest moja pasja, inspiracja i motywem dzialania, jest wierna, uczy zycia w prawdzie i przebaczania…

    Spotkalam Boga. 🙂

  17. AMEN ! !!
     
    (Jan 16:24) "Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna."

    (Łk 11:9-13) "Ja wam powiadam: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam.
     Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą.  Jeżeli którego z was, ojców, syn poprosi o chleb, czy poda mu kamień? Albo o rybę, czy zamiast ryby poda mu węża?  Lub też gdy prosi o jajko, czy poda mu skorpiona? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą".
                                           pozdrawiam
     

  18. Wszyscy katolicy miłują Boga , ale czy naprawdę tak jest? Myślę ,że gdyby tak było i naprawdę wszyscy kochali by Boga to nie byłoby tak pusto w kościele i tak zimno. Nie mówię o zimnym kościele ale o zimnych wyrachowanych sercach. Te zimne serca nie mają Boga  tylko mamonę , dążenie do władzy i panowanie nad drugim człowiekiem.
    Św. Paweł wiedział co mówi.
    "Wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim." (Flp 3,8b-9a)
    Właśnie tak , te śmieci wyrwać powinniśmy ze swojego serca aby pozyskać Chrystusa i znalęźć się wnim. A żeby go pozyskać to możemy ofiarować siebie  i dać każdemu człowiekowi dobro ,miłość, tkliwość, zrozumienie, nadzieję szacunek, wytrwałość i wiele innych słodkich rzeczy.
    Wtedy będziemy zjednoczeni z Jezusem a on będzie w nas.
    Czy stać na to każdego katolika, czy mamy napewno Jezusa w swoim sercu  a może  jesteśmy jak ten Herod i pastwimy się nad każdym leżącym i proszącym o litość  o nadzieję , miłość a może tylko o kawałek chleba. W moim życiu też jest wiele śmieci i też wyrywam je z serca bo wiem że ,Jezus mnie kocha i zna mnie. Jest taka modlitwa którą odmawiam każdego dnia.
    Panie Jezu , znasz mnie lepiej niż ja sama siebie, Ty masz najlepszy plan dla mojego życia i zależy Ci na mnie. Ufam Ci, bo wiem, że mnie kochasz, dlatego otwieram się na Twoją wolę. Spraw, abym chciała tego czego Ty chcesz i nauczyła się podążać za Twoim głosem AMEN.
    Wszyscy czyńmy dobro każdemu kto prosi i nie zamykajmy serca przed Jezusem , nadstawiajmy ucha na słowa od niego i bądźmy małymi Jezusami w naszym bloku na naszej ulicy w szkole i w pracy .
      

  19. Dziękuję za te słowa,które poruszyły moje serce.

  20. Mysle,ze najważniejsze jest to aby spotkac Boga i zakochac sie w Nim na cale zycie,tak własnie jak spotykamy tego jednego i jestesmy z niem na cale życie.

Skomentuj Gosia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *