Opublikowano 24 komentarze

Ganianie po krzakach i przybijanie pieczątek jako program przygotowania do bierzmowania

Otrzymałem mail, który nie zawiera osobistych treści i pozbawię go podpisu, by nie zdradzać autora. Chciałbym jednak odnieść się do jego treści publicznie, bo odpowiedź przydać się może nie tylko autorowi, ale szerszemu gronu.

Księże Zbyszku, czasem juz się czuje zmęczenie i lekkie zdenerwowanie.

Byłabym wdzięczna gdyby Ksiądz robił reklamę swojej twórczości

bez tych komentarzy :  : 😮 programie przygotowania do bierzmowania,
który nie polega na ganianiu się po krzakach
z kandydatami i nie polega na przybijaniu
pieczątek w ich indeksach.

Proszę mi PRZEDSTAWIĆ PROGRAM KTÓRY MA  W SWOICH ZAŁOŻENIACH GANIANIE I TYLKO PRZYBIJANIE PIECZĄTEK !!!!!!!!!

Zacznę od pewnej historii.

Jakiś czas temu odebrałem telefon od księdza z Mazur, który powiedział, że kupił moje materiały, pracuje nimi, ale… i tu nastąpiła długa lista problemów, które miał ów ksiądz. Jednak w czasie wysłuchiwania tych żali miałem jedno nieodparte przeświadczenie, że… to czym posługiwał się ów ksiądz nie było moim programem.

To znaczy być może (a nawet na pewno) kupił go, ale kompletnie nie zrozumiał na czym on polega i posługując się nim znacząco go wypaczał i zmieniał. W jakim kierunku? Ano w kierunku ganiania po krzakach i przybijania pieczątek.

Każdy ksiądz podchodząc do przygotowania kandydatów do bierzmowania ma w sobie (inaczej być nie może) pewne założenia, wyobrażenia i zasady, które funkcjonują niezależnie od programu z którego skorzysta. To tak jak nauczyciel, który wchodzi do szkoły razem ze swoim doświadczeniem, przeświadczeniem i wyobrażeniem na temat siebie, ucznia, szkoły i edukacji w ogóle, niezależnie czy raczej obok (w poprzek?) oficjalnym programom i regulaminom. Od 1968 roku wprowadzono pojęcie “ukrytego programu”. Można o tym poczytać [tutaj] i [tutaj] i w innych miejscach.

Nie znam programu (wydanego dokumentu), który wprost każe ganiać po krzakach i tylko przybijać pieczątki. Śmiem jednak twierdzić i przedstawię mały dowód, że te dwa pomysły pastoralne (ganianie i pieczątkowanie) mocno i swobodnie obecne są w praktyce i mentalności wielu księży i katechetów . Stanowią ich ukryty, ale realny i realizowany program.

Ze szkodą wielką dla młodzieży.

Znalazłem w internecie warunki przygotowania do bierzmowania pewnej parafii. Nie chcę przedstawiać linku ani cytować (problem ten dotyczy mniej więcej połowy Polski a nie tej konkretnej parafii), pozostawiam tylko pewne słowa klucze, które jasno chyba dowodzą o co w tym ukrytym programie parafii chodzi.

Całość zajmuje półtorej strony (12p) a znajdujemy tam w takiej ilości:

spotkania obowiązkowe.

trzeba zdać … !!!!

Ze spotkań … zwalnia tylko choroba !!!!

obecność… potwierdzana będzie pieczątką lub podpisem Księdza!

dane osobowe

oświadczenie rodziców

zgłoszenie kandydatury

Kandydat zobowiązany jest…

zgodnie z miesiącami będą stawiane pieczątki.

swoją obecność potwierdza podpisem księdza.

swoją obecność potwierdza podpisem księdza.

uzyskuje podpis księdza

uzyskuje podpis kapłana.

uzyskuje podpis księdza

Potwierdza to podpis kapłana

zobowiązana jest…

muszą do końca…

Proszę mi powiedzieć jaki jest duch tego przygotowania i czy pochodzi on z Boga, i nauki Kościoła?

Czy widzimy tu coś co zwróci naszą myśl ku chrześcijańskiej inicjacji? Mistagogi?

Żądanie potwierdzenia praktyk religijnych podpisem i pieczątką jest powszechne przy bierzmowaniu, I Komunii, ślubie, chrzcie dziecka. A jest to niezgodne z prawem kościoła. Opinię wybitnego kanonisty ks. prof. Sobańskiego przeczytaj [tutaj].

Kluczowy fragment pozwolę sobie zacytować. Odnosi się on do spowiedzi przedślubnej, ale wydaje się, że można to odnieść do wszelkich praktyk religijnych:

Wniosek jest oczywisty i niepodważalny: asystowania przy małżeństwie nie można uzależnić od tego, czy nupturienci byli do spowiedzi. Skoro tak, to bezcelowa jest kontrola: jaki sens może mieć kontrola, od której wyników nic nie zależy? Ponadto: chodzi o czynność, której nie można wymusić, o szczerą spowiedź. To zaś wymyka się spod kontroli, a spełnione wyłącznie formalne, bez wymaganego usposobienia i przekonania, nie służy owocności sakramentu, przeciwnie, przynosi szkodę duchową.
Jeśli nupturient zapewnia, że pójdzie do spowiedzi, trzeba mu wierzyć – podobnie jak daje się wiarę jego oświadczeniu, że zawiera małżeństwo dobrowolnie, zgodnie z nauką Kościoła. Są to sprawy niesprawdzalne, jedyną możliwą gwarancją pozostaje zapewnienie nupturienta, utrwalone w protokole przedślubnym. Dotyczy to samego małżeństwa, a także towarzyszących mu sakramentów pokuty i Eucharystii. Stąd dyspozycje prawa w formie zachęty, którym obca jest myśl o kontroli.

Dlatego nie tylko prawnie bezzasadna, ale pastoralnie chybiona jest opinia, że karteczki są środkiem mobilizującym. Taki motyw wysuwano ongiś w uzasadnieniu kontroli spowiedzi dorocznej, karteczki miały pobudzić „leniwych i niedbałych parafian do spełnienia obowiązku” Niezależnie od pytania o życiową zasadność takiego argumentu, trzeba zwrócić uwagę na odmienność sytuacji: przed ślubem proboszcz rozmawia z nowożeńcami, przeprowadza nauki przedślubne – ma więc okazję do osobistej zachęty. Jeśli ta nie daje rezultatu, karteczki nie pomogą, jeśli daje rezultat, są niepotrzebne. Zachodzi jeszcze druga różnica, i to ważniejsza: karteczki do spowiedzi dorocznej otrzymywał penitent, sam wpisywał swe nazwisko po spowiedzi i następnie je oddawał w kościele parafialnym przy Komunii św. wielkanocnej.
Natomiast karteczki do spowiedzi przedślubnej pozwalają identyfikować osobę spowiadającą się. I tu dochodzimy do drugiej racji, dla której praktykę zaświadczeń o spowiedzi przedślubnej poddajemy krytyce. Chodzi o pomieszanie forum wewnętrznego i zewnętrznego.

Żądanie potwierdzenia praktyk religijnych podpisem jest wbrew zasadom katechetycznym:

Podstawą wystawiania oceny szkolnej w nauczaniu religii jest wiedza ucznia, jego umiejętności, a także aktywność, pilność i sumienność. Nie powinno się natomiast oceniać za udział w praktykach religijnych. Należy bowiem przyjąć zasadę, obecną też w katechezie parafialnej przed 1990 rokiem, że życie religijne jest przedmiotem osądu sumienia dokonywanego wobec Boga. (DYREKTORIUM KATECHETYCZNE KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO W POLSCE, 83)

Żądanie comiesięcznej spowiedzi i dołączenie do tego sankcji (bo nie będziecie dopuszczeni do bierzmowania) jest formą molestowania nieletnich. Nie seksualnego, ale równie obrzydliwego, bo mającego czasem swój finał w religijnej obojętności lub całkowitemu zerwaniu z Kościołem. I mówię to na serio.

My mieliśmy indeksy, które trzeba było uzupełniać (msze, spowiedzi, jakieś rekolekcje i spotkania). No i katechizmy do uzupełnienia.
Z tym, że indeks sobie uzupełniłam sama podrabiając podpisy katechetki, jeszcze znajomy ministrant przybijał pieczątkę po mszy wszystkim za księdza, to można było poprosić o uzupełnienie. ? No i miałam pełno pieczątek i swoich podpisów. Podpisywałam w sumie indeksy wielu osobom.
Katechizmy to uzupełnialiśmy spisując treści z katechizmów starszych od nas.
Spotkania – uczyliśmy się równo śpiewać (z marnym skutkiem, w końcu do śpiewania dziewczynę jakąś wzięli), itd.

bierzmowanie mam, bo mam. I tak do kościoła nie chodzę.

http://zapytaj.onet.pl/Category/036,002/2,24215111,W_jaki_sposob_zdobyleszdobylas_bierzmowanie_.html

Jestem tylko wioskowym proboszczem (choć bardzo dumnym ze swojej wsi) i nie bardzo mogę wpływać na innych. Staram się to robić po amatorsku i na małą skalę. Od odpowiedzialnych za katechezę oczekiwałbym, by stali  na straży poszanowania prawa kościelnego i zasad, którym się posługiwać powinna katecheza w Polsce.

24 komentarze do “Ganianie po krzakach i przybijanie pieczątek jako program przygotowania do bierzmowania

  1. Po kilkuletniej przerwie, dzisiaj ponownie zaczynam pracować z przygotowującymi się do bierzmowania. Nie mam odwagi zupełnie zrezygnować z indeksów. Obawiam się, że część z kandydatów po prostu oleje sprawę i później nic im nie udowodnię.

    Wpadłem więc na pomysł aby uczestnictwo w sakramentach i nabożeństwach potwierdzała (podpisywała) jedna dorosła osoba, którą wybierze sam kandydat. Może to być rodzic, babcia czy sąsiad. Co o tym myślicie?

    1. Problem nie leży w kontroli tylko w tym kim jest kontrolujący dla kontrolowanego.
      Kiedy neoprezbiter na kolędzie pyta parafianina, który ma dwa albo trzy razy tyle lat – kiedy pan ostatnio był u spowiedzi, to jest prostakiem.
      Kiedy ksiądz pyta jakiegoś Jasia, którego wcześniej ochrzcił a potem katechizował – dlaczego go nie widzi w kościele – to jest ojcem.

  2. Księże Zbyszku, wszystko to o czym Ksiądz pisze, to prawda. Co jednak, jeśli przełożony (patrz: proboszcz) który zleca prowadzenie grupy do bierzmowania stawia pewne “podstawowe” (swoje) wymagania i oczekiwania? (takie jak ów indeks)

    1. Pewnie modlić się i cierpieć.
      Wydaje mi się jednak, że mogą istnieć proboszczowie, których da się przekonać. Tych można próbować pozyskać. Przez rozmowę i podanie argumentów, przez lekturę “Dwóch sekretów…”.
      Należy też działać na różnych przedpolach, by przygotowywać grunt pod zmiany.

      Ja też nie wszędzie toczę wojny. Szczerze nienawidzę indeksów widząc w nich psucie Kościoła, ale jak gdzieś na spowiedzi podtykają mi do podpisu to… podpisuję. Choć miewam myśli, żeby odmawiać. Gdyby powstał wśród księży masowy ruch odmawiania podpisów w indeksach to może upadłaby sama instytucja.

  3. Niestety ja również mam karteczkowe przygotowanie do bierzmowania. Mój syn jest w taki właśnie “siłowy” sposób przygotowywany do sakramentu bierzmowania przez księdza w naszej parafii. I niestety przynosi to odwrotny skutek – bunt i podważanie sensu uczestniczenia w Eucharystii.
    Szkoda, że tak mało jest katechetów, którzy potrafią dotrzeć do młodzieży i zachwycić ją Panem Bogiem

    1. To może syn odpowie sobie na pytanie, po co mu bierzmowanie, jeżeli podpis stanowi tutaj sedno problemu? Jeśli jest wierzący i pragnie bierzmowania, to będzie uczestniczył w Eucharystii, nabożeństwach, spotkaniach, niezależnie czy trzeba dać indeks do podpisu czy nie.
      A jeśli niewierzący to są dwie możliwości:
      1. Tam gdzie są indeksy przyniesie tylko pro forma, żeby był podpis, bez żadnego zaangażowania. Bierzmowanie byleby tylko się odbyło
      2. Tam gdzie nie ma indeksów, nie będzie uczestniczyć we Mszy i nikt tego nie zweryfikuje, ale bierzmowanie przyjmie. Wówczas katecheta, czy kapłan poniesie odpowiedzialność, że dopuścił do sakramentu osobę niegodną. Sakramenty są przecież dla wierzących.

      Natomiast sprawa ostatnia. To rodzice mają obowiązek wychowania dzieci w wierze a nie ksiądz. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, ile razy razem z dzieckiem uczestniczę we Mszy, spotkaniu, czy widzi, że chodzę do spowiedzi, Eucharystii? Bez tego żadne programy i przygotowania nic nie dadzą.

  4. karteczki pieczątki wkurzają,ale też zmuszają do uległości. wszystko ma swoje złe i dobre strony. teraz już nikt się karteczkami nie przejmuje w pojęciu szeroko pojętej wolności. mnie w młodości kartki dopingowały. no ale teraz dekadę póżniej widzę to lużniej. w ogóle teraz nie ma żadnych ograniczeń każdy mówi co myśli czy wypada to czy nie to kogo to. Sama już nie wiem, reasumując, czym kierują się teraz ludzie, ale czasy są jakie są. pieczątkom i karteczkom zdecydowane :nie!

  5. Drogi Księże Zbyszku ! Przeczytałam prawie wszystkie komentarze i prawie z wszystkimi się zgadzam. Idea sakramentu bierzmowania została wypaczona. W mojej parafii jest podobnie, jak w większości parafii w Polsce ( może się teraz coś zmieni, bo mamy nowego proboszcza, zapowiada się dobrze) bierzmowanie to obowiązek sformalizowany do granic przyzwoitości. Czasem, obserwując młodzież biegnąca po Mszy Sw. do księdza po pieczatkę, zastanawiałam się komu lub czemu ma służyć ta farsa. Czy chodzi tylko o porawienie statstyk koscielnych w zakresie ilości wyznawców katolicycmu w Polsce? Przecież większość z tej młodzieży ( myślę, że nie pomylę się zbytnio jeśli powiem 80%) po zakończeniu nauk przed bierzmowaniem i przyjęciu sakramentu zapomni o Mszy Św. chociażby niedzielnej, bo po prostu nie będzie czuło potrzeby spotkania się w niej z Bogiem. Nie wspomnę już nawet o chęci powierzenia Bogu swoich codziennych trosk i podziękowania Mu każdy przeżyty dzień. Motywacją dla uczęszczających na zajęcia przygotowujące do bierzmowania jest fakt, iż bez tego skaramentu, (a raczej “kwitka” z jego odbycia , bo młodzież w większości tak traktuje bierzmowanie- wiem, bo jestem wychowawcą młodzieży)bedzie miała trudności z zawarciem ślubu kościelnego, czy zostaniem rodzicem chrzestnym. W tym przkonaniu młodzi ludzie są starannie utwierdzani przez swoich rodziców- niestety, którzy sądzą , że w ten sposób zmotywują swoje latorośle do udziału w bierzmowaniu.
    Pewnie tym, co pisze ” nie odkrywam Ameryki” ale wniosek nasuwa się jeden: jesli nie zmienimy sposobu ewangelizacji Kościoły niebawem będą świeciły pustkami , a społeczeństwo będzie coraz bardziej znaicyzowane, a co gosza pozbawione uniwersalnych wartości. Dlatego z zadowoleniem wysłuchałam i obejrzałam w internecie uczestników pielgrzymnki do Częstochowy, którzy na melodie hitu tegorocznych wakacji – “Despacito” śpiewali pieść na część Matki Bożej. Ksiądź grał na gitarze i śpiewał a wtórowały mu siostry zakonne i pozostali uczestnicy pielgrzymnki. Do młodzieży możemy trafić tylko wtedy gdy będziemy mówili jej językiem. Szczęść Boże Księże Zbyszku !

  6. Wydaje się, że wszyscy księża to chrześcijanie !!! Prawdą jest to: “wydaje się”. Krzaki i pieczątki – ten mechanizm uruchomił jakiś funkcjonariusz na wysokim szczeblu, któremu też się wydaje, że jest…..
    Dawno temu Jan Paweł II wzywał księży w Lublinie do ewangelizacji, którą należy zacząć od siebie. Chyba nie został zrozumiany. Jestem zdania, że bierzmowanie należy zacząć od tych, którzy przygotowują naszą młodzież do bierzmowania. Trzeba by zamienili swoją pieczątkę na papierze potwierdzającą ich bierzmowanie na PIECZĘĆ DUCHA ŚWIĘTEGO.

  7. Zgadza sie jest tyle młodzieży po bierzmowaniu i zapomnieli o Bogu Tragedia ale to powiino byc i w domu. Nie tylko katecheci ale i rdzice powinni uczestniczyc w zyciu duchowym dziecjka!

  8. Oj dużo tej biurokracji w Kościele.To wcale nie pomaga a wręcz odstrasza , szczególnie młodych.Przy każdym sakramencie aby go przyjąć jest biurokracja -na szczęście jeszcze przy przyjmowaniu Komunii
    nie trzeba składać podpisu przed wejściem do Kościoła .
    MariaF

    1. Powinno być co najmniej oświadczenie o stanie łaski uświęcającej.

  9. Liceum mojej córki, które jakkolwiek było niekatolickie, zajmowało dom parafialny, bardzo fajnego Kościoła. Uczniowe siłą rzeczy spotykali Księży, a Proboszcz miał dodatkowe fundusze na wykończenie świątyni. Dyrektorem tej szkoły była dość korpulentny pan, o bardzo miłym wyglądzie i sympatycznym obyciu, którego uczniowe jednocześnie kochali pasjami i bali się. Kiedyś zapytałam tego miłego faceta, o co kaman? Nie krzyczy, nie robi afer, nawet czasami razem z uczniem ukrywa pewne rzeczy przed rodzicami, jeżeli to był jednorazowy wygłup, po którym nastąpiła “spowiedź” i silne postanowienie poprawy itd. itp. Skąd zatem ta obawa kochających go uczniów, by nie znaleźć się na dywaniku. I pan dyrektor odpowiedział mi. Otóż gdy przyłapał jakiegoś ancymonka na “genialnym” numerze, zapraszał do gabinetu, stawiał przed sobą i mówił “Przekonaj mnie kochanie, że to co zrobiłeś ma jakikolwiek sens. Patrząc mi w oczy powiedz, że to miało sens”. A potem po prostu wpatrywał się w delikwenta. Debiutanci w takich rozmowach próbowali oczywiście z początku, patrząc w różne miejsca, poza oczami dyrektora, opowiedzieć jakąś fascynującą historię, jak to np. papieros zmusił ich, aby go potrzymali w ustach, albo drzwi nie wypuściły ich danego dnia do szkoły. Na to dyrektor, (a mam potwierdzenie jego słów od córki i jej koleżanek), łagodnym. aczkolwiek stanowczym głosem prosił ucznia, by powtórzył to, co powiedział, ale patrząc dyrektorowi w oczy. Gdy uczeń zaczynał to robić, dyrektor tymże samym łagodnym głosem zadawał pytanie, o sens tejże wypowiedzi. I mimo, że nigdy nie podnosił głosu, nie “kablował” rodzicom, nie stosował w sumie żadnych kar, osiągał przy pierwszym, drugim lub kolejnym spotkaniu skutek taki, że uczniowie zaproszeni na rozmowę pruli się jak koronki, sami od razu analizując swoje postępowanie i wskazując jego, nazwijmy to niestosowność.
    Ten pan był również nauczycielem i to nauczycielem, który zajmował się uczeniem, a nie ocenianiem niewiedzy ucznia. Jeżeli uczeń miał kłopoty ze zrozumieniem, nie było problemu z pozostaniem z nim po lekcjach, ze znalezieniem innego sposobu tłumaczenia itd. Jakkolwiek w tej szkole były tzw. otwarte dni, rodzice mieli telefony do nauczycieli, a nauczyciele do rodziców i w codziennej praktyce były rozmowy telefoniczne i spotkania rodziców z nauczycielami w dogodnych, dla obu stron terminach, by porozmawiać o tych, którzy dla obu stron byli ważni. Rodzice zatem także bardzo lubili pana dyrektora, a uczniowie nie mieli po ukończeniu szkoły specjalnych problemów z dostaniem się na studia.
    Dlaczego to opowiadam? Bo kojarzy mi się z tematem znaczenia drogi do świętości pieczątkami za obecność i “zaliczenie” sakramentów. Mam taką swoją teorię, że imię współczesnego antychrysta brzmi “procedura”. Procedura to coś, co pozwala człowiekowi postępować źle, bezmyślnie, bezdusznie i spać spokojnie. Żyjąc według procedury nie mamy problemu bliźniego i patrzenia mu w oczy, bo żadna procedura nie wymaga czegoś takiego, jak prawda lub spojrzenie w oczy. Procedura zwalnia nas z widzenia tego drugiego, czesto zależnego od nas, zwalnia z myślenia o nim i jego sprawie, bo procedura nie jest po to, aby myśleć, ale właśnie po to, aby nie myśleć.
    Aby spojrzenie na drugiego człowieka, które mogłoby doprowadzić Księdza do niewygodnego dla obu stron stwierdzenia, że ma przed sobą poganina, którego dopiero trzeba zewangelizować, co zajęłoby dużo czasu, zamienić na spojrzenie na kartkę, by pieczątka znalazła się we właściwym miejscu.
    Tażsama procedura zamienia odpowiedzialność Księdza za ogłoszenie powierzonemu mu wiernemu Kerygmatu, na głoszenie odpowiedzialności wiernego za wypełnienie procedury, pod rygorem gniewu nie Boga, ale Kościoła, a tak w rzeczywistości, pod rygorem niechęci Księdza lub Proboszcza. W konsekwencji, ta sama procedura zamienia wiernych w znających rytuały ludzi, bardziej potrzebujących kwitka z Parafii, niż relacji z Bogiem.
    Czy chcę powiedzieć, że procedury są absolutnie niepotrzebne? A skądże! Procedury ułatwiają życie, stanowią punkty odniesienia. Problem nie jest w pomyśle na wprowadzenie procedury, ale w tym, że znane mi procedury nie przewidują działania ludzkiego lenistwa, nieczułości itd., czyli po naszemu działania złego.
    Procedura jako ujednolicenie działania może byc bardzo podobna, ale pod warunkiem, że jej pierwszym punktem będzie “spójrz i zobacz człowieka, on nie jest twoim problemem, więc i ty nie stawaj się jego problemem”. I głównie chodzi o to “zobacz człowieka”. Myślę, że gdyby Księża widzieli człowieka, wówczas żadne kartki i pieczątki nie byłyby przeszkodą. Jest jednak inne pytanie, czy sugestia “spójrz i zobacz człowieka” jest jeszcze zrozumiała, dla tych, którzy nie widząc ludzi, zgodnie z procedurą głoszą, że “widzą” w nich Jezusa?
    Żeby było jasne, nie piszę oczywiście o wszystkich Księżach. Po pierwsze nie znam wszystkich, po drugie spotkałam kilku takich, którzy zobaczyli mnie nawet bardziej, niż ja sama siebie. Ale w przypadku tych Księży żadna pieczątkowa procedura nie byłaby powodem do rozmowy o procedurze 🙂

  10. W swojej parafii często obserwuję jak kandydaci do bierzmowania wchodzą do kościoła w czasie rozdawania Komunii, bo wtedy jest “spore zamieszanie” i nie rzucają się w oczy. Po mszy podchodzą do księdza po podpis i wychodzą. Niektórzy chwalą się, że “załatwiali” sobie podpis od spowiedzi, dając indeks koleżeństwu czy rodzeństwu, bo ksiądz nie zna, to się nie zorientuje. Pomijam kwestie moralne osób uczestniczących w takim procederze.
    Niestety, zarówno Pierwsza Komunia, jak i Bierzmowanie to w wielu rodzinach “tradycja”, bo “wszyscy idą”. W przypadku takich osób najczęściej po bierzmowaniu kontakt z Kościołem się urywa. Dwa tygodnie po przyjęciu sakramentu części tej młodzieży już nie ma na mszy. Nie wspominając o rezygnacji z katechezy w szkołach ponadgimnazjalnych. Szokiem było dla mnie, gdy ministrant (lektor) po ukończeniu gimnazjum zrezygnował z uczęszczania na lekcje religii w liceum i przestał uczestniczyć w Eucharystii. Mało tego, wydawało mu się, że jest anonimowy w Internecie i hejtował kapłanów.

  11. Szczęść Boże
    W pełni podzielam stanowisko Księdza w tej materii, to jest przerost formy nad treścią i naszpikowany prl-owską inwigilacją. Stawia Kościół w bardzo niekorzystnym świetle, a ma budować w relacjach z wiernymi zaufanie , a nie podejrzliwość. Ogólnie znane jest powiedzenie , ” że przymuszony pacierz nie idzie do Nieba” wolna wola dana przez Pana Boga, każdemu daje wolny wybór w zgodzie z własnym sumieniem .
    Ewa

  12. Też nie lubię karteczek i pieczątek.

  13. Wg mojej oceny jest to pomieszanie pojęć:miłości do Boga,bliżniego nie można oceniać,ale wiedzę na temat Boga,kościoła można i trzeba oceniać.Jeżeli ktoś chce być bierzmowany to powinien posiadać pewną wiedzę, choćby dlatego żeby wiedział po jest bierzmowany. Czy wierzy w Boga, chyba tak bo przystąpił do bierzmowania

  14. Szczęść Boże
    Bardzo jesteśmy – razem z moją żoną – radzi, że znaleźliśmy w Internecie “Winnicę”. Śledzimy tematy o wierze od wielu lat. Znamy i słuchamy (poprzez Internet oczywiście 🙂 ) ks. Pawlukiewicza, o. Szustaka, o. W.Jędrzejewskiego i oczywiście Księdza Zbigniewa Pawła 🙂 Wysłuchaliśmy niedawno świetnej nauki wygłoszonej do katechetów w Bielsku-Białej. Super!!!
    Również powyższy artykuł zawiera tak wiele prawd, że nie sposób się z nimi nie zgodzić. Pięknie skomentowała to Joanna. Ujęła mnie jej wypowiedź a szczególnie słowa: ” … To powinna być nauka miłości Bożej i zachęta do jej z Bogiem dzielenia! Jakże stawiać stopnie z uczuć?…”. Obydwoje z żoną jesteśmy “60+” (z dużym plusem 🙂 ) ale bardzo nam zależy, by nauka dzieci i ewangelizacja jako całość, były na najwyższym poziomie. Serdecznie pozdrawiamy, życzymy zdrowia i cierpliwości i dziękujemy za newsletery.

  15. wypełnianie statystyk, czy jak zwał – wyrabianie normy – zabija prawdziwą wiarę. zawsze zastanawiam się dlaczego księża próbują Pana Boga zamknąć w jakieś schematy…
    czy Pan Jezus byłby dumny z pieczątek, równo złożonych łapek i odfajkowania obecności ?
    dzięki takiemu działaniu młodzi (ale nie tylko)ludzie odchodzą od Kościoła, bo kojarzy się z przymusem, nudną rutyną, uwierającym obowiązkiem.
    w Polsce 90% katolików ? jest jakieś 10…

  16. Szczesc Boze ponownie
    Sama jestem osoba 40+. Bylam wychowywana na surowy sposob, tzn wielu rzeczy mi nie bylo wolno-czego to mnie nauczylo-kombinowania, wrecz oszukiwania, stad pomysl, aby poluzowac te granice swoim dzieciom, a dzieci musza miec jasno okreslone granice
    mam bardzo zdolne, inteligentne, wrecz analityczne dziecko, corka z wielka checia bedzie ze mna dyskutowac, rozprawiac ale mnie brak wiedzy, a jej wiary
    Moim niedopatrzeniem jest jej brak przygotowania do bierzmowania o czasie z innymi dziecmi,
    Caly ten podzial na rejony owczesnych gimnazjow, szkola na drugim koncu miasta, ani tam pojechac na msze, bo gdzie i do kogo ani tu wymagac od naszego proboszcza, w 1 kl liceum rozpoczela przygotowania z dziecmi mlodszymi o 3 lata i tez nizszymi od 3 do 30 cm:)
    Moze z racji wieku, lubila zywe dyskusje z prowadzacymi w salce, dopoki nie pojawial sie ksiadz przygotowujacy mlodziez
    Chodzila zbierala podpisy, zbuntowala sie przy podpisach ze spowiedzi, ze nie spowiada sie dla podpisu, a jak ksiadz prowadzacy przetrzymywal ja po mszy, az wszystkim podpisze ksiazeczki, dopiero jej na koncu, bo przed msza nie zostawila ksiazeczki?

    Efekt jest taki, ze corka na 3 mce przed koncem przygotowan powiedziala basta, nikt mnie nie bedzie sprawdzac, czy i jak czesto chodze do Kościoła, chodze dla Boga czy dla ksiedza
    Jeszcze podczas wizyty duszpasterstkiej zwrocilam sie do ksiedza, ze mAm problem, bo corka ma zamiar odstapic od przygotowan=bierzmowania,
    W stylu olewajacoodpuszczajacym o nie to takie tam gadanie-a przeciez mnie wcale latwo nie bylo zwrocic sie o pomoc
    Dlatego uważam, ze owszem ksiazeczki super sprawa ale moze z przeslaniem na kazdy tydzien, niech te dzieci, mlodziez nie czuja sie kontrolowane, a zarazem wymaga sie od nich czegos, niech zapisuja, co zapamietali chocby w 1 slowie z Ewangelii, niech opisza swoje odczucia i wrazenia z sakramentu pojednania , a moze w takiej ksiazeczce bedzie opisany sposob szukania zywego Boga, a nie podpisy pod obecnoscia,
    Czy taki podpis daje cos dziecku, czy zbliza do Boga, to juz nie sa male dzieci, aby je tylko przyprowadzic, te dzieci zadaja pytania, one sa chetne poznac, watpiacym warto wskazac wlasciwy kierunek
    A juz sympatie lub antypatie ksiedza, zeby stawaly na drodze do sakramentu
    Nie oskarzam tego ksiedza o nic, stwierdzam fakt, mial za duzo dzieci i nie poznal ich na tyle, zeby zauwazyc, ze akurat moje nalezy zachecic
    A takie wypociny mlodziezy sa super sprawa, pozwalaja spojrzec pod innym katem na dana sprawe, no i pozwalaja poznac te lebki
    Wracam do mojego bierzmowania, jestem z wyzu demograficznego a ojciec Bogdan, ktory nas przygotowywal, znal kazdego z nas i wiedzial, jak nam pokazac Boga i czy juz jestesmy gotowi do egzaminu
    Z Bogiem
    Blogoslawienstwa Bozego dla Wszystkich czytajacych

  17. Witam serdecznie księdza, czytam i rozmyslam…byłam tez wiele lat katechetką.Nt sakramentu Bierzmowania….jeżeli nie pokażemy młodzieży Boga który mnie kocha i zawsze kocha pomimo naszych słabości i upadków,zawsze jest przy mnie i pragnie przygarnąc mnie do swega Serca czekając na mnie to nie ma sensu to wszystko…jeśli nie pokocham to nie zrozumiem to nie otrzymam tego czego dany sakrament może mi dać, Boga w Komunii św, czy też Ducha św w sakramencie Bierzmowania…W moich 6 klasach które przygotowywałam do Bierzmowanie, kilka osób powiedziało mi że nie teraz…uszanowałam to,mimo prawie szaleństw Ks.proboszcza bo jak to… wszytko musi sie zgadzać!!!!!!!!! A kartki! moja znajoma podała kartkę komuś innemu do spowiedzi i też było był ślub i wesele a jakże! Dzieci obecnie spowiadaja sie na 1 piątek i idą do domu a komunia św? Swiat staje na głowie. Smutne to jest…ale żeby Boga pokochac to trzeba o Nim mówić z miłościa i przekonaniem a to niestety wielu księży nie potrafi czy nie może nie wiem.Moja kochana bratanica sama podpisywała księdza i nie chodziła na spotkania, czemu? ASłyszałam kiedyś zdanie księdza pewnie znane że bierzmowanie jest oficjalnym odejściem od kościoła i Pana Boga,tragedia . Mam jednak nadzieję że jest wielu dobrych i z powołania księży a Bóg jest wszechmocny.Prośmy więc Maryję Matkę naszą o wspomożenie Amen i dobranoc z Bogiem.

  18. jestem 62 latkiem świeckim. W dzieciństwie szybka (na kolanie komunia) potem nic (święcenie jajek, opłatek i zero….)/ 1979 r. ślub najpierw cywilny po kilku miesiącach (dla Tesciowej) kościelny. Bierzmowanie bez przygotowania. Po spowiedzi prowadzonej w kretyński sposób uciekłem od konfesjonału. Podpis księdza podrobiłem. podobnie skupienia przedślubne. Obrzędowa pokazucha dla rodziny. Niestnienie faktyczne małżeństwa. Pozamałżeńska córka żony, wychowywanie w duchu katolickim ale tylko pokazucha, nie wiedząca do 32 lat swego zycia ze nie jestem biologicznym ojcem (czy zapobiegłem aborcji…? nie wiem na pewno żona się nie posunęłaby do tego). Razem ale oddzielnie przez 30 lat. 2014 rok przypadkowe spotkanie z Anią Szarytką i już Pan Bóg mnie kupił. Po 30 sekundach wiedziałem że cały czas byłem blisko Boga a on pilnował i kochał mnie. W miesiąc później pierwsza uczciwa spowiedź twarzą w twarz przy stole u równolatka zakonnika. Pamiętam po spowiedzi tylko smak jabłka którym mnie Włodek częstował i łez płynących po twarzach nas obu. Od tego czasu jesteśmy przyjaciółmi. Wspólne świeta, pielgrzymki, wzajemne odwiedzania w szpitalach gdy chorujemy. Kiedyś nawet stwierdził że to ja jestem jego spowiednikiem i powiernikiem. Neokatechumenat, rekolekcje Ignacjańskie. Mnóstwo dobrych spowiedzi już bez karteczek ale szczerych. Wściekam się gdy żąda się od mnie rejestracji w parafii gdzie wynajmuje mieszkanie. Nie nawidzę kwitków na potwierdzenie sakramentów. Ta cała biurokracja wkurza mnie. Potencjalnie zachęca do łgania! Alergie u mnie wywołuje wikary przelatujący po kolędzie (3-5 minut) i jadący schematami. Mam ogromny szacunek do Księdza za nazywanie rzeczy po imieniu. Byłem społecznym kuratorem dla nieletnich. Jestem powiernikiem 25-30 latków a nie słuchają mojego marudzenia. Czasem mnie opiep…. gdy marudzę czy błądzę. Sa tak wściekle uczciwi i kochani. I komunia – zamiast sakramentów orgia prezentów, strojów, wręcz balang, przepychu. Chlanie i czasami sorry mocniejsze rzeczy. A gdzie jest dziecko, gdzie sakrament, gdzie miłość (w przyparafialnych chaszczach? Chętnie bym spotkał się z księdzem twarzą w twarz. Ksiadz robi Błogosławioną robotę ale niektóry rutyniarzom,sklerotykom, leniom pewnie się nie chce wyjść z ramek Lepiej jechać schemacikami. Pozdrawiam. Niech Bóg da łaskę Cierpliwości i oporności na głupotę.

  19. Szczęść Boże
    Z chęcią wyraze swoje zdanie w tym tenacie, tylko obawiam sie, ze zabraknie tu miejsca. Prosze wiec o podanie adresu, na ktory moglabym wyslac maila.
    Rozumiem, ze jest to strona ks. Zbyszka, czy tez wiadomosci sa przesiewane przez osoby swieckie?

  20. Szczęść, Boże
    Zgadzam się całkowicie z tezami Księdza i przytaczanym fragmentami listów i dyrektyw.
    Do Bożej miłości, jak do żadnej miłości, przymusić nie sposób. Przez wiele ubiegłych lat idzie też, funkcjonowały karteczki i pieczątki w kościołach, które prawie wszyscy wierni i niewierni traktowali wyłącznie jak uciążliwy obowiązek. Żadna za tym nie szła wzniosłość, zbliżenie do Boga czy jakiekolwiek pozytywne uczucia. Ot, obowiązek, jak wiele innych. Czy dzięki nim staniemy się lepsi, świętsi? Oczywiście, że nie.
    Niestety, jestem w swoich poglądach jeszcze bardziej radykalna – na lekcjach religii także nie stawiałabym stopni! To powinna być nauka miłości Bożej i zachęta do jej z Bogiem dzielenia! Jakże stawiać stopnie z uczuć? Tak, trzeba dzieci uczyć historii naszej religii, ale tej wiedzy nie oceniać, bo to od nauczyciela zależy, ile jej w głowie dziecka zostanie. Jak już wcześniej kiedyś napisałam, konieczna jest nowa ewangelizacja, bo stare sposoby już nie dla nas, a tym bardziej młodszych. Tylko miłość i zachęta może to zmienić.
    Joanna

Skomentuj Magdalena Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *