Opublikowano 17 komentarzy

Jak świętować Triduum Paschalne?

4 niedziela Wielkiego Postu, Joz 5,9-12; Ps 34,2-7; 2 Kor 5,17-21; Łk 15,18; Łk 15,1-3,11-32, 14 marca 2010 roku.

Czy umiemy jeszcze świętować? Czy święta niosą ze sobą to, na co się długo i niecierpliwie czeka? Czy dają radość?

Najgorszy model świętowania to spanie za długo, jedzenie za dużo, picie za dużo i domownicy, którzy zamiast popatrzeć na siebie patrzą w ekran telewizora.

Nie chcę jednak narzekać, ale pozytywnie zaprosić do świętowania. Zbliża się wszak Wielkanoc. Nie przegapmy tego święta. Niech to święto będzie coś znaczyć w naszym życiu.

Wielkanoc to największe święto w roku. Są może wśród nas osoby, które bardziej lubią Boże Narodzenie, ale fakty przemawiają bezwzględnie za Wielkanocą. Do Wielkanocy przygotowujemy się czterdziestodniowym postem, do Bożego Narodzenia “zaledwie” dwudziestokilkudniowym adwentem. Czas po Wielkanocy to pięćdziesiąt dni, czas po Bożym Narodzeniu to raptem dwa tygodnie.

Najważniejsza jednak różnica to fakt, że Boże Narodzenie to jeden dzień świąt a Wielkanoc to trzy dni.

Mówimy, co prawda, w odniesieniu do obu świąt “pierwszy dzień świąt” i “drugi dzień”, ale liczymy tu tzw. oktawę. Po “drugim dniu świąt” jest i trzeci, i czwarty, i piąty, aż do ósmego. I wszystkie są równe. Ten drugi jest tylko milszy, bo wolny od pracy.

Dzień Bożego Narodzenia to jeden dzień – 25 grudnia. Trwa 24 godziny. Święta Wielkanocne to są właśnie “święta” (liczba mnoga). Trwają trzy dni – trzy razy po 24 godziny. Mówimy o tzw. triduum paschalnym, czyli trzech dniach paschy, trzech dniach naszej Wielkanocy.

Myślę, że triduum paschalne jest terminem znanym, ale czasem jest on źle rozumiany. Ktoś może w triduum widzieć trzy dni przygotowania do Wielkanocy. I nawet nieźle wyjść może liczenie: Wielki Czwartek – raz, Wielki Piątek – dwa, Wielka Sobota – trzy. A potem Niedziela – Wielkanoc.

Triduum Paschalne liczy się inaczej. Triduum zaczyna się w czwartek i kończy w niedzielę.

Zaraz, zaraz – jak trzy dni mają się zmieścić w czterech? Czwartek, piątek, sobota i niedziela?

Wszystko się zmieści a ja uratuję honor absolwenta LO o profilu matematyczno – fizycznym. Potrafię zliczyć do trzech.

Musimy jednak zacząć od przybliżenia żydowskiego sposobu liczenia czasu – trwania doby. Dla nas dzień zaczyna się rankiem, trwa do wieczora i wchodzi w noc. Dla Żyda doba zaczynała się zmierzchem, trwała przez noc, przez poranek i dzień. Kończyła się kolejnym zmierzchem.

Żydowski szabat zaczynał się w piątek wieczorem.

W opisie stworzenia świata – to jest odbicie żydowskiej kultury – po każdym dniu jest refren: “I tak upłynął wieczór i poranek – dzień pierwszy.” (Rdz 1,5b) My byśmy powiedzieli poranek i wieczór, ale tam jest konsekwentnie “wieczór i poranek”.

Z tradycji żydowskiej czerpie nasza liturgia i liturgiczny sposób liczenia czasu. Każda niedziela (i każde ważniejsze święto) zaczyna się poprzedniego dnia wieczorem. Na pewno słyszeliśmy, że jeśli ktoś w sobotni wieczór uczestniczy we Mszy Świętej to wypełnia swój obowiązek niedzielnej Eucharystii. Nie jest to jednak jakiś wybieg dla leniwych czy furtka dla lepszych statystyk, ale po prostu – w kalendarzu jest sobota, ale skoro jest już późniejsze popołudnie to liturgicznie jest już niedziela.

O Triduum Paschalnym mówimy, że są to święta i pamiątka męki, śmierci i zmartwychwstania. Pierwszy dzień to męka, drugi dzień to śmierć, trzeci dzień to zmartwychwstanie.

I już liczymy. W czwartkowy wieczór zaczyna się pierwszy dzień triduum – męka Chrystusa. Pamiętamy o Ostatniej Wieczerzy, ale także o trwodze Getsemani, pojmaniu, skazaniu, niesieniu krzyża i konaniu na krzyżu.

W tym pierwszym dniu mamy w kościele dwa niezwykle ważne nabożeństwa. W Wielki Czwartek o 17.00 będzie Msza Wieczerzy Pańskiej. Chcemy, by to co się działo w Wieczerniku uobecniło się w naszym kościele. Tak jak Jezus umył nogi apostołom, tak ja umyję nogi dwunastu swoim parafianom. Po to będzie ten obrzęd byśmy wszyscy przypomnieli sobie miłość Chrystusa a ja osobiście, bym przypomniał sobie, że jestem tu po to, by służyć.

Po Mszy Świętej Najświętszy Sakrament przenosimy do ołtarza i jesteśmy z Nim w czasie jego uwięzienia.

Pierwszy Dzień kończy się Liturgią Męki Pańskiej, której centrum jest krzyż i nasza tego krzyża adoracja. W kalendarzu będzie to piątek. Najlepiej gdyby to była godzina 15.00. Z tej racji, że wielu z nas będzie pracować zapraszamy do naszego kościoła na 17.00.

Ta liturgia wprowadza nas w drugi dzień triduum. Chrystus umiera. W kalendarzu jest piątek wieczór, ale liturgicznie zaczyna się Wielka Sobota.

Najlepszym świętowaniem Wielkiej Soboty jest… cisza. Pan Jezus jest w grobie. Tego dnia przynosimy święconkę do kościoła, ale to nie jest najważniejsza sprawa. Powiem więcej – czasami jest to zakłócenie świętowania.

Prawo mówi, że święcić pokarmy może nawet kleryk bez święceń. Można zatem postawić pytanie – dlaczego nie mogłaby poświęcić wielkanocnego stołu głowa rodziny.

Święcimy pokarmy na niedzielne śniadanie, więc na dobrą sprawę można by poświęcić je nawet po procesji rezurekcyjnej. Mamy tylko kłopot – co zrobić z koszykiem w czasie całej Mszy Świętej?

Przyjdźmy zatem z koszykiem w sobotę, ale pamiętajmy – przychodzimy, by modlić się przy grobie. Trwać na adoracji, w ciszy opłakiwać śmierć Jezusa. Przy okazji – poświęcimy pokarmy.

Kto myślowo odwraca sytuacje i przychodzi tylko z koszyczkiem i skoro już jest to się tam przeżegna przy okazji przed grobem albo tylko popatrzy jak jest ustrojony – to nie ma jeszcze pojęcia na czym polegają święta.

Zaplanujmy na piątkowy wieczór i sobotę (czyli na drugi dzień triduum) swoją adorację.

Trzeci dzień triduum zaczyna się w sobotni wieczór. Zaczyna się zmierzchem. W tym roku naprawdę poczekamy na zmierzch i zaczniemy najważniejsze nabożeństwo triduum paschalnego i całego roku liturgicznego o 20.00. Jest to nabożeństwo Wigilii Paschalnej.

Zaczniemy dokładnie wtedy, gdy rozpocznie je biskup w płockiej katedrze.

Dla niektórych może to być szokujące, ale bardzo proszę mi zaufać i zrozumieć taką jedną bardzo ważną rzecz – najważniejsze święto dla nas to Wielkanoc – Wielka NOC. Wielka Noc musi się dziać w nocy.

Jeśli zapalimy na początku ogień i poświęcimy go, to ten ogień musi zajaśnieć na tle nocy – harcerze już suszą drewno, bo to musi być wielki ogień. Jeśli wniesiemy zapalony paschał do kościoła to musi być to ciemny kościół.

Mamy świętować noc, w której Chrystus Zmartwychwstał. To ma być najważniejsza noc w roku, noc czuwania.

Zapraszam na tę liturgię w sobotę wieczór, o godzinie 20.00 ale pamiętajmy, że będzie to już trzeci dzień triduum, będzie to już niedziela.

To będzie długa liturgia i piękna liturgia. Chciałbym by każdy z nas przyniósł do kościoła świecę – koniecznie. Niech ktoś z rodziny weźmie buteleczkę z wodą – poświęcimy tę wodę. I proszę też – wcale nie żartuję – by przywieźć do kościoła… krzesła. W każdym samochodzie dwa krzesła. Chciałbym byśmy koncentrowali się na liturgii a nie na bolących nogach czy krzyżu. Będzie to długa liturgia – z dużą ilością czytań i obrzędów.

W czasie tej liturgii święci się wodę chrzcielną, odnawia przyrzeczenia chrzcielne. Wiele modlitw mówi o chrzcie, wiele czytań nawiązuje do chrztu. Dlatego… będzie wtedy chrzest. Będzie też w poniedziałek wielkanocny, ale zachęcam i w tym roku i na wieki wieków do chrztu w tę Wielką NOC. W tym roku ochrzcimy Nikolę i mam nadzieję także inne dzieci.

To najwłaściwszy w roku (dawniej jedyny) moment chrztu. Chcę by to był najpiękniejszy i najbardziej uroczysty chrzest, będący wzorcem dla wszystkich innych chrztów.

Będziemy tej nocy śpiewać alleluja i “zmartwychwstał Pan”. Uwaga – nie będzie to próba zmartwychwstania przed “prawdziwym” zmartwychwstaniem w niedzielny poranek. Jezus zmartwychwstał w Wielką NOC a nie w Wielki PORANEK. Adoracja po Wigilii Paschalnej jest już inna. Z monstrancji zdejmuje się welon, zakrywa figurę leżącego w grobie Jezusa, wystawia się figurę zmartwychwstałego.

Jezus zmartwychwstał w Wielką NOC. Procesja w niedzielny poranek, o świcie, jest ogłoszeniem tego światu.

W niedzielę wieczorem jest już po świętach. To znaczy jest oktawa, jest pięćdziesiąt dni radości paschalnej, ale kończy się Triduum Paschalne. Trzy najważniejsze dni w ciągu całego roku.

Gorący apel. Dobre przeżycie triduum paschalnego zakłada wcześniejsze zrobienie porządków.

Porządki robimy wcześniej. Do czwartku wszystko powinno być wytrzepane, umyte, wyprane. W czwartek zaczyna się święto.

Porządki robimy wcześniej. Do czwartku powinniśmy “wytrzepać” także naszą duszę. Do spowiedzi idziemy PRZED świętami. Jeśli ktoś idzie w sobotę to idzie już prawie PO świętach.

Dobre przeżycie triduum paschalnego to nasza obecność w kościele – w czwartek, w piątek, w sobotę na adoracji i w NOCY z soboty na niedzielę. Przychodzimy w nocy z krzesłem i świecą, ale nade wszystko z właściwą intencją, z właściwym nastawieniem.

Pascha to znaczy przejście. Właściwe nastawienie to pragnienie przejścia – ze śmierci do życia, z ciemności do światła, z grzechu do łaski. A wszystko to z Chrystusem, który cierpi, umiera i zmartwychwstaje.

Jeśli poważnie traktujemy naszą wiarę, to Wielkanoc musi być czymś więcej nić koszykiem ze święconką.

17 komentarzy do “Jak świętować Triduum Paschalne?

  1. O, jakie stare wpisy… Teraz jest Wielkanoc 2021 r., wpadłam tu, żeby przeczytać, co Ksiądz poleca w e-mailach, ale aktualne to wszystko jak najbardziej.
    Od siebie dodam, że moim zdaniem obecna pandemia wiele spraw i uprościła, i utrudniła. Uprościła np. to, że od tamtego roku (gdy zaczynała się epidemia) wielu, naprawdę wielu ludzi (tak od nich słyszę i czytam, więc wiem, że “wielu”) zdało sobie sprawę, co jest ważne i najwazniejsze w Kościele, a w tym równiez w przezywaniu roku liturgicznego, róznych świat i zwyczajów. No właśnie – zwyczajów. W innym tekście (przed chwilą tam byłam i powtórnie przeczytałam, i ze zdziwieniem znalazłam swój własny komentarz, co mnie zaskoczyło, bo zapomniałam 🙂 pisał Ksiądz o święceniu pokarmów, choć niektórzy mówią o święceniu koszyczków… Tak, bo niektórzy święcą koszyczki, pewnie je potem jakoś tam nadgryzają, żeby zachować zwyczaj zjadania święconki… Ech, te tradycje zastępujące myślenie i liturgię… Wracam do tematu: obostrzenia epidemiczne z ubiegłego roku spowodowały, że kościoły opustoszały, nie było żadnego święcenia pokarmów, i słyszałam czasem ubolewanie, jakie to smutne, bo jak zasiąść do stołu wielkanocnego bez tradycyjnej święconki… Ale jakoś dało się zasiąść, choć liturgia była tylko do oglądania i słuchania na monitorach telewizyjnych lub komputerowych. Potem, gdy obostrzenia trochę zelżały, i dalej już, gdy prawie wszystko wróciło do jako takiej “normalności” (to był okres tak mniej więcej między końcem maja a październikiem), to większość kościołów (moja parafia i parafie moich znajomych i rodziny) nadal w niedziele świeciła prawie pustkami. Prawie – bo jednak ludzie byli, ale bez problemów można sobie było wybrać dowolne miejsce siedzące, gdy w poprzednich latach prawie zawsze się stalo, bo ławki były zajęte przez osoby mocno starsze lub rodziny z małymi dziećmi. A maj-październik to były kościoły w połowie wypełnione nawet wtedy, gdy nikt nie liczył osób wchodzących, czy aby ich liczba zgadza się z wyznaczonym “epidemicznym” metrażem”, bo i liczyć nie było potrzeby, księża widzieli, że i tak ludzi jest tyle, ile “należy”. I dobrze. Ostała się taka garstka (no może garść, taka większa garstka), stęskniona za Jezusem, za Eucharystią, inni uznali, że bez tego jakoś przeżyli, nic się nie stało, to i po oc wracać… Może ppowinnam nad tym ubolewać? A tak, rzeczywiście ubolewam, ale nie nad tym, że ludzi było mało w kościele, co raczej nad tym, że ten swoisty test pokazał prawdę. Najprawdziwszą prawdę, którą od dawna podejrzewałam. i to właśnie nazywam jednym z wielu “uproszczeń”. Nie trzeba analizować, główkować, określać, kto przychodzi do kościoła, nie ma potrzeby definiowac “rodzaju katolicyzmu”, tzn. kto jest kim, kto wierzący-niepraktykujący, kto niewierzący-praktykujący, bo są i inne “odmiany”. Brzydko się wyrażam? Nie, ja nie odczuwam pogardy ani żalu do tych ludzi, co uznali, że im jednak Jezus ani Kościół są niepotrzebne, ja odczuwam żal “ogólnie”, do sytuacji, do “tradycji” (specjalnie używam tych cudzysłowów), to zwyczajów, nawet tych liturgicznych, bo jak na dłoniwidzę, że mało kto rozumie to wszystko. Nie rozumieją świeccy, nie rozumieją liturgii, ale jak mają rozumieć, skoro i tak wileu (tak, wielu!) księży też nie rozumie, i jak oni mieliby to świeckim wytłumaczyć, zeby oni zrozumieli coś więcej?
    Wracam do tematu Triduum Paschalnego, bo o tym jest Księdza tekst. Przeżywanie tego świętego i cudownego czasu w tym roku, czyli właśnie teraz, jest znów zupełnie inne. MOżna było pójść do kościoła, na całę szczęście zresztą, ale tylko wybrańcy, co wyszli z domy 1,5 godziny wcześniej, zdołali dostać się do środka i wcieple w ławkach spędzić czas Liturgii Wigilii Paschalnej, reszta (w tym ja) musiałą zadowolić się byciem na placu kościelnym, zresztą nasz ksiądz proboszzcz jest cudownym ojcem swoich parafian i zadbał o chyba 100-tkę ustawionych krzeseł, żeby nogi i plecy nie bolały, i nawet takie grzejniki gazowe zostały ustawione, na wzór koksowników, żeby komu było zimno, mógł się przyblizyć i ogrzać! Wspaniałego mamy proboszcza. Ale ta cała pandemia w tym temacie utrudniła to, na co czekam i czekam od lat, mieszkałam w kilku parafiach w swoim dorosłym życiu, i nigdzie nie zdążyłam doczekać się takiej liturgii wielkanocnej, o jakiej marzę, a jaką przeżyłam po raz pierwszy ok. 30 lat temu w Warszawie (bodajże to było w kościele św. Marcina na Starym Mieście, ale już nie pamiętam dokładnie). Potem na taką liturgię wędrowalismy z mężem (bo wtedy nie było jeszcze komunikacji nocnej w naszym mieście, a na taksówki nie było nas wtedy stać) w nocy w tę i z powrotem (“z powrotem” to była godz. 2 w nocy) – a jaka to była liturgia? Ano taka, jak należy zgodnie z “czasomierzem” liturgicznym: wszystko zaczynało się o godz. 23 (w noc sobotnią) i kończyło procesją rezurekcyjną ok. godz.1-1:30 (to już była niedziela), potem skromna agapa (ktoś w parafii wcześniej przygotowywał kanapki i herbatę w salkach parafialnych). Nie była to nasza własna parafia, ale chciało nam się do tej innej iść pieszo przez duże miasto, bo takie przezycie Zmartwychwstania Jezusa nam bardzo odpowiadało (po doświadczeniach warszawskich). Tu się nic nie kłóciło, to było tak, jak z Pasterką na Boże Narodzenie -nic nie szkodzi, że się zarwało noc, że się późno wróciło do domu, ale za to można było przeżyć wszystko w pełni, zgodnie z treściami, jakie taka liturgia niesie. I od tamtych lat w każdej naszej następnej parafii (wynajmowaliśmy mieszkania, i przeprowadzki były dość częste na przestrzeni lat) czasem rozmawialiśmy z księdzem proboszczem przy okazji innych rozmów, albo z księdzem odwiedzjącym nas “po kolędzie”, czy by tak nie można było wprowadzić takich zmian liturgii wielkanocnej? Odpowiedzi były różne: że nie, bo po co, ludzie się tak przyzwyczaili, to po co to zmieniać, albo że “ludzie starsi będa protestować, bo trzeba wtedy nie spać w nocy” (ale Pasterkę jakoś znoszą?), ale były też odpowiedzi, że owszem, warto nad tym pomyśleć, kto wie… Tylko że potem, po roku, taki ksiądz mówił, że rada parafialna się nie zgodziła (czy ona musi się na zmiany w liturgii zgadzać?), bo “nie ma takiej potrzeby”. Jak to nie ma, kiedy jest? To nawet wynika z Księdza teksu – ludzie niewiele czasem rozumieją z tego, co dzieje się w Kościele, mam starsze znajome panie, które w ogóle (od lat) nie przychodzą do kościoła ani w Wielki Czwartek, ani Wielki Piątek (są zajęte zakupami i praniem firanek, pewnie by tego wtedy nie robiły, gdyby WIEDZIAŁY, co wtedy ważnego dzieje się w kościele ulicę dalej), ze święconka albo posyłają wnuki (jeśli z nimi mieszkają), albo same wędrują z koszyczkiem, ale Rezurekcja jest obowiązkowa, koniecznie na godz. 6 rano, “bo tak zawsze było i tak ma być”. A kiedy dowiedziały się ode mnie, że procesja rezurekcyjna o tej 6 rano to jest dokończenie liturgii z popzredniego wieczora, bo to już wtedy świętujemy Zmartwychwstanie Pana Jezusa, to patrzyły na mnie jak na heretyczkę, która mówi od rzeczy. Bo przeciez gdybym to ja miała rację, to ksiądz proboszcz z tamtejszej parafii nie organizowałby… czuwania przy grobie Pana Jezusa w noc między sobotą a niedzielą… Tak, w tamtej parafii, pomimo śpiewów “Alleluja” na Liturgii Wigilii Paschalnej, organizuje się czuwanie przy grobie Jezusa aż do g. 6 rano, kiedy to “zaczynamy świętować Zmartwychwstanie Pana Jezusa”. Tak uczy swoich parafian tamtejszy ksiądz proboszcz. Ja nawet nie wiem, czy tamten grób jest pusty, czy nadal tam lezy figura Pana Jezusa…
    No i teraz ta epidemia wszystko utrudniła, bo miałam zamiar spróbować (już rok temu, bo mamy od ponad roku nowego księdza proboszcza, i stąd moje nowe nadzieje na zmiany) porozmawiać z księdzem proboszczem, czy by jednak nie dało się wprowadzić takich zmian w naszej parafii. Bo wiem od znajomych, że w moim (duzym) mieście sa już kolejne (chyba2-3) parafie, gdzie liturgia w sobotę (ta niedzielna) zaczyna się w nocy o g.23-24 i kończy procesją rezureksyjkną wokół kościoła. Ale teraz nie ma tam tych procesji, bo nie wolno się gromadzić. a ja też nie mam śmiałości o coś takiego prosić swojego (zresztą wspaniałego) księdza proboszcza, bo wiem, że i tak już jest dość tych wszytskich komplikacji, obostrzeń, zmian w liturgii, liczenia wiernych, itp., itd. Ale mam marzenie nadal – może kiedyś, gdy wszystko wróci do normalności…
    Bo, Księże Zbogniewie, czy to nie było tak, jak gdzieś dawno wyczytałam, że rozdzielenie liturgii sobotniej (właściwie już niedzielnej) od poranka niedzielnego nastąpiło w Polsce w czasie zaborów? ja piszę to, co wyczytałam, żaden ksiądz nie umiał mi tego potwierdzić, ale może Ksiądz coś wie z historii zwyczajów liturgicznych, czy tak rzeczywiście było? Bo ponoć wczesniej, przed końcem wieku XVIII, przed zaborami, liturgia wielkanocna tak wyglądała, że w nocy w Wigilię Paschalna zaczynało się wszytsko i kończyło po północy (jak Pasterka) procesją rezurekcyjną? Podobno zaborcy nie zezwalali na gromadzenie się tłumu Polaków po nocach, to i liturgię przepołowiono? Podobno tak było. No i dlaczego tak zostało? dawno nie obowiązują przepisy porządkowe zaborców, to dlaczego Kościół nie powrócił do “normalnego” obchodzenia Zmartwychwstania Pana Jezusa? I tu własnie podejrzewam ten brak świadomości nawet wśród większości duchownych, o co chodzi w tym wszystkim (vide – ten ksiądz w parafii znajomej starszej pani, co każe czuwać w Noc Paschalną przy grobie Pana Jezusa).
    No to jak ludzie świeccy mają to rozumieć? Nie każdy odczuwa sam z siebie głód wiedzy, informacji, potrzebę zrozumienia, w czym uczestniczy, nie każdy doczyta, nie każdy dopyta. Kto ma świeckich uświadomić, jeśli nie kapłani właśnie? Ale większość tego nie robi. Nie podejrzewam o złą wolę, skądże, raczej zauważam, że większość kapłanów żyje, hm, jakby to powiedzieć, w takiej bańce informacyjnej – naprawdę nie zdają sobie sprawy ze stanu świadomości swoich parafian, a świadomość ta jest często tragiczna. tak, takiego słowa muszę użyć, to jest często świadomość tragiczna! Wiara w zabobony (“nie kupuj młodej parze żadnego krzyża w prezencie, to przynosi nieszczęście, spotkają ich w życiu same krzyże!”), nieznajomość Słowa Bożego, brak wiedzy w ogóle, co to jest “Biblia” i “Pismo święte” (pytano mnie, czy to jest jedno i to samo), i dotyczy to osób na co dzień bardzo pobożnych, modlących się na różańcu… Jedna z takich osób (bardzo dobra osoba, o gołębim sercu) kiedyś wyraziła przy mnie wielki lęk przed śmiercią, na co ja spróbowałam pocieszyć, że jest niebo, że spotka Pana Jezusa, itp. – a odpowiedź tej pani? “A kto to wie, czy tam w ogóle coś jest?” Sparaliżowało mnie. Bo jak tu pouczać starszą od siebie, zacną i rozmodloną katoliczkę? Że już nawet nie wspomnę, jak kiedyś wyczytałam wynik badań socjologicznych dot. świadomości swej wiary wśród katolików, i tam była np. odpowiedź na pytanie, co to jest Trójca Święta – odp. “To św. Józef, Maryja i Pan Jezus”.
    ja zdaję sobie sprawę, że do nieba nie idzie się za poglądy, wiadomości, stan wiedzy i zruzmienia liturgii, tylk oza miłość. Weim o tym dosksonale. Ale czy to znaczy, że wszytsko inne staje sie nieistotne, że nie warto chcieć być świadomym, kim sie jest, w czym się uczestniczy, do kogo I Kogo) się należy, i po co to wszystko, i dlaczego coś jest ważne i wazniejsze od innego ważnego? Bo jeśi to nie ma znaczenia, to po cóż nam czytać Pismo św., chodzić do kościoła, odprawiać jakieś liturgie, zapalać świece, wypowiadać formułki modlitewne… Wtedy wystarczy czasem się pomodlić wedle ochoty albo z nudów, wspomnieć jakiegos tam “dobrego Pana Jezusa”, czasem się przelęknąć smierci i tego, że może po tamtej stronie niczego już nie ma, a może jest, kto to wie, święcić koszyczki, żeby się szczęściło przez cały kolejny rok, wyprać firanki, bo na Wielkanoc wypada, itd.
    A jeśli tak ma nie być, to kto ma to zmienić?
    Kończąc – w tych dniach świętowania Zmartwychwstania Pana Jezusa życzę wszystkim Kapłanom, ale i sobie i nnym świeckim też, by Kościół (w osobach kapłanów) zaczął nauczać katolików PODSTAW wiary, by zaczął ewangelizować w parafiach, a nie tylko katechizować, zakładając, że skoro ktoś chodzi do kościoła, to znaczy już “swój”. Może i swój, przyjaciel, miły człowiek, ale żaden chrześcijanin.
    Amen 🙂 Niech Pan Bóg błogosławi Księdzu, drogi Księże Zbigniewie!
    Dziękuję za wszystkie teksty, kazania (czytam, choć nie komentuję, brak czasu najczęściej), oby więcej takich Bożych Pracowników w Winnicy Pańskiej 🙂

  2. AMEN !!!!!!!

  3. Idealne wyjaśnienie! Aż mi wstyd, że mając prawie 42 lata i co roku uczestnicząc w Triduum Paschalnym, nie do końca wszystko dobrze rozumiałam. Zaraz wydrukuję cały tekst i rozdam komu trzeba, żeby wszyscy zdążyli dobrze się przygotować i przeżyć tegoroczne Święta.
    Bóg zapłać księdzu i już teraz życzę owocnych świąt Wielkiej Nocy!

  4. Wielkie Bóg zapłać za kazanie wyjaśniające, jak liczyć dni Triduum Paschalnego, co jest w nich najważniejsze, kiedy rozpocząć świętowanie po zakończeniu porządków, także tych w sumieniu, jak przeżyć Święta.
    Z tysiącem serdeczności i łask od Zmartwychwstałego.

  5. Bóg zapłać księdzu za pogłębione wyjaśnienie istoty Świąt Wielkiej Nocy i już w tej chwili na około pół godziny przed Wielkim Czwartkiem, życzymy księdzu wielu łask od naszego Pana w radosnym głoszeniu Dobrej Nowiny – Szczęść Boże

  6. to także czas poważnej refleksji i zastanowienia nad sobą….

  7. Dzięki za te wyczerpujące informacje Triduum Paschalnego. Jak się cieszę, że otrzymałam ten ling od proboszcza, dużo dla mnie fachowej wiedzy. Dzięki.

  8. dziękuję

  9. Dziękuję.

  10. Bogu niech będà wielkie dzięki za Ks.Zbigniewa”Boze jak wielkiś Ty, me serce spiewa uwielbienia pieśń,jak wielkiś Ty”

  11. Bardzo dziękuję za objaśnienia .Jest to dla mnie bardzo ważne .

  12. W pore przeczytalem, bo kolejne Swieta przeminelyby, Jezus sobie przeszedl z krzyzem, umarl na nim.. a ja mialbym “good time”
    przed telewizorem bo w tym czasie puszczane sa najlepsze filmy, programy etc… stokrotne dzieki dobry pasterzu, napewno nie jedna owca czy baran (pisze o sobie) doceni takze Twoj trud dbania o owczarnie i wroci do owczarni przezywajac Triduum Paschalne jako najwazniejsze wydarzenie roku a moze i zycia… Ktos umarl za mnie , czy ja to kiedys pojme tak do glebi… prosze Cie Panie abym otrzymal taka laske .

  13. Proszę Księdza życzę dalej sił i Bożej pomocy do tak pięknego prowadzenia Parafian. Ksiądz czuje ludzi i to jest piękne. Szczęść Boże

  14. Swietna nauka, wielke dzieky, mysle, ze daje wszystkim, co przychodza w roku tylko na swieconke:(.

  15. To jest właśnie to!!! Istota świętowania Paschy!!! Najpiękniejsze Dni w roku!!!

  16. Dziękuję to dla mnie bardzo ważne

  17. Za te ważne, najważniejsze wskazówki dotyczące świętowania… Dziękuje.
     

Skomentuj Piotr Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *