Opublikowano 13 komentarzy

Otwórz moje oczy

6 niedziela zwykła, A; Syr 15,15-20; Ps 119,1-2.4-5.17-18.33-34; 1 Kor 2,6-10; Mt 5,17-37; Winnica 12 lutego 2017.

Wieść nie obiegła całego świata, ale rozeszła się w każdym kierunku na wiele kilometrów, komentowana była chyba pod każdym sklepem – proboszcz w Winnicy nie zbiera ofiar po kolędzie. Dlaczego tak? Jak były motywy? Czy miało to sens? I wreszcie jaki skutek – także ten materialny – to przyniosło?

Obiecałem, że dzisiejsza niedziela będzie czasem podsumowania kolędy. Nie chcę, by była to czynność techniczno – statystyczna, którą należałoby umieścić w ogłoszeniach. Chciałbym raczej – taki był mój ukryty cel – potraktować to wszystko jako lekcję, która nas wszystkich ma czegoś nauczyć. Dlatego będzie to kazanie.

Zacznę od tego, że nie zawiedliście. Mówię to do was, którzy jesteście teraz w kościele. Ani to Wielkanoc, ani Boże Narodzenie, a jesteście. Jesteście, bo wierzycie, bo czujecie związek z kościołem i naszą parafią. I jesteście potęgą, z którą nikt się nie zmierzy. Żadna partia, żadne stowarzyszenie, żaden związek nie ma takiej siły, by co tydzień zgromadzić w jakimś miejscu tylu ludzi, ilu gromadzi nasz parafialny kościół.

Owszem – nie jesteśmy doskonali i nie jesteśmy świeci. Czasem plącze się nam życie, czasem (a raczej często) upadamy, ale wiemy jedno – jest Bóg, jest Kościół, jest wiara, są przykazania, jest krzyż i Ewangelia. I tego się trzeba trzymać. I wiemy to dobrze.

Nie zawiedliście, bo pokazaliście, że potraficie zrobić coś nie pod publiczkę, nie dla księdza, ale dlatego, że uznaliście to za słuszne i ważne. Tegoroczna kolęda to był sprawdzian, a wy zdaliście go bardzo dobrze.

Owszem, jest w naszej parafii dużo osób, które wiarę i Kościół traktują bardzo powierzchownie. Nie jest to żadne odkrycie. Ich religijne praktyki są bliskie zeru a los parafii, także ten materialny, jest w zasadzie obojętny. Nie do nich jednak teraz mówię, bo ich zwyczajnie tu nie ma.

W czasie kolędy odwiedziliśmy około 900 rodzin. Rozdaliśmy przy tej okazji 906 par kopert – na ofiary kolędowe i ewentualne ofiary na kościół. Niepodpisane, anonimowe koperty mogły wrócić do kościoła, do przezroczystej skarbonki.

Wróciło 558 kopert kolędowych i 536 “remontowych”. To około 61% rozdanych kopert. Na kolędę zebraliśmy 29.010 zł. To mniej niż zwykle, bo poprzednie lata przynosiły ok. 44.000 zł. Na remonty zebraliśmy 31.480 zł. To więcej niż zwykle. Zwykle zbieraliśmy ok,. 28.000 zł.

W sumie jest 12.000 zł mniej niż zwykle. Czy to jest powód do zmartwienia? Żaden! To może być suma ważna w budżecie rodziny, ale nie trzy i pół tysięcznej parafii z dwoma księżmi, z zatrudnionym kościelnym i organistą, z kościołem, cmentarzem i trzema budynkami kościelnymi, z domem kultury.

Z punktu widzenia utrzymania kościoła jest to suma bez specjalnego znaczenia. Kościół utrzymują ci, którzy do niego przychodzą, którzy każdego tygodnia tyle ile mogą składają na tacę, którzy zamawiają Msze Święte i proszą o wypominki za zmarłych. To tylko na nich proboszcz może liczyć i oni są oparciem dla parafii.

“Wróciło” 61% kopert, ale koperty przecież nie miały nóg. Przynieśliście je ludzie. Wyście je przynieśli.

Dlaczego przynieśliście? Przynieśliście, bo mogliście, bo chcieliście i (mam taką nadzieję) sprawiło wam to radość. I to najbardziej cieszy. Bardziej niż nominalna zawartość kopert.

To naprawdę cieszy, że są ludzie, którzy wierzą, że ten kościół i ta parafia jest naprawdę ich. I na nikim innym, tylko na nich spoczywa obowiązek utrzymania tej parafii. To jest NASZA Winnica.

Cieszy to, że coraz więcej ludzi ma świadomość, że to nie proboszcz zbiera na kolędę, ale parafia się składa, by coś zrobić. To nie proboszcz w tym roku mniej zebrał, ale myśmy mniej zebrali. Jeśli jest to problem, to nie jest to problem księdza, ale parafii. To nie proboszcz w każdą niedzielę zbiera więcej na tacę (a rzeczywiście taca sporo się zwiększyła), ale parafia zbiera więcej. I nie jest to radość proboszcza, bo nie są to jego pieniądze, ale powinna to być radość nas wszystkich. To jest NASZA Winnica. Coraz więc ludzi to rozumie. I za to bardzo dziękuję.

Jeśli część kopert nie wróciła, to znaczy, że jakaś cząstka parafian nie miała co złożyć na ofiarę. Jest to jednak zapewne wąski margines. W większości nie złożono ich, bo nie chciano ich złożyć lub zwyczajnie nie chciało się przyjść do kościoła a sąsiadem głupio się wyręczyć. Innego wytłumaczenia nie ma. Oznacza to, że w poprzednim roku i we wszystkich poprzednich latach spora część parafian składała ofiarę ze względu na proboszcza. A ja takich pieniędzy nie chcę. I wszyscy my, nie chciejmy takich pieniędzy. Na nich nie ma Bożego błogosławieństwa. Ani pożytku – kupione za takie pieniądze gwoździe będą się giąć a położony tynk odpadać.

Nie chciałem tych ofiar jeszcze z pewnego ważnego powodu. Otóż niepraktykujący parafianie mogą mieć często taką błędną świadomość, że wszystko jest w porządku. To jest myślenie w stylu: “W zeszłym roku byłem na Wielkanoc w kościele…, teraz przyjąłem księdza…, dałem mu 50 zł (niech tam ma i się cieszy) i wszystko jest w porządku.”

Otóż nie jest wszystko w porządku. Zabierając możliwość wręczenia łapówki za swój złudny święty spokój, zabrałem jedną z podstaw samooszukiwania się. Może ktoś się zastanowi nad swoim życiem.

Co na to wszystko mówi Słowo Boże? Skoro dzisiaj ma być podsumowanie kolędy to dzisiejsze Słowo powinno nam coś o tej kolędzie powiedzieć.

Jak jest wola Boga, czego Bóg chce? To pytanie zadawałem sobie czytając fragmenty biblijne przeznaczone na dzisiejszą niedzielę. I poruszyło mnie mocno słowo z psalmu responsoryjnego: “Otwórz moje oczy” (Ps 119,18a). Chciałbym, by to zdanie poruszyło i Ciebie, byśmy wszyscy potrafili tak właśnie modlić się do Boga: “Otwórz moje oczy”.

Na co mamy otworzyć oczy?

Najpierw rzecz prozaiczna. Chciałbym, byście zobaczyli z zewnątrz nasz kościół, szczególnie dach i wieżę. Tak dokładnie – jak ktoś ma lornetkę niech popatrzy przez lornetkę. Do wieży podejdź i poskrob ją palcem. Spójrz jak wyglądają drzwi – zwłaszcza te główne.

Spójrz jak wygląda podłoga w naszym kościele.

Zobacz jak wygląda ogrzewanie w kościele. Nie żałujemy i dmuchamy ile się da, ale ta instalacja zakładana była jeszcze za księdza Malinowskiego – to prawie 50 lat. To musi się zepsuć. I powiem wam kiedy się zepsuje – nie wiem, którego roku, ale na pewno w zimie.

Popatrz na ogrodzenia – parkan kościelny, ogrodzenia plebanii, organistówki, domu parafialnego.

Nie patrz tylko na plac kościelny – to akurat nie jest własność parafii. Dobrze, że mamy to co mamy.

Popatrz na to wszystko i… pomódl się. Boga się zapytaj, co ty masz z tym zrobić, od czego zacząć. Niech ci to Bóg podpowie. Nie żartuję – spytaj na modlitwie Boga, jakie najpilniejsze prace trzeba podjąć w parafii.

Rozmawiajcie o tym w rodzinie, zastanówcie się wspólnie i za tydzień niech każda rodzina przyniesie kartkę z odpowiedzią wedle ich sumienia.

Na kartce napisać krótko – “dach” albo “podłoga”, albo “drzwi”, albo “ogrzewanie”, albo “ogrodzenia”.

To jest WASZA Winnica – wy zdecydujcie (z Bogiem w sercu), co jest dla niej w tej chwili najlepsze.

Czy każda rodzina może wrzucić kartkę? Tylko ta, która wrzuciła wcześniej kopertę? Nie! Mogą też wrzucić kartkę rodziny, które nie złożyły żadnej ofiary, bo zwyczajnie nie mogły. Wiem, że jak nie macie pieniędzy, to macie na pewno ręce do pracy i miłość do tej parafii, i modlitwę za nią. To często będzie dar największy. Jesteście z nami.

Chcę, by Bóg wam na to wszystko otworzył oczy. I ufam, że otworzy.

Są jednak ważniejsze sprawy, na które trzeba otworzyć oczy.

To, że mamy 12.000 zł mniej w kasie to żaden problem. Problemem jest co innego. Problemem są ludzie, którzy tak naprawdę, praktycznie, na co dzień, żyją poza Kościołem. Którzy sporadycznie są w kościele, którzy przez lata zaniedbują spowiedź i komunię, zarzucili wszelką modlitwę. To jest mniej więcej trzecia część parafii. Uznali, że Bóg, tak naprawdę, jest im do niczego nie potrzebny.

Mam przekonanie, że w wielu naszych domach “ojcze nasz” wypowiadane w czasie kolędy to jedyne “ojcze nasz” w ciągu roku.

Otwórz oczy i zobacz tych ludzi. To nieprawda, że to nie nasz interes, jak oni żyją. To jest nasza sprawa, i to jest nasza za nich odpowiedzialność. I nie o 12 tysięcy, których nie przynieśli do kościoła tutaj się rozchodzi a o ich nieśmiertelne dusze.

Co robimy, by dać im przykład, by przemówić do rozsądku, by zanieść ewangelię, by przyprowadzić do Jezusa? A może, niejeden raz, jesteśmy przyczyną zgorszenia?

Panie, otwórz moje oczy, bym widział. Otwórz oczy, bym widział potrzeby tej parafii. Nade wszystko proszę, bym widział ludzi, którzy Cię potrzebują a nie znają Ciebie, bo żyją bez Ciebie. Proszę Cię, o Ducha Odwagi i Mądrości, bym bez lęku i właściwie umiał do nich dotrzeć, bym chciał i umiał iść i głosić im Ciebie, Twoją Miłość i Miłosierdzie. Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi, tej Winnicy. Amen.

Chciałbyś, by inni przeczytali to kazanie?

To skomentuj i udostępnij!

Dziękuję

 

13 komentarzy do “Otwórz moje oczy

  1. Dziękuję za formę podsumowania kolędy i przejrzyste przedstawienie tego co najważniejsze w życiu parafii. Podsumowanie, które buduje współodpowiedzialność parafian za życie swojej parafii. Taka kolenda buduje ducha wspólnoty, a to jest ważniejsze niż pieniądze.
    Niech Bóg księdzu i współnocie winnickiej błogosławi.

  2. Szczęść Boże,
    piękne jest podejście księdza do finansów, odpowiedzialności za parafię…..wzruszyłam się (łzy pociekły).
    Niech Dobry Bóg błogosławi księdzu i wynagrodzi obfitością swoich łask .

  3. Bardzo mi się podoba ten eksperyment. Myślę że odpowiedzialność parafian za wspólnotę i stosunek proboszcza i księży do parafian to dwie strony tego samego medalu.( A może jest ich jeszcze więcej?). Ksiądz Zbigniew jest zadowolony z 61%, a niejeden zrugałby ludzi że go zawiedli. Jestem bardzo ciekawa dalszego przebiegu eksperymentu – co będzie teraz i przy następnej kolędzie? Jak zaprocentuje to, że ksiądz puścił parafian na trudną drogę wolności, zamiast prowadzenia za rączkę? Zamiast wypomnieć że szklanka jest do połowy pusta, podziękował i docenił że w połowie pełna? Myślę że będzie dobrze! Zresztą widać, że to spójny i rozwinięty zamysł zmierzający do dobrowolnego przyjęcia odpowiedzialności. To poważna decyzja do której człowiek musi dojrzeć. Jasne że łatwiej odhaczać wypełnione obowiązki (niedziela, koperta, paciorek) i mieć spokój.
    Cała sprawa przypomina mi moje osobiste doświadczenie. Mamy 3 nastoletnich dzieci – juz duże ale nie samodzielne. Chciałabym żeby wypełniały różne obowiązki (sprzątanie, zakupy itp), bo to potrzebne rodzinie. Ale czy dawać im zadania i egzekwować do skutku, czy powiedzieć co potrzeba i zostawić wolność? Przyjąć odmowę, nie karać i nie potępiać za brak współpracy? Głęboko wierzę, że to drugie, że odpowiedzialność i troska rozwijają się w warunkach wolności. Tak właśnie się staram. Ale często prace leżą odłogiem a ja czuję się zawiedziona i opuszczona. Dzięki temu, że kocham dzieci, stosunkowo łatwo z tego wychodzę. Kiedyś jednak robiłam inaczej, tak jak to było w moich czasach: nakaz, suszenie głowy, wypominanie niedociągnięć, rozczarowania. Takie motywowanie do doskonałości przez manipulowanie poczuciem winy. Dzieci były oczywiście złe, prace wcale nie lepiej zrobione, a ja czułam się fatalnie. Nic dziwnego, wiecznie coś było nie tak, zawsze szklanka prawie pusta. Miałam poczucie że otaczają mnie leniwi niewdzięcznicy, na których nie mogę polegać i nieustannym mozołem muszę zmuszać do zachowań prospołecznych. Mam nadzieję, że to już nie wróci. Wydaje mi się jednak że taka wizja i nastawienie są udziałem wielu proboszczów 🙁
    Strasznie zazdroszczę tym ludziom z Winnicy.

  4. Wow… Cóż jestem z Księdza Dumna!!!! Chwała Panu! Cieszę się i chyba przeprowadzę vs przeprowadzimy się się do Winnicy:)

  5. Takie kazania objaśniające sens kolendy i składanych ofiar powinny być standardem w każdej parafii. Powinny mieć miejsce tak to przedkolendowe jak i to po odbytej kolendzie. To jest swoiste otwarcie oczu na sens i potrzebę ofiar nie tylko pieniężnych. W tych kazaniach nagromadził Ksiądz mnóstwo mądrych godnych głębokiego rozważenia refleksji. Bardzo dziękuję za te nauki. Módlmy się o jak najwięcej takich duszpasterzy.

  6. Cieszę się, że są już takie eksperymenty w naszych parafiach, jak ten w Winnicy. Uczą one inaczej patrzeć na parafię, na księży, którzy służą w tej parafii. Parafia, to jakby nasz drugi dom. Wcale nie mniej ważny, niż ten w którym mieszkamy. To ksiądz właśnie z tej parafii, tej wspólnoty – naszej wspólnoty towarzyszy nam przez całe życie. To on chrzci, modli się za parafian, przed Bogiem odpowiada za wszystkich, przygotowuje do I komunii świętej, udziela sakramentu pokuty, odprawia Msze święte, za nas. Chodzi po kolędzie, modli się za nas i z nami – błogosławi, udziela ślubu i na samym końcu odprawia Mszę pogrzebową i odprowadza na cmentarz.
    Myślę, że przyzwyczailiśmy się do tego. To takie normalne, zwykłe, bo tak zawsze było. Bo mnie się to po prostu należy.
    A tak nie jest. To nasza wspólna sprawa i wspólna odpowiedzialność, również finansowa.
    I ksiądz nie robi tego dla siebie, ale dla każdego, często nie myśląc o sobie.
    Jeżeli chodzi o tych, którzy się zagubili, odeszli od Boga od Kościoła. To nie tylko na kapłanach spoczywa odpowiedzialność za nich przed Bogiem, ale również na każdym z nas. A może właśnie zacząć wspólną modlitwę właśnie za tych pogubionych. Za nich również umarł Chrystus.

  7. Szczęść Boże!
    Pisałem już do Księdza ze swoimi przemyśleniami na temat pomysłu Księdza. Cieszę się, że pomysł “obrodził” i mam nadzieję, że wielu parafianom otworzy oczy na rzeczy najważniejsze. Najbardziej cieszy człowieka pełen kościół ludzi. Wydaje mi się, że w Polsce za bardzo odseparowaliśmy ludzi od kościoła (materialnego) co doprowadziło do podziału na “moje” i “twoje”. Mój teść wciąż mi powtarza, że dziećmi w kościele powinni się zajmować księża i zakonnice, zaś świecki i żonaty powinien grzecznie siedzieć w ławce. Podoba mi się podejście Księdza do parafian. Życzę dalszych sukcesów, pełnego kościoła ludzi, którzy przyszli nie dlatego, że “taka jest tradycja”, ale dla Boga żywego, który kocha wszystkich. Życzę parafian zaangażowanych, zewangelizowanych i ewangelizujących, aby nie trzeba było pisać kartki, co oni widzą do naprawy w Domu Bożym, lecz aby sami dostrzegali, że świątynia potrzebuje ich pracy. Wydaje mi się, że spełnienie moich życzeń przeniesie się na troskę tych ludzi o dom, gdzie dostaną proszę wybaczyć moje określenie- towar najważniejszy- Zbawienie!
    Z Bogiem!

  8. Moim zdaniem nalezy zyc jak najskromniej bo im wiecej wydajemy tym wiecej ponosimy podatkow i innych haraczy.Nie da sie tego wszystkiego opisac ale jestesmy torpedowani finansowo z kazdej strony.Ja pracujac od naj mlodszych lat dorobilem sie starego roweru,nie stac mnie na samochod,zdrowie tez nie dopisuje,szkolone chamy tez nic nie pomoga i jak tu zyc?A lekarstwa prawie wszystkie na 100%.Do specjalistow i rehabilitacji nie ma szans,prawie kazdy chce koperty.Zamiast plotu czy nie posadzic zywoplotu,zamiast organisty nagrac na CD/bylem na takiej Mszy Sw.i swietnie to i tanio/ale do tanca trzeba dwojga.Ja rozumiem ze wszystko kosztuje,ale dlaczego musimy placic za sakramenty i inne poslugi.My starsi nie mamy miejsca na starosc,czy taki jest problem aby nie ogladajac sie na unie,zamontowac kontenery lub jakis barak aby tam mozna bardzo skromnie wegetowac,a moze prace by mialo pare osob,ale icki na to nie pozwola bo sa zaraz przepisy itd.Prosze zrozumcie ze nie kazdy ma zycie na poziomie,nie zasluzylismy sobie ale taka jest rzeczywistosc,zyje sie coraz gorzej itd

    1. à propos czego ten komentarz?
      bo chyba nie kazania powyżej?

      1. Drogi Ksieze zyjemy w innych srodowiskach i dlatego nie zrozumie syty glodnego.Tylko dialog moze dac konkretne zrozumienie.Jestesmy wszyscy grzeszni i popelniamy bledy,Tak jak Kzieza i ja.Jezeli jedna ze stron bedzie bronic uparcie swoich racji to bedzie”mowil dziad do obrazu a obraz do dziada ani razu”Pozdrawiam serdecznie.Stanislaw

        1. Panie Stanisławie! Wydaje mi się, że Pana komentarz w jakiejś części dotyka tej sprawy kazania, jednak przebija przez to zgorzknienie z powodu przeżywanych trudności. Ksiądz wyraźnie określił w kazaniu, że najważniejszym dla niego problemem są ludzie, którzy nie pojawiają się w kościele i potencjalnie mogą nie dostąpić zbawienia. Wśród Polaków pokutuje postawa, że zawsze i każdemu trzeba dać. Wydaje mi się, że taka postawa jednak doprowadza do powstania samonapędzającego się błędnego koła. Jedni dają, bo uważają, że trzeba. Inni biorą, bo może olśniły ich blaski kasy, może im głupio nie przyjąć, a potem nie potrafią już inaczej. Brakuje nam jasnej komunikacji, empatii jednych do drugich. W tym wszystkim jednak faktycznie najważniejsze jest jednak zbawienie człowieka. Jezus komentując ubogą wdowę, która wrzuciła jeden grosz nie powiedział, że to zdzierstwo, lecz stwierdził, że jej ofiara była największa, choć w wartości realnej była najniższa ze wszystkich. W końcu nasz grosz powinien być ofiarowany Panu Bogu, a nie konkretnej osobie, pomimo tego, że pieniądze służą całej wspólnocie parafialnej. Może warto podejść do proboszcza własnej parafii i porozmawiać z nim na temat Pańskiej sytuacji i wyjaśnić obawy. Jasne sytuacje czynią przyjaciół… Z Bogiem!

        2. To w ramach dialogu prezentuję torpedę finansową, którą uderzam w swoich parafian.
          torpeda
          Taka kartka wisi u mnie na drzwiach kancelarii.
          A każda ofiara jest kwitowana z podobnym dopiskiem, żeby nikt nie miał wątpliwości:
          torpeda2

          A w ramach pracy domowej proszę o przygotowanie kosztorysu 100 metrów ogrodzenia
          w formie żywopłotu z ligustru oraz najprostszego ogrodzenia z paneli drucianych.

  9. Bardzo esencjonalne podsumowanie problemu finansowania parafii, myślę ,że jest to zjawisko uniwersalne.Nie wiem dlaczego tak się dzieje ,gdzie tkwi przyczyna,ale wielu ludzi ,nie zdaje sobie sprawy, że to my parafianie jesteśmy odpowiedzialni za nasz kościół.Jest grupa ludzi, która uważa, że ksiądz ma pieniądze, ale ksiądz ma, gdy my damy.
    Myślę, że przed nami długi proces budowania ,,parafialnego społeczeństwa obywatelskiego”, żebyśmy poczuli się współodpowiedzialni za naszą parafię-to nasza wspólnota.
    Znam ludzi, którzy księdza traktują , jak ekonoma , który tylko wymaga i pogania.
    A tu idzie o to, aby to była wewnętrzna potrzeba i imperatyw. Jak mówią starsi ludzie za komuny było inaczej, ludzie lgnęli do kościoła i jakby na przekór trudom dawali duże ofiary.
    Od kiedy ,, przyszło nowe” jest gorzej i trudniej, ale ja uważam,że jest to okres przejściowy. W naszych parafiach nie brak ludzi mądrych i odpowiedzialnych, ale jak przyciągnąć tę 1/3 , która nie przychodzi do kościoła i nie ma pojęcia jaki jest stan faktyczny. Zgadzam się z księdzem, to nie tylko problem i zadanie do księdza,ale przede wszystkim zadanie dla tej grupy, która wierzy, praktykuje i swoim życiem przyciąga swojego sąsiada, kolegę ……. . To jednak jest proces i to jeszcze potrwa.

Skomentuj Stanislaw Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *