Opublikowano 19 komentarzy

Słowo z mocą

29 niedziela zwykła, A, Iz 45,1.4-6; Ps 96,1.3-5.7-10ac; 1Tes 1,1-5b; Mt 12,21; Mt 22,15-21; Winnica 19 października 2014 roku.

Chcę dziś mówić o słowie z mocą.

Zacznijmy od spojrzenia na drugie czytanie. Paweł zaczyna swój list do Tesaloniczan od wspomnienia swojej bytności w tym mieście. To był dobry czas i dobre wspomnienia. Nie wszystkie co prawda, ale do tego zaraz dojdziemy. Paweł wspomina swoje głoszenie słowa. Pisze: “Nasze głoszenie Ewangelii wśród was nie dokonało się przez samo tylko słowo, lecz przez moc i przez Ducha Świętego, z wielką siłą przekonania.” (1Tes 1,5ab)

Wspomina zatem nie tylko słowo, ale też moc tego słowa.

Co działo się w tej Tesalonice? Zaglądając do innych fragmentów Pisma Świętego okazuje się, że wystarczyły trzy kazania Pawła w synagodze, by w mieście wybuchły zamieszki. Wierzący wysłali Pawła do sąsiedniego miasta, by go chronić. Jednak i tam dopadli go przeciwnicy z Tesaloniki, którzy i w tym mieście wywołali kolejne zamieszki.

To była reakcja na słowo Pawła – prawdziwie wybuchowa. I tak chyba miało być, bo Paweł pisząc o mocy używa słowa δυναμει (dynamei). Od tego słowa wziął się dynamit. Paweł swoim słowem wysadził Tesaloniki. Dodajmy – nie tylko Tesaloniki. To była częsta reakcja ma jego kazania. Paweł miał w sobie kaznodziejski “power”. Dosłownie – Anglicy w swoich Bibliach mają tu właśnie słowo “power”.

Nie mogło być inaczej z Pawłem, skoro poważnie traktował naśladowanie Jezusa. Słowo Jezusa pierwsze miało w sobie “power”. To było słowo z mocą. Słowo wywoływało reakcję, sprzeciw. Po słowie Jezusa także potrafiły wybuchnąć zamieszki.

Słowo Jezusa było inne niż innych nauczycieli. Ewangelista Mateusz daje świadectwo: “Gdy Jezus dokończył tych mów, tłumy zdumiewały się Jego nauką. Uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak ich uczeni w Piśmie.” (Mt 7,28-29)

Ludzie mówili: “Cóż to za słowo? Z władzą i mocą rozkazuje nawet duchom nieczystym, i wychodzą.” (Łk 4,36bc)

I takie słowo jest i dzisiaj potrzebne w kościołach. Słowo z mocą.

Słowo, które słyszysz powinno mieć moc. Różnie się to będzie objawiać. Może cię potrząsnąć, wnerwić. Może cię skręcać, drażnić. Możesz zgrzytać zębami, zaciskać pięści. Możesz się pocić lub drżeć ze strachu. Może też być inaczej. Możesz się unosić, padać, skakać. Możesz płakać ze szczęścia i nawracać się. Możesz być uzdrowiony. Możesz umierać i wracać do życia.

Jednego tylko nie możesz – ziewać.

Ksiądz ma głosić Słowo Boże. A Słowo Boże “Żywe (…) jest (…), skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne, przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu musimy zdać rachunek.” (Hbr 4,12-13)

Jeśli słowo, które słyszysz w kazaniu nie uderza w ciebie, to znaczy, że jesteś głuchy, że zamykasz się na Boga, że tak naprawdę, tego Boga masz gdzieś… Albo też ksiądz, którego słuchasz zamiast głosić słowo to pitoli.

Przepraszam, może ktoś się poczuje urażony tym słowem. Sprawdziłem jednak w słowniku – nie jest ono zaliczone do wulgarnych tylko do potocznych. Słowo “pitolić” znaczy: grać nieumiejętnie na jakimś instrumencie, rzępolić, dyndolić, dryndolić, brząkać, mówić głupoty, niedorzeczności, kłamać, łgać, zmyślać. (źródło: http://sjp.pl/pitoli%E6 dostęp 18.10.2014)

Ucz się odróżniać kaznodziejskie rzępolenia od głoszenia.

I szukaj Słowa.

Szukaj Słowa, choć to jest niebezpieczne.

Symeon do Maryi powiedział: “Twoją duszę miecz przeniknie.” (Łk 2,35a) Miał tu na myśli ból serca Maryi patrzącej na Ukrzyżowanego.

Gdy jednak ty spotkasz Słowo, to twoje serce miecz przeniknie. I zrozumiesz to kazanie.

Szukaj Słowa, choć to jest niebezpieczne. Słowo Boże to dynamit – może wysadzić twoje życie.

Chyba, że wolisz kaznodziejskie plumkanie, które nie będzie miało żadnego odniesienia do twojego życia i żadnego znaczenia w twoim życiu.

Chyba, że jesteś duchowo głuchy. I jest ci z tym dobrze. To jest jednak droga do piekła. Nie idź tam.

Szukaj Słowa z mocą.


Gdy widzę komentarze, to wiem, że ktoś to czyta.
Jeśli polubiłeś to kliknij "lubię to", 
skorzystaj też z innych przycisków społecznościowych,
niech rzecz się szerzy.

19 komentarzy do “Słowo z mocą

  1. Szcęsc Bože.Serdecznie dziękuję za wspaniale homilije,jest prawdziwe i bardzo aktualne na czas dzisiejszy…Niech Bog blogoslawi.

  2. Poplątały nam się pojęcia kazanie- homilia. Kazdy ksiądz powinien najpierw głosić z mocą słowo Boże (jeśli nim żyjei jest dobrym pasterzem), ale ostatnie kilka lat to widzę w swojej parafii najemników. A proboszcz nic nie widzi i nie słyszy. Jak mlodzi adepci fruwają w obłokach. Dobrze,że można posłuchać lub poczytać mądrych kazań i rekolekcji w internecie, ale nie kazdy ma taką możliwość . Mam nadzieję że rekolekcjami o. Jędrzejewskiego ksiądz się podzieli. Wspaniały duszpasterz no i
    o. A.Szustak, ks. Pawlukiewicz itp. Z Panem Bogiem. Pozdrawiam.

  3. Często podczas czytania Słowa Bożego i kazania mimo szczerych chęci moje myśli błądzą gdzieś daleko.Wtedy szybko modlę się do Św. Michała Archanioła aby zabrał “duchy złe ,które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą” ,bo wiem,że im zawdzięczam te rozproszenia.To naprawdę pomaga.W mojej parafii po niemal każdej Mszy Św. modlimy się do Św. Michała Archanioła.Może dobrze byłoby modlić się przed Mszą Św.? Ja o ile zdążę i nie zapomnę staram się to robić. Okazuje się ,że lepiej odbieram kazania księdza,którego uważałam dotychczas za nudziarza.

  4. Paweł mówił “z wielką siłą przekonania.”
    Można mówić pięknie ale bez przekonania a wtedy to już “pitolenie”.
    Przekonanie rośnie wtedy gdy uznajemy Słowo Boże za najważniejsze, fundamentalne, że tylko Bóg ma rację. Ale my nie chcemy odrzucić tradycji i wtedy kombinujemy jak to przypasować i “pitolimy” bez przekonania. Powiemy, że Paweł miał lepiej w tamtych czasach, początkach chrześcijaństwa. Ale to kłamstwo; był faryzeuszem i Żydem z całym balastem tradycji.
    Paweł uznał wszystko za śmieci byle pozyskać Chrystusa a My ???

  5. Bóg zapłać za kazanie! Nic dodać, nic ująć. Przeczytałam również komentarze, niejednokrotnie świadczące o głębokim przemyśleniu tematu. Chciałabym również podzielić się moimi osobistymi doświadczeniami. Jeszcze kilka lat temu byłam zamknięta na Słowo Boże. I dopóki to zamknięcie trwało, przypuszczam, że choćby nie wiem jak charyzmatyczny był kaznodzieja, moje uszy i tak zostałyby zamknięte, bo taka była moja decyzja, nawet jeśli sobie z podjęcia tej decyzji nie zdawałam do końca sprawy. Potem przyszedł czas, gdy Jezus mnie dotknął. W tym też była moja decyzja. I zaczęłam SŁYSZEĆ. Słyszałam, co Bóg mówi do mnie również w kazaniach, które były przez wiele osób określane jako wyuczone, oklepane ględzenie, zlepek truizmów.
    Bardzo cenię sobie głoszenie Słowa z mocą i zdarza mi się trochę pofatygować, by takiego głoszenia posłuchać. To prawda, bez większego trudu można wyczuć, czy dany ksiądz sam żyje Słowem. W mojej ówczesnej parafii nie w każdy dzień powszedni odprawiana była wieczorna Msza. Więc gdy miałam potrzebę, jechałam do którejś z sąsiednich parafii. I tak kiedyś pojechałam do najbliższej – 30 min. rowerem po leśnych wertepach. Po Ewangelii klapnęłam na ławkę – teraz sobie posłucham. A tu niespodzianka – nie ma kazania, od razu modlitwa powszechna. Cała Msza 18 minut, prawie o połowę krócej, niż mój dojazd do kościoła. Potem już jeździłam rowerem do parafii oddalonej o ok. 10 km., prowadzonej przez księży marianów. Tam zawsze można było nasycić się Słowem Bożym.
    Bywają kazania takie, że “potrząsną” każdym, ale nie wiem czy równocześnie będą dla kogoś impulsem do zmiany życia. Są kazania – powiedzmy mierne. I to też nie znaczy, że Bóg w tym czasie nie odmieni niczyjego serca, że nic do nikogo nie dotrze.
    Dziękuję Bogu za każdą Eucharystię i tym samym za każde kazanie. A przed tym, gdy ksiądz zacznie czytać Ewangelię, proszę Ducha Świętego, by go poprowadził, a mnie uzdolnił do usłyszenia Słów Boga.

    1. “Słyszałam, co Bóg mówi do mnie również w kazaniach, które były przez wiele osób określane jako wyuczone, oklepane ględzenie, zlepek truizmów.” Niezbyt precyzyjnie wyraziłam się w tym miejscu. Chodziło mi raczej o to, że podczas słuchania kazania przychodziło zrozumienie i odniesienie do własnego życia Słowa usłyszanego chwilę wcześniej, podczas Ewangelii

  6. Wydaje mi się, że Słowo Boże ,żeby dotykało naszego życia powinno być wcześniej przed proklamowaniem tego Słowa ,powinno zawierać proste wprowadzenie przed każdym czytaniem a potem możliwość refleksji nad tym Słowem, nawet podzielenie się na forum wspólnoty słuchającej . To byłby model najlepszy ale na Mszy Św.gdzie jest bardzo dużo obcych sobie ludzi jest to niemożliwe dlatego ważne są małe wspólnoty na wzór Maryi z Nazaretu. Bardzo dobrze że mamy takich wspaniałych kapłanów jak Ojciec, którzy przybliżają nam te Słowo Boże i możemy konfrontować się z Nim a przez to zmieniać coś w naszym życiu. Dziękuję.

  7. Ja to mam szczęście ?Nie dość że obaj księża w mojej parafii głoszą z mocą to jeszcze tutaj sobie poczytam I jaka jestem nakarmiona! Choć czasem życie boli to zawsze mam gdzie rany opatrzec Dziękuję Bogu za kapłanów! ?

  8. To prawda, ja też rzadko słyszę w kościele słowo “z mocą”, niestety.
    Ale posłuchajcie, kochani współkomentujący – nie ma co załamywać rąk! Kiedyś przeczytałam w pewnym katolickim miesięczniku artykuł, gdzie przytoczono czyjeś świadectwo sprzed kilkudziesięciu lat – osoba była zdegustowana nudnymi kazaniami jakiegoś księdza, ale którejś niedzieli, po mszy św., została dłużej w ławce. Wychodząc, usłyszała w bocznej nawie czyjś szloch. Podeszła do płaczącego mężczyzny, zapytała, co się stało, czy może pomóc itp. Mężczyzna wyznał, że płacze, bo dzisiejsze kazanie tak go poruszyło, że poczuł i uwierzył, że Bóg go kocha i czeka, by się nawrócił. I teraz płacze ze szczęścia…

    Ja od czasu przeczytania tego świadectwa zawsze dziękuję Bogu za każde kazanie – gdy mnie poruszy, to właśnie za to, a gdy ledwo wytrzymałam do końca, to dziękuję za to, że na pewno jest w kościele ktoś, komu potrzebne dziś były te właśnie, a nie inne słowa.

    Jeszcze taka dygresja: bardzo nie lubię, gdy ludzie chwalą jakieś kazanie, bo było “takie ładne”… To tak, jak czasem o jakiejś mszy św. mówią, że “ładnie się dziś odprawiało”. I nic więcej. Było ładnie, ale nic się w środku, w sercu, nie zmieniło. Gdy sama słyszę czasem takie “ładne” kazanie, to jest mi zwyczajnie przykro. Czasem ksiądz powie wiersz (w mojej parafii), owszem, nawet ładny, kiedyś nawet ludzie bili brawo, ksiądz proboszcz pochwalił księdza-poetę, ale miałam wrażenie, że jestem na akademii albo innym przedstawieniu, za to w ogóle nie usłyszałam komentarza do Słowa Bożego czytanego kilka minut wcześniej. Nawet się nie denerwuję, tylko jest mi jakoś smutno w środku, bo Słowo było tak ważne (zresztą zawsze jest przecież ważne), ale stało się tylko pretekstem do wygłoszenia ładnego przemówienia. Szkoda.
    Nadzieja tylko w tym, że (jak pisałam wyżej) może był dzisiaj w kościele ktoś, komu akurat taka poezja, i właśnie dziś, była potrzebna? 🙂

    Za to zdarza się, że kazanie jest wygłoszone topornie, znam nawet takiego księdza, który się porządnie zająkuje – ale tyle mocy Bożej, co w jego kazaniach, to ze świecą szukać po innych kościołach! Chwała Bogu za wszelkie niemoce w mówieniu i wszelkie takie toporności! Bo wtedy sama moc Boża zstępuje i ludzi dotyka! 🙂

    1. Dopiszę jeszcze, że tajemnica głoszenia Słowa z mocą lub bez niej tkwi chyba w tym, czy dana osoba (np. ksiądz) sama żyje tym Słowem, które głosi. Jeśli Słowo Boże działa z mocą w księdzu i mówi on na kazaniu o tym, co zna, bo sam tego doświadcza w życiu ze strony Boga, to jego mówienie nie będzie ględzeniem ani “ładnym” kazaniem, lecz kanałem działania Ducha Świętego. Świadek dzieli się tym, co widział, słyszał, doświadczył, a nie tylko naucza czy poucza. To się wyczuwa.

  9. A Słowo Boże „Żywe (…) jest (…), skuteczne… przenikające… zdolne osądzić pragnienia i myśli serca. Głoszący jest narzędziem Boga .Mam tego głęboką
    świadomość.
    Jak lepiej głosić, pitu pitu (głaskanie po główkach), czy z odważniej? ( z grubej rury drobnym śrutem)
    Są dwie drogi: życie, lub śmierć. Albo z Bogiem , lub bez Niego .
    Zarzucono mi , że ,,ostrzejsze ,,głoszenie może zamknąć serce na Boga, lub stworzyć dystans

    Osobiście lubię konkrety, nie bla bla

  10. Ja myślę jak pani Basia. W kościele jest dużo nauczycieli,ale nie każdy potrafi nauczyć.Czasami trafi nam się taki nauczyciel,który od samego początu w krótkim kazaniu powie tak dużo ,że starczy nam i zapadnie w sercu na bardzo długo.Ale obecnie jest lub spotyka się takich coraz mniej.Nie lubię na tomiast jak w kościele wygłasza się polityczne podteksty , zawsze mie to denerwuje i pragnę wyjść z kościoła jak naj szybciej. Idę do kościoła by moje serce napełniło się do syta bym mogła tym podzielić się z innymi głodnymi. Niewiem czy dobrze określiłam to co czuje , nie jestem uczoną , jestem prostą osobą i lubie prostą mowę. Szczęść Boże wszystkim.

    1. Być może jest nadmiar nauczycieli a niedobór świadków.

  11. To smutne ale prawdziwe,rzadko slychac Slowo Boze!Przez dwa letnie miesiace bylo -byle szybko i byle jak!(mimo ze w pieknych kosciolach z tradycjami) a rkord padl w pewien poniedzialek( w niedziele nie moglem) o 18-tej w Przepieknym kosciele w Ornecie na Warmi!-“ksiaze”czesto spogladajac na zegarek rozprawil sie z Msza Swieta w ………….?
    zgadnijcie!!!!……….25 minut!!!!!!
    Szczesc Boze!

    1. A co powiecie na mszę niedzielną – całe 40 minut razem z koronką i kazaniem!!!

      Msza ślubna całe 30 minut!!!

      To naprawdę woła o pomstę do nieba. Muszę jak najszybciej zgłosić naszego proboszcza do DDAK.

      1. Szcęsc Bože.Serdecznie dziękuję za wspaniale homilije,jest prawdziwe i bardzo aktualne na czas dzisiejszy…Niech Bog blogoslawi.

  12. Dlaczego wszechmocny Bóg wybiera by ludzie mówili o nim innym ludziom?
    Czy dlatego, że taka jest miłość? Bo miałby inaczej tylko niewolników?
    Przychodzi mi do głowy ta bajka z dzieciństwa “Za siedmioma górami, za siedmioma lasami….” Jest wymarzony skarb, szczęście – ale każdy z osobna musi w to uwierzyć i zdecydować na poszukiwanie.

  13. Niestety, najczęściej mamy do czynienia z pitoleniem. A najbardziej wtedy, gdy odczytywane są listy pasterskie biskupa albo episkopatu.
    Kiedy po niedzielnej mszy w moim parafialnym kościele po raz kolejny wychodzę głodna, wracam do domu, siadam przed komputerem i szukam w internecie sytych pastwisk. Dzięki Bogu i niektórym duchownym, którym się chce głosić Ewangelię zamiast moralności, znajduję. Bez tego już dawno popadłabym w duchową anoreksję.

    1. Barbaro, masz prawo odczuwać święty gniew z powodu tzw pitolenia, masz prawo wymagać rzetelnego przygotowywania kazań przez kapłana, ale masz też obowiązek czynienia dobra i ofiarowania miłości bliżniemu poprzez modlitwę w jego intencji, aby wzrastał duchowo i chodził w mocy Ducha Świętego. Karmić się dobrym słowem to jedno. Wstawiać się w modlitwie za brata w wierze to drugie -równie ważne. A potem … Cieszyć się jego postępami w głoszeniu Kazań

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *