Boże Narodzenie, Msza w nocy – Pasterka, Iz 9,1-3.5-6; Ps 96,1-3.10-13; Tt 2,11-14; Łk 2,10-11; Łk 2,1-14 ; Winnica 25 grudnia 2017.
Nie było miejsca dla Ciebie * w Betlejem w żadnej gospodzie * i narodziłeś się, Jezu, * w stajni, w ubóstwie i chłodzie. (…) A dzisiaj czemu wśród ludzi * tyle łez, jęków, katuszy? * Bo nie ma miejsca dla Ciebie * w niejednej człowieczej duszy!
***
Opowiadają o proboszczu, który doglądał we wszystkich szczegółach przygotowań do procesji eucharystycznej. Sprawdził i obleciał wszystko – niosących chorągwie, składy kobiet do feretronów i poduszek. Dał ostatnie instrukcje dziewczynkom sypiącym kwiaty i ministrantom. Śpiewy z organistą zostały ustalone. Wszystko perfekcyjnie przygotowane. I ruszyła procesja w idealnym porządku i zegraniu. Tylko jeden mały ministrant nie szedł na swoim miejscu, tylko z boku ciągnął proboszcza za ornat. Nie pomogły dwa syknięcia przywołujące chłopca do porządku.
- Czego chcesz? – zezłoszczony odezwał się do ministranta.
- Proboszcz nie włożył hostii do monstrancji.
Tak mogą wyglądać nasze święta Bożego Narodzenia. Możemy w nich pamiętać o wszystkim, przygotować, upiec i posprzątać wszystko. I… zapomnieć o Bogu.
Z pewnością o Bogu zapomnieli ci, których święta nie skłoniły do spowiedzi, którzy nawet dzisiaj, mimo że wielu przypomina sobie o kościele, nie przyjdą na żadną Mszę świętą.
Nie do nich jednak kieruję to kazanie, bo zwyczajnie go nie usłyszą. Kieruję je do nas wszystkich, obecnych w kościele, pomnych już, że można urządzić eucharystyczną procesję bez hostii w monstrancji.
Święty Paweł w Liście do Tytusa pisał: „Poucza nas [łaska Boga], abyśmy wyrzekłszy się bezbożności i żądz światowych, rozumnie i sprawiedliwie, i pobożnie żyli na tym świecie.” (Tt 2,12)
Zauważmy, że pisze to, poprzez swojego ucznia, do Kościoła. Zatem będąc w Kościele ciągle trzeba toczyć w sobie walkę i zmagać się z własną bezbożnością, z własnymi żądzami, z własną głupotą niekiedy, i z brakiem sprawiedliwości, którego my jesteśmy przyczyną, sprawcą.
Chciałbym zostawić żądze światowe, rozum i sprawiedliwość na inne kazania a zatrzymać się jedynie przy bezbożności względnie pobożności jako pojęciami przeciwstawnymi.
Bezbożność została określona mianem „ἀσέβεια” (asebeia) pobożność zaś terminem „ευσεβως” (eusebos). Oba te wyrazy mają wspólny rdzeń „σέβω” (sebo), który znaczy „oddawać cześć, uwielbiać”. Pierwszy wyraz ma przedrostek „ἀ”, który oznacza przeczenie (a-teizm, a-gnostyk). Drugi wyraz ma przedrostek „ευ” oznaczający coś dobrego. Mamy go w najpiękniejszym greckim słowie „εὐαγγέλιον” (euangelion) czyli ewangelii – dobrej nowinie – eu-angelion. Mamy też w najgorszym słowie – eutanazja, czyli (niby) dobra śmierć.
Widzimy zatem, że oddawanie czci Bogu, uwielbianie Go może nie tylko przybrać formę zaprzeczenia, braku – po prostu nie oddajemy Mu należnej czci, ale może przybrać formę niewłaściwą, wypaczoną. Skoro trzeba „dobrze” uwielbiać Boga, to znaczy, że może się zdarzyć, że ktoś to uwielbienie może praktykować w złej formie.
I nie chodzi tu o to, że odmówimy złą modlitwę, nie ten tekst, nie tę litanię, pomylimy „zdrowaski” w różańcu. Istota, jak bardzo często, kryje się w ludzkim sercu.
Pewnie to ponad miarę skomplikowałem. Pan Jezus wyjaśniał to prosto w przypowieści o faryzeuszu i celniku, którzy modlili się w świątyni: Modlitwa celnika była pełna pokory a faryzeuszowi zaś zdawało się, że się modli, bo jedynie chwalił się: „Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam.” Jezus stwierdza, że „modlitwa” faryzeusza i jego „pobożne życie” nic nie są warte. (por. Łk 18,10-14)
Jest czasami tak, że nasze pobożne życie jest zasłoną dymną naszej bezbożności.
Biskup Ryś opowiadał historię, którą usłyszał od biskupa Dajczaka: Dajczak wychodził ze swoimi wspólnotami w diecezji koszalińskiej do ewangelizacji, a jedna wspólnota w jego diecezji powiedziała mu, że nie mogą z nim pójść, bo mają adorację Najświętszego Sakramentu. I biskup Edward odpowiedział im… mało konwencjonalnie. Powiedział tak: „to wy idźcie sobie na adorację tylko się nie łudźcie, że tam będzie Pan Jezus”. Oni musieli być bardzo zdumieni, że w tej hostii nie będzie Pana Jezusa. A biskup Edward brnął dalej i powiedział: „bo Pan Jezus pójdzie z nami na ewangelizację”. (20 minuta https://youtu.be/tsuugMDrBns)
Kiedy bezbożność dotyka chrześcijańskiego życia? Staje się tak wtedy, gdy następuje rozdzielenie w życiu człowieka jego sfery duchowej i rzeczywistości, w której żyje.
Praktyki religijne, modlitwa, sakramenty to jedno. A życie to drugie.
I jedno z drugim się nie styka, nie przeplata się, nie oddziałuje na siebie. Modlitwa jedno a życie to drugie. Dwie sfery zupełnie od siebie oddalone.
Popatrzmy co wywiera na człowieka wpływ. Dla każdego zapewne coś innego, ale możemy zestawić obszary wpływów, które oddziałują na duże grupy ludzi.
Pieniądze wywierają wpływ. Dla pieniędzy pracujemy i trudzimy się. Czasami ludzie gotowi są na różne świństwa i niegodziwości, byle się wzbogacić.
Seks wywiera wpływ. Z jednej strony wiąże on ze sobą męża i żonę, ale też staje się czasem narzędziem manipulacji. Wykorzystywany jest też nagminnie w reklamie. I znowu ludzie gotowi są czasem na różne świństwa i niegodziwości, byle mieć, kupić, spróbować seksu.
Zasady wpojone przez rodzinę i środowisko wywierają wpływ. Dobre i złe zasady. Bardzo wielki wpływ na nas ma to jak zostaliśmy wychowani. Zasady dotyczą różnych spraw – wielkich i banalnych. Taką zasadą jest na przykład to co jemy na wigilię. Skwierczący schabowy w panierce nie przejdzie przez gardło nawet ateiście. Tak został wychowany i po prostu nie będzie mu to smakować. Dzień później już tak, ale w wigilię nie!
To co powiedzą ludzie wywiera na nas wpływ. Nie mówię, że to nas determinuje, zmusza do czegokolwiek, ale jest to siła, która na nas wpływa.
Zapewne i inne rzeczy wywierają na nas wpływ.
I wróćmy teraz do bezbożności. Bezbożność to nie jest brak religijnych praktyk – bezbożnik może się pięknie modlić. Bezbożność to sytuacja, w której w naszym życiu Bóg nie jest żadną siłą, nie ma żadnego znaczenia, żadnego wpływu. On się po prostu nie liczy, nie ma Go.
Każdego dnia podejmujemy masę decyzji. Od tego czy wstać od razu, czy jeszcze poleżeć pięć minutek. Do tego czy pomodlić się wieczorem, czy po prostu paść na łózko jak kłoda. A po drodze rodzina, praca, rozmaite sytuacje, znajomi, przyjaciele – mnóstwo zdarzeń i decyzji.
Czy w tym wszystkim jest Bóg? Nie chodzi mi o sytuacje, że Bóg jest jedyną instancją, bo tak nigdy nie będzie, ale czy w tym splocie najrozmaitszych sił, które na nas wpływają, które ostatecznie kształtują nasze decyzje, jest Bóg?
Nie chodzi mi przy tym, że będziesz mu zawsze posłuszny, ale czy on w ogóle jest. Czy jest obecny? Brany pod uwagę? Czy słyszysz Go? Liczysz się z Nim?
Jeśli nie to jesteś bez-bożnikiem. Nawet jeśli gorliwie się modlisz.
Wiara ma sens jedynie wtedy, gdy wpływa na nasze życie, to życie w jakiś sposób kształtuje. Nie mówię, że ma być idealnie, ale czy w ogóle ten wpływ jest?
Jeśli go nie ma, to jest to życie bez-Boga.
Nie było miejsca dla Ciebie * w Betlejem w żadnej gospodzie * i narodziłeś się, Jezu, * w stajni, w ubóstwie i chłodzie. (…) A dzisiaj czemu wśród ludzi * tyle łez, jęków, katuszy? * Bo nie ma miejsca dla Ciebie * w niejednej człowieczej duszy!
Każdy czas jest dobry, by Bogu dać miejsce w swej duszy. Dzisiaj jednak ten czas jest może szczególny? Rodzi się Jezus, Boży Syn, Zbawiciel. Czy urodzi się w twoim sercu?
Pomyśl jak wygląda Twoje życie?
Ile jest w nim pokoju, szczęścia, miłości? Za mało? Wcale? A przecież tak bardzo tego pragniesz! Znam ciebie. Chcesz pokoju, szczęścia i miłości. Jak każdy człowiek.
Jezus jest pokojem.
On daje szczęście.
On jest miłością.
Z nim przychodzi wszystko.
Tylko od nas zależy co mu powiemy: „Stop?” „Nie chcę?” „Precz?” A może: „Zapraszam?” „Potrzebuję?” „Pragnę?”
Pomyśl!
Jeśli umęczyłeś się żyjąc bez-Boga, to możesz to zmienić i zacząć żyć z Bogiem.
A jeśli żyjesz z Nim, to daj mu więcej miejsca. Oddaj mu kolejne sfery swojego życia. Bóg walczy o ciebie, ale nigdy z tobą. Odchodzi, gdy go wypraszasz, przychodzi, gdy dajesz mu miejsce.
Nie rozdzielajmy w sobie sfery duchowej i rzeczywistości, w której żyjemy. Żyjemy z Bogiem albo bez Boga.
***
A dzisiaj czemu wśród ludzi * tyle łez, jęków, katuszy? * Bo nie ma miejsca dla Ciebie * w niejednej człowieczej duszy!
Super,dziękuję ,ja jak zwykle z opóźnieniem ale czytam uważnie,z Panem Bogiem
Słowa teologa i biblisty Henryka Knapika:
“Jezus nie przyszedł na świat, aby moralizować, potępiać czy karać.
Jezus Chrystus złoży swoje życie w ofierze, aby podać rękę tym, którzy potrzebują ratunku w przejściu nad przepaścią, jaka występuje pomiędzy wiecznym potępieniem a wiecznym życiem.”
Każdy sam powinien odpowiedzieć na pytanie: po której stronie przepaści jestem ?
Bo tylko wtedy jest możliwe zrozumienie lub nie o czym ksiądz mówi.
Super ważne słowa dla mnie w moim zagubieniu. Ktoś taki jak Ksiądz powinien być biskupem ! Wiara wiedza,inteligencja! Pozdrawiam świątecznie
Niestety, prawdą jest, że często to nasze ludzkie życie jest jak monstrancja bez włożonego do niej Najświętszego Sakramentu. Życie z Bogiem na ustach, ale bez Boga w sercu. Bigoterią, dewocją w złym znaczeniu tego słowa.
Życzę wszystkim (i przede wszystkim sobie samej), by to Boże Narodzenie było świętym, radosnym czasem spędzonym przede wszystkim z Bogiem. Bo jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na właściwym miejscu!
Dziękuję za kazanie 🙂
Szczęść Boże!
Przyjdż Panie Jezu do naszych domów w te noc wigilijną.
Przepiękne kazanie bardzo mnie poruszyło.Mam nad czym myśleć i nad czym pracować w swoim życiu.Zapraszać Boga do swego serca i prosić Go aby pomógł mi zmieniać moje życie.Bóg zapłać.
A dlaczego miało by nie być w monstrancji podczas adoracji Jezusa?
Można prosić o jaśniejsze sformułowanie pytania?
Cytuję: “Biskup Ryś opowiadał historię, którą usłyszał od biskupa Dajczaka: Dajczak wychodził ze swoimi wspólnotami w diecezji koszalińskiej do ewangelizacji, a jedna wspólnota w jego diecezji powiedziała mu, że nie mogą z nim pójść, bo mają adorację Najświętszego Sakramentu. I biskup Edward odpowiedział im… mało konwencjonalnie. Powiedział tak: „to wy idźcie sobie na adorację tylko się nie łudźcie, że tam będzie Pan Jezus”. Oni musieli być bardzo zdumieni, że w tej hostii nie będzie Pana Jezusa. A biskup Edward brnął dalej i powiedział: „bo Pan Jezus pójdzie z nami na ewangelizację”. (20 minuta https://youtu.be/tsuugMDrBns)
Jasne już.
Po prostu posłuchaj (20 minuta https://youtu.be/tsuugMDrBns). To co przepisałem i ciutkę dłużej
Już rozumiem 🙂 Dziękuję. Bóg zapłać za ten link. W związku z tym przychodzi mi na myśl: “ora et labora. Ewangelizacja ew tym przypadku stała się pracą połączona z modlitwą.
Jestem prostym robolem. Wielu nauk słuchałem, czytałem. Ta bardzo mnie poruszyła. Myślę, że Pan Jezus stwarza nam ogrom sytuacji, w których możemy otworzyć się na Jego przyjście. Klamka niestety jest po naszej stronie. Ufam, że ta nauka choć trochę uchyli moją barykadę.
Jestem najstarszym facetem przy naszym Wigilijnym stole, i przeczytam ją zamiast zwykle swoich słów.
oczytany i kumaty robol z Ciebie
Smutne, że wielu świętuje urodziny bez Solenizanta. Błogosławionych Świąt Bożego Narodzenia
to prawda robimy wszystko a zapominamy o tym ze pAN PRZYCHODZI! ZYCZE KSIEDZU BŁOGOSŁAWIONYCH ŚWIĄT!