Opublikowano 2 komentarze

Jedziemy na synod!

32. Niedziela Zwykła, B; (1 Krl 17,10-16); (Ps 146,6c-7.8-9a.9bc-10); (Hbr 9,24-28); Aklamacja (Mt 5,3); (Mk 12,38-44); Winnica 7 listopada 2021.

Papież Franciszek ogłosił synod. Do tego synodu zaprosił wszystkich – także i ciebie.

To wielkie wydarzenie, wielka szansa dla Kościoła. Można ją wykorzystać, można też, bądźmy szczerzy, ją zaprzepaścić.

Synod jest szansą, bo przypomina kluczową sprawę dla Kościoła. Ta kluczowa sprawa ma dwa punkty. Przedstawię je i pokażę jednocześnie jak nam daleko do ich realizacji.

Punkt pierwszy: Bóg mówi do swego Kościoła.

To nie jest tak, że Bóg wszystko co chciał nam powiedzieć, powiedział już kiedyś, że wszystko jest już zapisane, zatwierdzone i jasne. Tak, mamy Pismo Święte, do którego nie możemy niczego dodawać ani ujmować, ale Bóg nie przestał mówić do swego Kościoła.

Bóg mówi w różny sposób, także przez Pismo Święte, które niezmiennie posiadając te same litery, słowa i zdania, wciąż jest tryskającym źródłem tego Bożego mówienia.

Mamy te same czytania, w niedziele wracają one co trzy lata, a ciągle układane są nowe do nich kazania. Ciągle to słowo inspiruje, ciągle odkrywa nowe rzeczy.

Nie dożyjemy nigdy niedzieli, w której ksiądz na ambonie powie, że kazania nie będzie, bo wszystko zostało już powiedziane.

Bóg nieprzerwanie mówi do swego Kościoła. To punkt pierwszy.

Drugi punkt: Bóg mówi „po swojemu”.

Oznacza to, że przygotowujemy mównicę, nadstawiamy ucho na różne autorytety a Słowo Boga najczęściej przychodzi gdzieś z boku, gdzieś z dołu. Idzie raczej w poprzek albo w kontrze do głównego nurtu.

Przypomnijmy sobie historię kapłana Helego. Był kapłanem, który służył Bogu w sanktuarium w Szilo. Tam, w czasach sędziów, był przybytek z arką przymierza, tam był ołtarz i składano ofiary. Heli miał dwóch synów Chofniego i Pinchasa, którzy także pełnili funkcje kapłańskie.

I Bóg przemówił. Tylko, że nie do Helego, ani do żadnego z jego synów, ale do małego chłopca, do Samuela. Przemówił w kontrze do oficjalnego urzędu kapłańskiego, wieszcząc marny koniec Helego, Chofniego i Pinchasa.

To jest trudna lekcja zrozumienia, że Pan Bóg może przemówić przez najmniejszego, najmłodszego i ostatniego.

Sam Samuel, chociaż na sobie tego wszystkiego doświadczył, nie do końca zrozumiał tę lekcję. Gdy miał namaścić króla dla Izraela, spośród synów Jessego, to po ludzku rozeznał, że Bożym kandydatem jest Eliab. Czytamy: „Kiedy przybyli, spostrzegł Eliaba i mówił: Z pewnością przed Panem jest jego pomazaniec. Pan jednak rzekł do Samuela: Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi <jak widzi Bóg>, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce.” (1Sm 16,6-7)

Po nieudanym przymierzeniu się do Eliaba przed Samuela stawiano wszystkich kolejnych synów. Bóg nie wskazał żadnego. Bóg wskazał ostatniego, najmłodszego, którego tam akurat nie było, bo pasł owce.

Bóg mówi po swojemu.

Dzisiejsza Ewangelia jest dobrą ilustracją. Mamy tam uczonych w Piśmie, elity, specjalistów od Pana Boga i mamy ubogą wdowę. I nie mamy wątpliwości gdzie jest, z kim jest, Duch Święty.

Jak jest z przyjęciem w Kościele tych dwóch prawd, o tym, że Bóg mówi do Kościoła, i że mówi po swojemu?

Jest słabo, jest słabiutko.

Wydaje mi się, że Kościół, czyli wspólnota ludzi wierzących, generalnie nie ma świadomości i oczekiwania, że Bóg nam coś powie. Generalnie to wystarcza dziesięć Bożych przykazań, z których i tak niektóre są powykreślane a inne przytępione.

Generalnie pozostajemy w oczekiwaniu, że zbawienie i Boże prowadzenie przyjdzie przez uczonych w Piśmie, przez Helego, Chofniego i Pinchasa.

Otóż prawdopodobnie nie przyjdzie.

Dzisiaj Kościół jest w wielkim kryzysie. Jest w wielkim chaosie, gdzie nie tylko z zewnątrz Kościół jest atakowany, ale przed wszystkim w środku Kościoła prawie każdy naparza się z każdym.

Powodem tej niezgody może być wszystko. Także sam synod.

Dużo, bardzo dużo naparzania a mało słuchania. Mało wzajemnego słuchania i szacunku a jeszcze mniej słuchania Boga.

Użyłem słowa „naparzanie”, które trąci kolokwializmem. Jednak mówienie o wojnie wewnątrz kościelnej czy bitwie byłoby przerostem formy nad treścią. Te „kościelne wojny” przypominają bardziej bójki pierwszoklasistów na przerwie lub po lekcjach niż prawdziwe walki. Właśnie takie „naparzanie”, na boksy i przewalanki.

Myśląc o synodzie mam związane z nim obawy. Nie chodzi mi o samą ideę, bo ta jest słuszna, istotna, ale o to, co my sami z tym synodem zrobimy.

Obawy te mają dwa punkty.

Punkt pierwszy obaw to możliwość, że synod będzie tylko papierowy, udawany. Trzeba coś powołać, to się powoła, trzeba coś ogłosić, to się ogłosi, trzeba coś napisać, to się napisze. Powstaną sprawozdania, opracowania, podsumowania i… mamy synod z głowy. Na każdym poziomie – parafialnym, diecezjalnym czy kontynentalnym.

Potem będzie ładnie wydany dokument końcowy, w błyszczących okładkach.

Jeszcze później powstanie parę doktoratów.

Punkt drugi obaw jest groźniejszy. Źle będzie, gdy zamiast słuchania Boga, który może przemówić przez tego ostatniego, będziemy starali się przekonać innych, by słuchali nas. A jak nie przekonać, to przekrzyczeć czy zagłuszyć.

Synod wtedy stanie się parlamentem, gdzie demokratycznie ustalać będziemy „wolę Pana Boga” i parlamentarnym zwyczajem nieparlamentarnie się kłócić, lobbować, przekonywać, rozgrywać swoje gierki.

Wtedy synod zamieni się w kolejne naparzenie, z tym tylko, że zejdzie z poziomu pierwszej klasy, do poziomu przedszkola.

Trudno być dzisiaj optymistą. Bardzo trudno!

Papież Franciszek ogłosił synod. Do tego synodu zaprosił wszystkich – także i ciebie.

Wszystko zaczyna się od tego, by to zaproszenie usłyszeć oraz uwierzyć, że Bóg mówi do swego Kościoła i może przemówić także przez ciebie.


2 komentarze do “Jedziemy na synod!

  1. Czyny, nie słowa. ” Po owocach poznacie ich… Mt. Jest teraz szansa by Kościół wyszedł z kryzysu. Boska szansa. Kazanie bardzo dobre, dające do myślenia. Prorocze. Pozdrawiam i dziękuję.

  2. Jak rodził się Kościół, to przed Zesłaniem Ducha Św. razem z uczniami na jednomyślnej modlitwie była Maryja, Matka Jezusa a w Dokumencie Przygotowawczym ku Kościołowi synodalnemu niema ani jednego słowa “MARYJA”. Nie chcę takiego Kościoła synodalnego tylko chcę Kościoła KATOLICKIEGO.

Skomentuj Tadi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *