Opublikowano 4 komentarze

Jeśli kto chce

24. Niedziela Zwykła, B; (Iz 50, 5-9a); (Ps 116A (114), 1b-2. 3-4. 5-6. 8-9); (Jk 2, 14-18); Aklamacja (Ga 6, 14); (Mk 8, 27-35); Winnica 12 września 2021.

Jezus zwraca się do swoich uczniów, do swoich słuchaczy: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” (Mk 8,34b)

Zwróćmy na to uwagę – „jeśli kto chce”.

Istotą wiary, istotą pójścia za Chrystusem, jest wolność – „jeśli kto chce”.

Nie oznacza to obojętności Jezusa, czy ktoś za Nim pójdzie, czy ktoś będzie go naśladować. On chce tego, chce więzi z człowiekiem. Mają to być więzi miłości i przyjaźni. Bóg chce mieć synów a nie niewolników.

Jezus, za swoją więź z człowiekiem oddał życie.

Gdy jednak z więzów robi się postronek do palowania krowy, to znika chrześcijaństwo. Gdy ciągnie się kogoś na siłę do kościoła, to w ten sposób nigdy nie wzbudzi się, w tym kimś, wiary.

Czy musisz chodzić do kościoła? Nie, nie musisz! Więcej nawet, jeśli odczuwasz zewnętrzny przymus, nakaz, czujesz postronek na szyi, jak cię dusi, to nie możesz chodzić. Nie powinieneś. Szanuj się!

Nawet jak cię zawloką do kościoła, to nie ma to żadnej wartości. Z niewolnika nie ma pracownika, a co dopiero wiernego.

Ten przymus nie musi mieć konkretnej twarzy ojca, matki, surowego proboszcza. Tym przymusem może być nasze przyzwyczajenie, lenistwo, ludzkie tradycje, oczy sąsiadów.

Szanuj się! Bądź wolny! Jeśli odkrywasz w sobie, że „musisz”, to nie wolno ci przekroczyć progu kościoła. Bo kościół to przestrzeń wolności, bo kościół to nie jest więzienie i sala tortur, to miejsce ludzi wolnych i szczęśliwych.

Kościół to miejsce tych, którzy oddali swe serce Bogu. Tych, którzy odkryli w sobie „chcę”, „pragnę” i „kocham”.

Nie wolno zmuszać do wiary. Nie wolno i jest to też bez sensu.

Jednak czymś naturalnym jest ludzkie pragnienie, a dokładnie rodziców, by wartości, którymi sami żyją, przekazać swoim dzieciom.

Miejmy na uwadze fakt, że wiara jest ostatecznie wyborem. To, czy dziecko na końcu swej drogi stanie się człowiekiem wierzącym, czy też wiarę odrzuci, zależy od decyzji tego dziecka.

Można jednak, i jest to niebagatelny wpływ, pomagać mu w podjęciu dobrej decyzji. Można też, na wiele sposobów, tę decyzję utrudniać. Wobec swego dziecka można postępować w sposób mądry lub głupi.

Zacznę od pewnej żydowskiej anegdoty.

Do pewnego rabina przyszedł młody żyd i powiedział:

– Rabbi, ja porzuciłem naszą wiarę, ja jestem ateista.

– No dobrze – rzekł rabbi – a Torę ty przeczytałeś?

– A po co mam czytać? Ja jestem ateista!

– A o Mojżeszu, prorokach i Dawidzie to ty coś wiesz?

– A co mam wiedzieć, po co mi to? Jestem przecież ateista.

– A znasz ty Dziesięć Przykazań?

– Oj rabbi, nie znam tego wszystkiego, bo ja jestem ateista.

– Jak ty nie czytasz Pisma, jak nic nie wiesz o Mojżeszu, Dawidzie i prorokach, jak ty nie znasz tego wszystkiego, to ty jesteś zwykły nieuk i leń śmierdzący a nie żaden ateista.

Tyle anegdota. Jest w niej dużo prawdy. Wielu ludzi myśli, że odrzuca wiarę i Boga a tak naprawdę odrzucają oni swoje wyobrażenia o wierze i Bogu.

Dodam, że te wyobrażenia są często chore i niewiele lub nic nie mają wspólnego z prawdziwą wiarą i prawdziwym Bogiem.

Czasem te błędy spowodowane są nieuctwem i lenistwem a czasem płyną z błędnego przekazu danego przez rodzinę.

Jakimi zatem drogami winni pójść rodzice, by możliwie dobrze przekazać dzieciom swoją wiarę, by nie przeżywać dramatu odejścia dziecka od Kościoła.

Są to cztery rzeczy dobrze znane rodzicom, którzy w naszej parafii od kilku lat przygotowują swoje dzieci do Pierwszej Komunii.

Pierwsza rzecz to rozmowa w domu na religijne tematy. Rodzice z dzieckiem powinni rozmawiać o Bogu, Jezusie, wierze, Kościele. Stworzyć atmosferę, by dziecko zadawało pytania z tej dziedziny, na pewno je ma, i na te pytania odpowiadać.

Wymaga to osobistej troski o własny rozwój poznania wiary – czytać, oglądać, słuchać dobrych rzeczy. Wtedy jest szansa, że będziemy dziecku mówić o Bogu a nie o jakiejś bozi i mówić będziemy o Miłości Boga a nie o tym, że bozia cię skaże.

Druga rzecz to modlitwa. Nie tylko ta osobista, ale ta wspólnotowa, rodzinna. Oczywiście, jak we wszystkim, chodzi o prawdziwość tego doświadczenia.

Jeśli dziecko nie ma przekazu od rodziców, że modlitwa jest ważna, to na katechezie nauczy się modlitwy, zaliczy ją i natychmiast zapomni.

Gdy dziecko wzrastać będzie wśród ludzi modlących się, gdy widzieć będzie i doświadczać, że modlitwa może być wysłuchana, gdy widzieć będzie, że Bóg nawet jak nie daje odpowiedzi według naszych pragnień, to daje modlącemu się siły i światło, to takie dziecko łatwiej samo wejdzie w swoją osobistą modlitwę.

Kolejną rzeczą jest czytanie Pisma Świętego. Jeśli dziecko ma przyjąć Komunię, jeśli do tego dziecka ma sakramentalnie przyjść Jezus, jeśli On ma się stać przyjacielem, to powinniśmy go znać. To powinien być nasz dobry znajomy.

A znajomość Jezusa czerpiemy z Pisma Świętego, z Ewangelii. Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Jezusa.

Dlatego dziecko, wraz z rodzicami, powinno czytać Pismo Święte, poznawać Ewangelię. Słowo Boże buduje wiarę. Bez Słowa Bożego zbudować możemy najwyżej „wiaropodobny” zabobon.

I niedzielna Eucharystia, rodzinne przeżycie Mszy Świętej. Przeżycie a nie zaliczenie, przeżycie a nie wymuszenie.

To wszystko daje klimat dla przyjęcia wiary. Nie daje gwarancji, bo nigdzie takiej gwarancji nie znajdziemy, ale tworzy atmosferę sprzyjającą dobrym wyborom.

I spójrzmy na odwrotność sytuacji, gdy w domu rozmawia się o wszystkim, ale starannie unika religijnych tematów, gdy dziecko nigdy nie widzi modlących się rodziców i nigdy nie doświadcza wspólnej modlitwy, gdy nic nie wie o Jezusie, bo nigdy nie otworzyło Ewangelii, gdy udział we Mszy Świętej jest coroczną okazjonalną sensacją.

Tak, są cuda, i o cud woła taka sytuacja, i cudem jest, gdy dziecko w takich warunkach zostaje przy wierze. Jeśli jednak zostaje, to nie dzięki rodzicom, ale mimo rodziców.

Pozytywne doświadczenie a nie przemoc, świadectwo a nie przymus, wolność a nie nakaz, przykład a nie krzyk.

Kościół to przestrzeń wolności, to domena ludzi wolnych i radosnych. Zaprowadź tam swoje dziecko. Daj pokosztować wolności i radości. Daj spotkać się z Jezusem. A zostanie!

Czy na pewno? Nie ma gwarancji, bo, podkreślę raz jeszcze, wiara to wolny wybór człowieka. Pokazałem ci jednak drogę, pokazałem szansę.

Najpierw ty sam powinieneś usłyszeć wezwanie Jezusa: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!”

I jeśli już pójdziesz, ze swoim krzyżem, wtedy powiedz swojemu dziecku: „Jeśli chcesz idź ze mną. Jeśli chcesz idź za Jezusem”.


Program przygotowania do Pierwszej Komunii

KLIKNIJ: https://funawi.pl/program-z-mama-i-tata-do-pierwszej-komunii-oferta/

4 komentarze do “Jeśli kto chce

  1. Serdecznie dziękuję za słowo. Wczoraj miałam wewnętrzny dylemat czy przymuszać dziecko już dorosłe do chodzenia do kościoła. Dzisiaj dostałam odpowiedź. Biorę swój krzyż na ramiona i idę za Jezusem. Chwała Tobie Panie. Bóg zapłać.

  2. Tak szczera prawda! ale co jak nastolatek odejdzie od Boga. Tak jak napisała Bożena tylko modlitwa rodziców bo żade rozmowy nie pomagają.

  3. Świetne, to wszystko prawda, zgadza się, a co zrobić gdy wyszło nie tak jak się chciało? Dzieci daleko od Boga, Bóg, kościół to było ale teraz już nie potrzebne gdy tak samo, a może lepiej się żyje. Pozostaje modlitwa matki, ojca i ufność w miłosierdzie Boże. Choć czasami przyjdzie myśl czy któreś odmówi różaniec i poda gromnicę gdy przyjdzie czas zostawić wszystko. / Bożena

  4. To prawda!
    „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.
    I może warto jeszcze dodać:
    „28 Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. 29 Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. 30 Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie».

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *