Czwartek 24 Tygodnia Zwykłego, rok I; Dn 6,12-28; Dn 3,71-76; Łk 21,28; Łk 21,20-28; Winnica 26 listopada 2015 roku, 3. Wieczernik Winnicki.
Daniel w jaskini lwów to piękna historia wierności Bogu. Oto prorok Daniel, wbrew wszystkiemu i wbrew wszystkim nie słucha nakazu króla, sprzeciwia się prawom, które poniewierają jego religią i odważnie staje wobec konsekwencji.
Nie zmienia swych decyzji nawet w perspektywie śmierci – tym było wrzucenie do jaskini pełnej lwów.
I piękna puenta tej historii. Oto prorok zostaje uratowany, nagrodzony za swoją wierność. Wychodzi rankiem z jaskini bez jednego draśnięcia. Bóg go ocalił.
W tej historii możemy zobaczyć jak Bóg wyprowadza z największej niedoli.
Każdy z nas może mieć swoją lwią jaskinię. Coś, co nas kąsa i szarpie. To mogą być nasze wewnętrzne problemy, może nałogi. To może być choroba, która nas gnębi. Często ludzie są dla nas lwami, nawet bliscy. Czasem jaskinią jest jakąś sytuacją.
W tym wszystkim wołamy – ocal nas, Panie. Prosimy o ratunek. I mamy do tego prawo. Bóg chce, byśmy do niego się modlili.
Zwróćmy jednak uwagę na to, że Biblię trzeba czytać w całości. Gdybyśmy wyjęli z Biblii tylko i wyłącznie tę jedną historię o Danielu i na niej zbudowali swoją wiarę, moglibyśmy się rozczarować i wiara mogłaby się załamać.
Moglibyśmy nabrać przekonania, że Bóg „z automatu” ratuje wrzuconych do jaskini lwów.
I to jest błąd, bo, owszem, ratuje, ale nie zawsze, nie „z automatu. Uratował Daniela, wyprowadził trzech młodzieńców z pieca ognistego, ale w Biblii mamy i inne historie, nawet nie tak dawno czytane w liturgii Mszy Świętej.
Bóg nie uratował starca Eleazara, który całe życie był wierny Prawu i został zamęczony nieludzko. Bóg nie uratował siedmiu braci machabejskich i ich matki przed torturami i śmiercią.
Wielu pielgrzymowało o kulach do Częstochowy, nie wszyscy tam zostawiali kule jako wota.
Wielu chorych prosi o zdrowie, nie wszyscy są uzdrawiani.
Dlaczego tak się dzieje?
Niektórzy budują tu różne teorie, ale odpowiedź najbliższa prawdy jest „nie wiem”.
Prośmy Boga o uzdrowienie, ale przyjmujmy z pokorą i zaufaniem wszystko co nam daje.
Moja mama od ponad dwóch lat leży sparaliżowana. Lewa część ciała jest bezwładna po silnym udarze.
Moja mama modli się o swoje zdrowie. Modliła się także, gdy byłem u niej ostatnio. Modliła się tak: „Panie Boże, daj mi zdrowie, daj bym chodziła. Chcę się jednak zawsze zgadzać z Twoją wolą i przyjmę wszystko. I dziękuję ci za to, że mam zdrową prawą rękę, że sama mogę się nakarmić.”
Jest za co dziękować. Są przecież karmieni łyżeczką, albo strzykawką, albo sondą do żołądka, albo ci, którzy żołądka już nie mają.
Kto z nas ostatnio pamiętał o tym, by dziękować Bogu, że ma zdrową prawą rękę?
Postawa, której powinniśmy się uczyć, pięknie wyrażona jest w Biblii w historii Szadraka, Meszaka i Abed-Nego. Król Nabuchodonozor kazał swoim poddanym oddawać boską cześć sporządzonemu przez siebie posągowi.
Dla tych, którzy mieliby chęć sprzeciwić się rozkazowi przewidział spalenie żywcem. Od razu „życzliwi ludzie” donieśli królowi, że trzej żydowscy młodzieńcy nie wypełniają rozkazu.
Ciekawe jest to, co powiedzieli królowi, gdy zostali do niego doprowadzeni: Szadrak, Meszak i Abed-Nego. Odpowiedzieli oni, zwracając się do króla Nabuchodonozora: „Nie musimy tobie, królu, odpowiadać w tej sprawie. Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, zechce nas wybawić z rozpalonego pieca, może nas wyratować z twej ręki, królu! Jeśli zaś nie, wiedz, królu, że nie będziemy czcić twego boga, ani oddawać pokłonu złotemu posągowi, który wzniosłeś.” (Dn 3,16-18)
Będziemy wierni i Bóg nas uratuje. Jeśli zaś nas nie uratuje… i tak będziemy wierni.
Łatwo czcić Boga, gdy jesteśmy zdrowi, bogaci i szczęśliwi. Ta część jest jednak weryfikowana przez chorobę, biedę i strapienie.
Bardzo przejmujące jest dla mnie zakończenie Księgi Proroka Habakuka: „Drzewo figowe wprawdzie nie rozwija pąków, nie dają plonu winnice, zawiódł owoc oliwek, a pola nie dają żywności, choć trzody owiec znikają z owczarni i nie ma wołów w zagrodach. Ja mimo to w Panu będę się radować, weselić się będę w Bogu, moim Zbawicielu. Pan Bóg – moja siła, uczyni nogi moje podobne jelenim, wprowadzi mnie na wyżyny. (Ha 3,17-19)
Nie mam nic… i raduję się w Bogu. Nie mam nic i cieszę się Bożą obecnością w moim życiu.
Czego szukasz, bracie i siostro, w kościele? Czego szukasz w swoich modlitwach? Czego szukasz na Wieczernikach?
Możesz szukać i prosić Boga o wszystko. Jednak nade wszystko proś Boga o Jego samego.
Gdy prosisz Boga o cokolwiek, nawet o najlepsze, najszlachetniejsze rzeczy, a nie zależy ci na Nim samym, popełniasz grzech bałwochwalstwa, robisz z religii karykaturę.
Chciałbym bardzo, by nasze Wieczerniki budowały naszą relację do Jezusa, byśmy odkrywali i poznawali KIM on JEST!
Troską wielu księży jest to, by wierni chodzili do kościoła i do spowiedzi. Zachęcają, przynaglają, proszą straszą – co się tylko da.
Wydaje się, że trudno o szlachetniejsze pragnienia. Mnie jednak nie o to chodzi. Wymuszone praktyki – czy to przez to, że proboszcz przypilnuje, czy tradycja rodzinna nakaże, nie mają większej wartości. Mogą nawet zaszkodzić – usypiając sumienie złudnym poczuciem, że jest się w porządku.
Mnie chodzi o coś innego. O to, by człowiek zobaczył Boga, by otworzyły mu się oczy, by zobaczył siebie i swoje życie we właściwym świetle, w prawdzie. By przyszło zrozumienie – poznanie – objawienie.
I wtedy życie się zmienia.
Paweł pisał: „To wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci [inne tłumaczenia – gnój], bylebym pozyskał Chrystusa.” (Flp 3,7-8)
Dlaczego tak pisał?
Był oprawcą i prześladowcą chrześcijan, dyszał żądzą zabijania uczniów Chrystusa (por. Dz 9,1). A stał się sam najwierniejszym uczniem Jezusa, apostołem narodów.
Skąd? Jak? Dlaczego?
Bo pod Damaszkiem spotkał Jezusa. Bo przyszło zrozumienie – poznanie – objawienie.
Ja nie chcę, byście chodzili do kościoła i spowiadali się.
Chcę więcej. Najpierw musi przyjść Damaszek – nawrócenie.
Jestem pogubiona chcę odnaleźć swoją drogę do Damaszku. Bóg zapłać za kazanie.
+Zawsze i wszędzie niech z nami będzie, Jezus Chrystus i Maryja matka Jego, zawsze dziewica+
Jestem w drodze do Damaszku,Jezu spotkajmy sie!
Dziękuje Ci za Kapłana, TEGO KAPŁANA!!!
Chwała Panu!
Dziękuję za kazanie.
Chwała Panu.
B:)
Mocne, poruszające, prawdziwe.
Jedynie łaska BOGA, nie moje zasługi. Moja grzeszność, słabość, nędza, upadek i ON WSZECHMOGĄCY, cóż mogę bez JEGO łaski? PANIE wejrzyj na nędzę moją. TY dałaś duszę, nie pozwól jej zginąć. BOZE mój, daj proszę tę łaskę. Dotknij palcem serca mego.
To stawanie o sobie w prawdzie jest bolesne, ale i niesamowicie ekscytujące. Zobaczenie, że się ma belkę w oku, i jak ją wydobyć? Dziękuję Panu za to Jest i że wiem o tym.
Chcę do Damaszku …
Tak, najpierw musi przyjść Damaszek.Chcemy uzdrowienia ale nie chcemy przyjąć Dawcy Uzdrowienia.Dziękuję!!!