Opublikowano 2 komentarze

Odkręć kran

VI Niedziela Wielkanocna, B; (Dz 10, 25-26. 34-35. 44-48); (Ps 98 (97), 1bcde. 2-3b. 3c-4); (1 J 4, 7-10); Aklamacja (J 14, 23); (J 15, 9-17); Winnica 5 maja 2024.

Papież przedwczoraj napisał do mnie list. Doszedł wczoraj. Dzisiaj przeczytam wam jeden fragment.

Zacznę jednak inaczej, od wspomnienia. W Płocku, w naszej seminaryjnej kaplicy, wysoko nad prezbiterium był i jest napis wzięty z dzisiejszej Ewangelii. Sześć lat na niego patrzyłem: „Nie wyście mnie obrali, alem ja was wybrał” (J 15,16a). To trochę inne tłumaczenie, bo napis dużo starszy niż Biblia Tysiąclecia. [ZOBACZ FOTO]

Wychowałem się w jego cieniu… Głupio powiedziane. Wychowałem się w jego świetle. I znałem oczywiście jego ciąg dalszy: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje” (J 15,16).

Bóg wybiera i posyła. I wyraźnie oczekuje, by nie wracać z pustymi rękami. Nie wystarczy pracować, trzeba jeszcze pracować owocnie. Trzeba przynosić owoc i ten owoc ma być trwały.

Ja się pracy nie boję. Musi być tylko jeden warunek – muszę mieć poczucie sensu. Gdyby ktoś mi kazał do południa z jednej kupy piasku przerzucać piasek na drugą kupę a po południu odwrotnie, to choćby płacił złotem, nie chciałbym tak pracować. Bo to nie ma sensu.

Jestem prawie 34 lata księdzem i wielokrotnie zastanawiam się, czy czasem to co robimy w Kościele nie jest przerzucaniem piasku z jednej kupy na drugą. Pracy dużo, sens żaden.

Pamiętam gorzką refleksję pewnego księdza, który w chwili upadania Związku Radzieckiego, gdy otwierały się granice wyjechał na Ukrainę. Nie przytoczę literalnie jego słów, ale ich sens pamiętam.

„Odzyskiwano zrujnowane kościoły a my staraliśmy się doprowadzić je do pierwotnego blasku. Mnóstwo sił, czasu i pieniędzy. I udało się, ocaliliśmy te zabytki, przywróciliśmy ich świetność.

W tym czasie na Ukrainę przyjeżdżali też pastorzy z różnych kościołów zielonoświątkowych. Oni też mnóstwo sił, czasu i pieniędzy inwestowali. Tylko, że oni inwestowali w człowieka. Wynajmowali obskurną salę w domu kultury czy klasę w szkole i byli z ludźmi. Głosili im Słowo Boże.

Dzisiaj oni mają żywe i rosnące wspólnoty a my piękne kościoły… coraz bardziej puste.”

Może przesadził, może pozwolił zwyciężyć w sobie goryczy. Jednak jakaś prawda w tym jest.

Czym się dzisiaj zajmują proboszczowie? O czym rozmawiają? Czym żyją?

Podzielę się historią, którą (sprawdziłem to) dzieliłem się już na kazaniu w 2017 roku. Jeśli ją powtarzam to nie z racji, że zaczyna się u mnie demencja, ale jest to dla mnie ważne i powinno się stać ważne dla was.

„Prowadziłem kiedyś szkolenie dla katechetów w Łowiczu i dla małej przerwy i odprężenia zadałem katechetom zagadkę. O czym rozmawiają proboszczowie jak się spotykają?

Odpowiedzi [na tak postawione pytanie] są różne, w zależności od ludzkiego nastawienia. Wrogo nastawieni będą przypuszczać, że tematem będzie kasa, samochody i kobiety albo kasa, samochody i chłopcy.

Życzliwie nastawieni sądzić będę, że proboszczowie żywo dyskutują o aspektach nowej ewangelizacji, o [encyklice] Redemptor Hominis i o synodzie dla Amazonii.

Prawda jest jednak taka, że rozmawiają najczęściej o… śmieciach na cmentarzu.

Było to niedługo po wprowadzeniu nowej Ustawy Śmieciowej. Mieliśmy spotkanie koleżeńskie [księży] święconych w jednym roku. Gdy wszedłem na plebanię, zanim zobaczyłem swoich kolegów, usłyszałem jak dyskutują, wręcz krzyczą, dzieląc się relacjami i rewelacjami ze swoich gmin i decyzjami swoich wójtów. Ogień emocji – śmieci na cmentarzu.

Wracam jednak do Łowicza. Opowiedziałem tę smutną w sumie anegdotę katechetom. Po szkoleniu i obiedzie ksiądz organizator wziął mnie jeszcze na kawę przed odjazdem. Wziął też swojego kolegę, proboszcza, który akurat tego dnia był w kurii.

Zobaczyłem tego księdza pierwszy raz w życiu. Nasz gospodarz poszedł robić kawę. My usiedliśmy w fotelach i pierwsze zdanie tego księdza było takie: >Zakład Komunalny proponuje mi 300 zł za tonę śmieci. Dużo to czy mało?<”

Sypanie piachu z kupy na kupę.

Generalnie, skoro jesteśmy przy śmieciach i ogólnie przy cmentarzu, to sprawa jest prosta. Zatrudniamy na pełen etat czterech pracowników. Zakładamy monitoring. Podwyższamy dwu lub trzykrotnie a może jeszcze więcej wszystkie opłaty – muszą one pokryć wszystkie wydatki. Na nieopłaconych grobach przylepiamy informacje – niech się niektórzy palą ze wstydu. Publikujemy szczegółowe sprawozdania finansowe, by jasne było, że nie biorę dla siebie żadnej złotówki.

To ostatnie w niczym nie pomoże, bo każdego dnia będę miał po trzy cmentarne awantury a jeszcze więcej cichej nienawiści.

Będą wyremontowane alejki, usuwane drzewa, żaden złodziej się nie pojawi. Tylko… czy to jest robota dla proboszcza?

Może ktoś z was nawet by temu przyklasnął, bo ceni porządek i wie, że musi to kosztować, ale ja mówię: nie, nie, po stokroć nie!

A jaka jest zatem robota dla proboszcza?

Papież przedwczoraj napisał do mnie list. Doszedł wczoraj. Dzisiaj przeczytam wam jeden fragment. O tym, czym proboszcz ma się zająć. Nie ma ani słowa o śmieciach.

Papież pisze do proboszczów: „Zachęcam was, abyście przeżywali swój specyficzny charyzmat posługi coraz bardziej w służbie wielorakich darów, rozpowszechnianych przez Ducha Świętego w Ludzie Bożym. Istnieje bowiem pilna potrzeba odkrywania, wspierania i doceniania „ze zmysłem wiary charyzmatów, tak małych, jak i wielkich, które w różnych formach udzielane są świeckim” (Sobór Wat. II, Dekret Presbyterorum ordinis, 9), i które są niezbędne, aby można było ewangelizować ludzkie realia. Jestem przekonany, że w ten sposób wydobędziecie wiele ukrytych skarbów i będziecie mniej osamotnieni w wielkim zadaniu ewangelizacji, doświadczając radości prawdziwego ojcostwa, które nie dominuje, lecz raczej wydobywa z innych, mężczyzn i kobiet, wiele cennego potencjału.”

Gdy się czyta łatwiej to zrozumieć niż gdy się słucha. Pozwólcie, że ja to trochę przetłumaczę na potrzeby słuchaczy.

We wszystkich wierzących Duch Święty składa rozmaite dary, talenty. Papież nazywa to ukrytymi skarbami. Rolą proboszcza jest odkrywać te skarby, doceniać wspierać. Uruchomienie tych skarbów jest niezbędne, by świat pchnąć na nowe tory. Niezbędne jest to także, by przezwyciężać zabójczą samotność proboszcza.

Posłużę się jeszcze takim obrazem. Wyobraźcie sobie mnie z ogrodowym wężem. Podlewam nim co się da i jak się da, tu i tam. Ile bym się nie naszarpał podleję tyle ile podleję.

Tymczasem, to jest myśl papieża, w każdym z was jest kranik. Rzecz w tym, by każdemu ten kranik odkręcić. Jeśli już odkręcony, by odkręcić bardziej. Rzecz w tym, że masz w sobie zdrową, życiodajną wodę. Daj tę wodę światu, masz ją w sobie!

W tobie jest kranik, w tobie jest kranik, i w tobie jest kranik. Uwierz i odkręć. Odkręć na maksa!

To ma sens! To nie jest przesypywanie piachu!

To jest nowa jakość!

Nawet nie wiecie jak cieszy mnie to, że coraz więcej jest jest tych odkręconych kranów. Coraz więcej wiary, że można coś dać z siebie bezinteresownie.

Być może ten czy inny ksiądz wychowany przez sześć lat pod wersetem „nie wyście mnie obrali, alem ja was wybrał” nabiera przekonania, że wybranie dotyczy tylko księdza, że to on ma przynosić owoc.

To jednak nie jest prawda. Nigdy nie żyłem w takim błędzie. Te słowa odnoszą się do wszystkich wierzących.

„Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje.”

Ciebie wybrał! Ciebie przeznaczył! Ty masz przynosić owoc! Twój owoc ma trwać! Tobie chce Ojciec w niebie dać wszystko.

Masz w sobie kran! Odkręć go!


2 komentarze do “Odkręć kran

  1. Zgadzam się w pełni z refleksją księdza i uświadomieniem nam, katolikom jak mało się angażujemy a wiele oczekujemy od Kościoła.
    Jestem bardzo zawstydzona swoim zaangażowaniem w życie Kościoła po lekturze książki, którą właśnie skończyłam czytać… Jej tytuł to „Człowiek z Nieba” Paula Hattaway. Jest relacją o rodzeniu się w wielkich bólach „podziemnego” chińskiego chrześcijańskiego kościoła domowego i ogromnej wierze w moc Bożą i Jego prowadzenie. Wielkie zaangażowanie i potężna odwaga głównego bohatera Yuna Zhenyinga w ewangelizowanie i „poławianie” dusz dla Nieba zawstydzi chyba wielu katolickich chrześcijan… Zobaczyłam jak marne, wygodnickie i „uśpione” jest moje chrześcijaństwo.
    Jednego jestem niemal pewna przy zastanowieniu się nad przyczyną takiego stanu rzeczy. Nie żyjemy Słowem Bożym, nie znamy Tego za kim powinniśmy podążać, nie mamy „głodu” czytania Ewangelii. Większość z nas bazuje na tradycji, przyzwyczajeniu, obrzędowości, modlitwie dla zagłuszenia wyrzutów sumienia a nie dla realnej relacji z Bogiem. Przyznaję, że też tak mam, ale zaczynam coraz więcej widzieć błędów i wypaczeń m.in. dzięki kazaniom Księdza Zbigniewa Pawła… Ufam, że nastąpi oczyszczenie Naszego Katolickiego Kościoła z błędów i wypaczeń i wrócimy do Pana z rozpalonym sercem, przebudzeni z letargu…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *