Opublikowano 2 komentarze

Siostra Paschalis i towarzyszki

Konferencja dziekanów, Płock 9 czerwca 2022.

Siostra Paschalis i towarzyszki. Czego mogą nas nauczyć i co nam przypomnieć, beatyfikowane męczennice?

„Świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata.” (J 17,14b)

Było ich dziesięć:

Anna (Felicitas) Ellmerer

Helena (Acutina) Goldberg

Łucja (Sapientia) Heymann

Maria (Paschalis) Jahn

Juliana (Edelburgis) Kubitzki

Marta (Melusja) Rybka

Elfrieda (Rosaria) Schilling

Klara (Adela) Schramm

Anna (Sabina) Thienel

Jadwiga (Adelheidis) Töpfer

Zostały zamęczone, zamordowane przez żołnierzy armii czerwonej, w różnych miejscach i czasie roku 1945. W najbliższą sobotę, 11 czerwca 2022 r., we Wrocławiu, dokona się ich beatyfikacja – s. Marii Paschalis Jahn i jej towarzyszek.

Te kobiety, dziesięć sióstr elżbietanek narodowości niemieckiej, to oczywiście mała cząstka tych wszystkich kobiet, które w tym czasie zostały zabite, zgwałcone, znieważone, męczone. Niemki, Polki, w habicie czy bez, nie miało to dla „wyzwolicieli – zdobywców” żadnego znaczenia. Samych elżbietanek, jak się oblicza, zginęło około stu.

Wydarzenia mało znane, przez wiadome okoliczności przemilczane, cenzurowane. Kilka lat temu, w Rzymie, ukazała się czterojęzyczna publikacja poświęcona tym siostrom, napisana przez postulatorkę procesu beatyfikacyjnego s. Miriam Zając CSSE. Książka zatytułowana jest „Wierne miłości do końca”. Dzisiaj dokonuje się jakaś dziejowa sprawiedliwość. Ukradkiem i pospiesznie chowane, czasem w leju po bombie, dzisiaj wynoszone są na ołtarze.

„Nikt (…) z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie.” (Rz 14,7) One też nie żyły dla siebie i nie dla siebie umierały. Dzisiaj, w roku 2022, staje przed nami pytanie, czego mogą nas nauczyć te siostry męczennice, wierne miłości do końca, czego może nas nauczyć ich śmierć?

Nieodparcie nasuwają mi się dwie rzeczy, które w tej konferencji rozwinę.

Pierwszą myśl wyrażę słowami: „Nie znacie dnia ani godziny” (Mt 25,13b)

Wszystkie siostry wstępowały do zgromadzenia przed wojną. Nawet, w zdecydowanej większości, przed dojściem Hitlera do władzy. Niektóre z nich przeżyły jako zakonnice I Wojnę Światową. Po jej zakończeniu mogło się im wydawać, że koszmar był, ale się skończył i nigdy nie wróci.

Nic bardziej mylnego. Koszmar pozostaje i jest o wyciągnięcie ręki. Przekonujemy się o tym choćby dzisiaj, gdzie ta sama armia, wnuki i prawnuki zdobywców Berlina, „wyzwala” Ukrainę.

Drugą myśl wyrażę słowami: „Pozór pobożności” (por. 2Tm 3,5)

Zechciejmy na koszmar męczeństwa sióstr i wszystkie koszmary ostatniego wieku spojrzeć mając na uwadze fakt, że wszędzie sprawcami tych czynów, mając na myśli ogół społeczeństwa, byli ludzie ochrzczeni i formowani przez Kościół, takiego czy innego wyznania.

Oczywiście, że nie była to formacja ku zabijaniu, ale raczej traktujmy to jako dowód wielkiej pozorności, miałkości, powierzchowności i nominalności wiary. W jak małym procencie wiara dotyka głębin ludzkiego serca.

W armii Hitlera byli ochrzczeni i to w zdecydowanej większości. W armii czerwonej było podobnie, wiele roczników żołnierzy urodziło się przed koszmarem rewolucji bolszewickiej. A jeśli niektórzy z nich byli nie ochrzczeni, bo dopadł ich terror komunizmu, to przecież ich rodzice byli ochrzczeni. Jak to się stało, że nie przekazali choćby najprostszego przykazania: „nie zabijaj”?

Historia wszędzie, do znudzenia, potrafi być taka sama. Kto był szeregowym wykonawcą rzezi wołyńskiej? Ludzie ochrzczeni i naprawdę nie ma tu znaczenia, że w cerkwi, bo i tam na pewno ich uczono: „nie zabijaj”. Mimo to potrafili zabijać, nawet w kościele.

A czy wiecie jaka jest struktura wyznaniowa w Rwandzie? Katolicyzm – 49,5%, protestantyzm – 43,4%, islam – 1,8%. W 1994 roku, w trzy miesiące, przy pomocy specjalnie do tego importowanych chińskich maczet, zarąbano blisko milion ludzi.

Jeden ze sprawców ludobójstwa rwandyjskiego, odsiadujących wyrok, wspomina: „Biali księża uciekli po pierwszych utarczkach. Czarni księża zostali zabójcami lub sami zginęli. Bóg zachował milczenie, a kościoły cuchnęły od trupów, które zostawiliśmy w środku. W tym, co robiliśmy, nie było miejsca dla religii. Na krótko przestaliśmy być zwykłymi chrześcijanami, musieliśmy zapomnieć o naszych obowiązkach z lekcji katechizmu. Przede wszystkim trzeba było słuchać rozkazów. A Boga dopiero potem, długo, długo potem, żeby się wyspowiadać i odbyć pokutę, kiedy robota zostanie wykonana.” [https://bit.ly/3MJEJGp]

Jak to wszystko mogło się wydarzyć? Wspomniałem już – miałkość, powierzchowność, formalizm wiary – pozór pobożności. Wiara okazuje się nawet nie naskórkiem, ale jakąś niewygodną koszulą, którą z ulgą się zdejmuje i wyrzuca.

Ktoś powie, że liderzy tych koszmarów, nawet jak byli ochrzczeni, to zdecydowanie Boga i wiarę odrzucili, narzucając masom swoje bezbożne i antyludzkie wizje.

Zapewne tak. Nie obala to jednak tezy, że tania i w gruncie rzeczy bezwartościowa jest taka „wiara”, którą tak łatwo można zakwestionować i to w jej filarach – poszanowania życia.

Nie znacie dnia ani godziny. Pozór pobożności. Jakie wnioski z tych lekcji?

Kościół staje dzisiaj na rozstajnych drogach. Mamy do wyboru. Możemy stać się ekologicznym wolontariatem albo odnaleźć prawdziwą głębię wiary, która zawsze będzie znakiem sprzeciwu drażniącym świat.

Gdzie idziemy? De Mello przytaczał zdziwienie i skargę pewnego biskupa, cytuję z pamięci: „Gdzie pojawiał się Jezus, wybuchały zamieszki. Gdzie pojawiam się ja… tam mnie zawsze częstują herbatą”.

Z drugiej jednak strony kardynał Francis George mówił: „Ja umrę w łóżku, mój następca w więzieniu, a jego następca umrze jako męczennik na rynku”. [https://bit.ly/3ticK9N]

Gdyby jakiś proboszcz z Winnicy wieścił nadejście ery męczeństwa, to się tym nie przejmujcie. Nie lekceważcie jednak tego zdania nieżyjącego już kardynała, arcybiskupa Chicago. Niech się też wam nie zdaje, że Australia jest tak daleko, że nie zdarzy się u nas to co zdarzyło się z kardynałem Georgem Pellem, który przesiedział w więzieniu o zaostrzonym rygorze, ponad rok. Do wiezienia zaś poszedł dlatego, że ktoś nie lubił księży.

„Doznali zelżywości i biczowania, a nadto kajdan i więzienia. Kamienowano ich, przerzynano piłą, <kuszono>, przebijano mieczem; tułali się w skórach owczych, kozich, w nędzy, w utrapieniu, w ucisku – świat nie był ich wart – i błąkali się po pustyniach i górach, po jaskiniach i rozpadlinach ziemi.” (Hbr 11,36-38)

Ten cytat z Listu do Hebrajczyków to sprawozdanie z historii, ale i zapowiedź przyszłości.

Czy to wszystko jednak nie jest jakimś czarnowidztwem? Czy nie jest zbyt pesymistycznym widzeniem rzeczywistości? Osobiście jestem optymistą. Jeśli ktoś mówi, że „gorzej być nie może”, to odpowiadam, że „może, może”.

I warto być na to gotowym. Trzeba realnie, trzeźwo i uczciwie spojrzeć na rzeczywistość, nieciekawą rzeczywistość. I robić swoje.

Dla mnie, osiemnastoletniego chłopaka, niesamowite wrażenie i poruszenie zrobiły słowa Jana Pawła II, wygłoszone na apelu z młodzieżą, w 1983 roku. Niejeden z was stał tam, pod wałami jasnej Góry. Ja zapamiętam to na zawsze.

Papież powiedział wtedy: „to, co kosztuje, właśnie stanowi wartość”. Powiedział też: „Musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali.” [https://bit.ly/3NZosxL]

Proste, oczywiste i ważne. Jeśli coś nie kosztuje, zapewne nic nie jest warte. Jak pracujesz, to ważny jest sens tego co robisz, a nie, że ktoś patrzy, ocenia, nagradza albo karze.

Ważne, prorocze i daleko patrzące jest też to co dopowiedział kardynał Francis George, ten wieszczący męczeństwo swoich następców.

„Ja umrę w łóżku, mój następca w więzieniu, a jego następca umrze jako męczennik na rynku. Kolejny sukcesor pozbiera skorupy z ruin społeczeństwa i pomoże odbudować cywilizację, tak jak Kościół często robił w historii.” [https://bit.ly/3ticK9N]

Taka jest kolej rzeczy. Nawet jak pozostaną skorupy, trzeba je zebrać, przechować i odtworzyć.

***

„Świat ich znienawidził za to, że nie są ze świata.” (J 17,14b)

„Wiedz o tym, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga. Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy.” (2 Tm 3,1-5a)

„Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny.” (Mt 25,13)

***

I na koniec mocno aktualne wezwanie: Powinniśmy modlić się o biskupa. Jaki on ma być? Zachęcam do modlitwy o Biskupa, który nie będzie częstowany herbatą.


2 komentarze do “Siostra Paschalis i towarzyszki

  1. świetne . Dzięki

  2. Biali księża, czarni księża, katolicyzm, protestantyzm, islam, prawosławie moskiewskie, prawosławie kijowskie…A Bóg jest jeden.
    Dlaczego papież przeprosił, chodzi o ludobojstwo w Rwandzie?
    Cóż to za duchowny Cyryl l, który popiera inwazje na Ukrainę?
    Brak jedności. A Bog jest jeden.
    Gdzie nie ma jedności nie ma herbaty.

Skomentuj Izabela Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *