Opublikowano Jeden komentarz

Mit katechezy w salkach parafialnych

W dyskusji o katechezie wraca często postulat powrotu katechezy do salek przyparafialnych.

W dużej części „katecheza w salkach parafialnych” to mit. W dużej bowiem części katecheza przed rokiem 1990 NIE odbywała się przy parafii. Chciałbym to pokazać na przykładzie parafii Winnica.

Tak, dzieci chodzące do Szkoły Podstawowej w Winnicy szły do parafii i tam w salce miały katechezę. Jednak w tej parafii, liczącej w latach 70-tych ubiegłego wieku ok. 4.500 wiernych istniała też pełna szkoła podstawowa w Glinicach Wielkich. Istniały też szkoły I-IV na Bielanach, Górkach, Domosławiu i Starym Bulkowie. Istaniała też duża szkoła średnia (rolnicza) w Golądkowie. Nikt z uczniów tych szkół nie miał katechezy przy parafii. Katecheza odbywała się w tzw. punktach katechetycznych. Były to najczęściej wynajmowane izby w domach, w pobliżu szkoły. Czasem była to jakaś remiza, klub. Czasem też budowano specjalne obiekty – kaplice katechetyczne.

W parafii Winnica taką kaplicę zbudowano w latach 80-tych na potrzeby katechezy w szkole rolniczej.

Po jednej stronie drogi mieściły się budynki szkoły:

Szkoła rolnicza w Golądkowie

Po drugiej stronie szosy, na 13 arach podarowanego gruntu, proboszcz wybudował swoją własną, małą szkołę.

Parafialny budynek katechetyczny w Golądkowie (stan obecny)

Uczniowie przed lub po zajęciach szli na katechezę do tego właśnie budynku.

W tym budynku były ławki, tablica i kreda.

Pytanie do teoretyków katechezy brzmi – czym różniła się szkoła po prawej stronie drogi (jadąc od Pułtuska) od szkoły po lewej stronie drogi, gdzie odbywała się katecheza?

Chodzi o inne różnice niz wielkość oraz wychodek na dworzu.

I jeszcze pewna ciekawostka. Znalazłem w parafialnym archiwum dokument z wczesnych lat osiemdziesiątych (zanim powstał budynek), który świadczy o tym, że proboszcz wynajmował od dyrektora szkoły pomieszczenia na katechezę na terenie szkoły. Pytanie do teoretyków katechezy brzmi – co tam się odbywało w tych wynajętych pomieszczeniach, gdzie spotykał się ksiądz z klasą?

W Winnicy zatem większość katechezy odbywała się poza parafią – to ksiądz, czy to proboszcz, czy wikary, jeździł do dzieci i spotykał się z nimi tam gdzie mógł.

Czy to jest typowy przykład? Mniej więcej. Na pewno były różnice między parafiami. Były ( i są) parafie, gdzie w miejscowości lokalizacji parafii nie było szkoły. Tam całość katechezy odbywała się poza parafią.

Katecheza w salkach parafialnych to mit.

1 komentarz do “Mit katechezy w salkach parafialnych

  1. Różnica w katechezie za tzw. komuny, a po tzw. odzyskaniu wolności (większą wolność miało królestwo polskie w czasach carskich, niż dziś PL w UE) polega na tym, że za tzw. komuny katecheza była realizowana jako misja kanoniczna, bez wynagradzania przez aparat państwowy. Dziś państwo zabiera pieniądze w podatkach ateistom (ok. 90 % obywateli to ateiści, bo mają przekonania sprzeczne z nauką Kościoła, co wynika z wielu badań socjologicznych) i finansuje z tego katechezę. Efekty są takie, że pokolenia, które pobierały katechezę za tzw. komuny miały dużo dzieci, rozwodziły się rzadko i starały się żyć po Bożemu. Pokolenia kształcone katechezą za rządowe pieniądze mają przeciętnie jedno dziecko (połowa kobiet w wieku produkcyjnym nie ma w ogóle dzieci), rozwodzą się często i wielokrotnie i w praktyce w zdecydowanej większości są ateistami, no może poganami, bo oddają kult różnym baalom – wierzą w horoskopy, przepowiednie itp.
    Poseł Korwin-Mikke w ostatnich czasach, na starość zdurniał, podobnie jak król Salomon, ale 30 lat temu pewne rzeczy przewidział – http://orka2.sejm.gov.pl/Debata1.nsf/main/6E1B1F10 Młodzi masowo wypisują się z lekcji religii, bo ją znienawidzili. Gdyby państwo zakazało religii – Kościół rozwijalby się prężniej, jak w katakumbach starożytnych. Dzisiaj państwo, z jednej strony, do Kościoła dopłaca. Z drugiej niesłychanie go łupi – podatkami, składkami, wymogami. Łupi strasznie obywateli – którzy w większości przestali pokładać ufność w Panu.
    Dziś, opłacany katecheta, opłacany kapelan, są urzędnikami. Żadnej posługi już nie pełnią. W trakcie tzw. covida, kapelani nawet nie walczyli z zakazami dyrektorów szpitali, żeby pójść do chorych z ostatnią posługą. Z resztą, mało która rodzina prosiła o taką posługę, bo przecież 90 % żyje, jak poganie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *