Opublikowano 2 komentarze

Ołtarz w moim kościele

Chciałbym dzisiaj skierować nasze spojrzenie na św. Jana Apostoła. Był synem Zebedeusza, bratem Jakuba. Tradycja widzi w nim najmłodszego apostoła. W myśl tych wyobrażeń na wielu przedstawieniach Ostatniej Wieczerzy mamy samym brodatych, dojrzałych mężczyzn i jednego gołowąsa – właśnie Jana.

Ten sposób przestawiania Jana dla osób o osobliwie spaczonym widzeniu i umyśle skutkuje przekonaniem, że Jan to kobieta. Nie o chorobach jednak mamy dzisiaj mówić.

Zacznę od pokazania specyficznej relacji jaka łączyła Jana i Jezusa. Najpierw pewne formalne wyróżnienie. Jan, wraz ze swoim bratem Jakubem oraz z Piotrem tworzyli coś w rodzaju apostolskiego zarządu.

Były sytuacje – na przykład przemienienie czy wskrzeszenie córki Jaira – gdzie Jezus zabierał ze sobą tych właśnie apostołów.

Oprócz tego Jan był jedynym apostołem, którego Jezus umiłował w sposób szczególny. W Ewangelii Jan nazywa siebie „uczniem, którego Jezus miłował”. Jest to jego własna opinia, ale faktem już (nie opinią) jest to, że w czasie Ostatniej Wieczerzy Jan spoczywał oparty o pierś Jezusa.

Czytamy: „Jeden z uczniów Jego – ten, którego Jezus miłował – spoczywał na Jego piersi.” (J 13,23)

W tej sytuacji nawet Piotr – niewątpliwie pierwszy z apostołów – gdy chce się o coś zapytać Jezusa czyni to przez Jana. „Jemu to [Janowi] dał znak Szymon Piotr i rzekł do niego: Kto to jest? O kim mówi? Ten oparł się zaraz na piersi Jezusa i rzekł do Niego: Panie, kto to jest?” (J 13,24-25)

Jan wreszcie dostał zadanie opieki nad Maryją, Matką Jezusa. Jan wreszcie był świadkiem zmartwychwstania.

Mówię o tym wszystkim po pokazać bliskość, serdeczność, zażyłość tej relacji. I po to jeszcze mówię, by uwypuklić kontrast ze sceną, którą teraz przypomnę.

Jest to początek objawienia na wyspie Patmos. Jan nie jest już dawno młodzieńcem. Czytamy w Apokalipsie:

„Doznałem zachwycenia w dzień Pański i posłyszałem za sobą potężny głos jak gdyby trąby mówiącej: Co widzisz, napisz w księdze i poślij siedmiu Kościołom: do Efezu, Smyrny, Pergamu, Tiatyry, Sardów, Filadelfii i Laodycei.

I obróciłem się, aby widzieć, co za głos do mnie mówił; a obróciwszy się ujrzałem siedem złotych świeczników, i pośród świeczników kogoś podobnego do Syna Człowieczego, obleczonego [w szatę] do stóp i przepasanego na piersiach złotym pasem.

Głowa Jego i włosy – białe jak biała wełna, jak śnieg, a oczy Jego jak płomień ognia. Stopy Jego podobne do drogocennego metalu, jak gdyby w piecu rozżarzonego, a głos Jego jak głos wielu wód. W prawej swej ręce miał siedem gwiazd i z Jego ust wychodził miecz obosieczny, ostry. A Jego wygląd – jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy.

Kiedym Go ujrzał, do stóp Jego upadłem jak martwy, a On położył na mnie prawą rękę, mówiąc: Przestań się lękać! Jam jest Pierwszy i Ostatni i żyjący.” (Ap 1,10-18a)

Jan, ten umiłowany, bliski, serdeczny przyjaciel, pada jak martwy przed przychodzącym Jezusem. Jest bliskość, ale i respekt, ugięcie się przed majestatem.

Do nas też przychodzi Jezus. Nie tylko w Dzień Pański, ale każdego dnia. Nie przychodzi spektakularnie, ale realnie, wiara tak nam mówi.

Przychodzi na ołtarzu, w czasie sprawowania Eucharystii.

I przy tym ołtarzu chciałbym się zatrzymać.

Nie chcę odwoływać się do rubryk i przepisów, ale do zwykłych ludzkich odczuć i powinności.

Jak wygląda ołtarz w twoim kościele? Czy jest to główne, najważniejsze miejsce?

Jak wygląda obrus? Kiedy ostatni raz był zmieniany? Czy chciałbyś przy takim obrusie spożyć niedzielny obiad?

I co jest na tym ołtarzu?

Mszał, mikrofon? Mszał jest potrzebny i mikrofon pewnie także, ale nie są to rzeczy do wieczystej adoracji dzień i noc. Często tak niestety jest. Wieczysta adoracja mikrofonu wystawionego na ołtarzu – dzień i noc.

Mszał, mikrofon, kielich bez welonu, ampułki, lavabo, hostiarka, ogłoszenia, intencje, okulary, wazon z kwiatami. Na pewno nie wymieniłem wszystkich rzeczy.

Trudno jest mi oceniać i krytykować. Zastąpię to tylko jednym pytaniem: Jeśli nasze ołtarze wyglądają tak jak wyglądają, to czy damy radę przekonać kogoś, że na tym ołtarzu dzieje się coś ważnego?

I pytanie bardziej osobiste: Jeśli nasze ołtarze wyglądają tak jak wyglądają, to czy my damy radę przekonać siebie, że na tym ołtarzu dzieje się coś ważnego?

Jest jeszcze jedna myśl, którą chciałbym się podzielić. Wiele rzeczy o których mówię uprości się, gdy w parafii będzie służba liturgiczna.

Będąc księdzem warto o taką służbę się starać i troszczyć. Będąc świeckim warto do takiej służby ochotnie się zgłaszać.

W starej piosence śpiewano: „Otaczamy kołem święty ołtarz Twój.” Niech zatem będzie on święty i święcie traktowany, niech gromadzi społeczność Kościoła, niech będzie miejscem naszego spotkania z Panem.


Przeczytałeś? Skomentuj, dopowiedz, zapytaj. Dopowiadam i odpowiadam, ale nie toczę polemik w komentarzach.

ks. Zbigniew Paweł Maciejewski
Fundacja Nasza WInnica
Od Litery Do Wiary. Rzeczy Dobrze Pomyślane.

Pomagam księżom w ich pracy parafialnej,
przez dostarczanie publikacji, książek i pomysłów duszpasterskich,
ponieważ wierzę, że może to zmienić oblicze Kościoła.

2 komentarze do “Ołtarz w moim kościele

  1. Nic , tylko sie podpisać!!!

  2. Szczęść Boże,

    Nie tylko ołtarze – ale także kościoły, tzn. budynki kościelne – w naszych kościołach mieszka Bóg (w Najświętszym Sakramencie), a co się z tymi obiektami robi ? Co tam stoi ? Rozumiem ekrany, ale też kwestia, żeby ukryć kable; ale najbardziej „rzuca mnie” na widok przedmiotów, które są atrybutami muzealnymi – stojaki z informacjami turystycznymi i to jeszcze takie, które nie pasują do wnętrza, stojaki z taśmami odgradzającymi, masa naklejek z informacjami, potykacze, urządzenia wendingowe do sprzedaży pamiątkowych medali, sklepiki z pamiątkami, a to wszystko może nie generujące hałasu, ale krzykliwe wizualnie – połyskujące, generujące ruch, zasłaniające i zagradzające wnętrze – skądinąd zabytkowe i spokojne… Z jednej strony rozumiem, że księża próbują zorganizować środki potrzebne do funkcjonowania kościoła (ogrzewanie, oświetlenie, ubezpieczenie)… Z drugiej strony ludzi chodzi coraz mniej do kościoła i budynki stają się jak za luźne ubrania… ludzie nie rozumieją sacrum i wchodzą do kościoła w krótkich spodenkach, Kiedyś w kościołach nie było ogrzewania, oświetlenia elektrycznego itp., w średniowieczu nie było w kościołach ławek, ani nawet konfesjonałów – spowiedź odbywano ponoć na stojąco. Na mszy ludzie stali… Swoją drogą ogrzewanie gotyckich kościołów wywołuje zmiany temperatury w ciągu doby, które niszczą zabytki (rozszerzalność termiczna), co generuje dalsze koszty; kościoły te mają grube, parumetrowej nieraz grubości ściany, które utrzymują wewnątrz stabilny mikroklimat… ogrzewane powietrze ucieka do góry (kościół jest wysoki) i na dole jest znowu zimno, a na ścianach zostają ciemne smugi… – opieka nad zabytkowym kościołem wymaga rzetelnej wiedzy, bo prawa przyrody są nader konserwatywne… trzeba ludzi wychowywać do szacunku dla sacrum i do szacunku dla kultury i zabytków oraz szacunku dla rzetelnej wiedzy… a teraz w cenie jest ilość, a nie jakość, tempo życia i to wszystko płytkie jakoś…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *