
Czwartek po 2 Niedzieli Wielkanocnej; Dz 5,27-33; Ps 34,2.9.17-20; J 20,29; J 3,31-36; Winnica 27 kwietnia 2017; Wieczernik Winnicki
Słyszymy w dzisiejszych czytaniach: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi.” (Dz 5,29) Niech ten werset będzie na ten wieczór naszym drogowskazem.
Przed laty pewni uczeni, ani radzieccy, ani amerykańscy, tylko bodaj japońscy, przygotowali pewien eksperyment.
Uczestnikom eksperymentu powiedziano, że bada on ich spostrzegawczość, tymczasem, jak to w takich eksperymentach bywa, badano coś innego.
Badani, podzieleni na trójki, mieli ocenić długość trzech odcinków A, B i C. Mieli wskazać, który z nich był najdłuższy. Najdłuższy był odcinek B, niewiele dłuższy, ale nie pozostawiający wątpliwości. Jednak pierwsze dwie osoby, w rzeczywistości podstawione przez eksperymentatora, zgodnie twierdziły, że najdłuższy jest odcinek C.
Faktycznym badanych w każdej trójce był tylko trzeci, który bardzo często, pod wpływem dwóch pierwszych, wbrew temu co wyraźnie widział, twierdził, że najdłuższy to odcinek C.
Udowodniono tym samym, prawdę, którą znał każdy prosty człowiek, że ludzie wpływają na siebie. Jeśli w grupie wszyscy zgodnie twierdzić będą, że białe jest czarne, to i ten ostatni, mimo że widzi białe, powie o nim „czarne”. Często nawet doda: „to oczywiste”.
Nawet przysłowia, które ponoć są mądrością narodów, twierdzą: „kiedy przyjdziesz między wrony, musisz krakać jak i ony”. Może jest tu pomysł na przetrwanie, ale nie na budowanie szacunku dla samego siebie.
Chcę, bracie i siostro, byś widząc białe mówił, że jest białe. Gdy widzisz czarne, to trzymaj się tego, że jest czarne.
W życiu będziesz miał trudniej, ale zyskasz szacunek dla samego siebie.
Nie znaczy to, że jesteś nieomylny. Możesz i powinieneś słuchać tego co inni mówią i tłumaczą, ale to słuchanie powinno być oparte na sile argumentu a nie na sile wielkości grupy i jej krzyku.
Racja jest zawsze po stronie racji a nie większości. Nie można przegłosować prawdy. Czasami trzeba iść pod prąd.
Trzeba słuchać siebie. Masz rozum, wolę, sumienie, doświadczenie. Zacznij słuchać siebie.
W tym postulacie jest jednak pewna trudność. Polega ona nie tylko na tym, że inni wpływają na nasze myślenie i spostrzeganie, ale na tym, że przestajemy słyszeć samego siebie.
Żyjemy w nieustannym hałasie i gwarze. Włączony telewizor, radio, przeglądany Facebook, newsy, informacje z ostatniej chwili, paski informacyjne w telewizorach, relacje minuta o minucie z jakiś wydarzeń, telefony, sms-y. Strategia przeżycia w takim hałasie to przestać słyszeć albo mocno zacząć filtrować.
Niestety przy takiej strategii możemy odfiltrować samego siebie, przestać siebie słyszeć.
I wtedy jesteśmy jak statek bez steru. Łatwo popłyniemy gdzie pchać będzie prąd, łatwo popłyniemy gdzie zawieje wiatr.
Chciałbym kiedyś wybudować pustelnię. Mała chatka z bali zbudowana w lesie. Trochę terenu wokół ogrodzone, by grzybiarze nie podchodzili pod okna. W chatce proste łóżko, stół, krzesło i klęcznik. Może piecyk na chłodne dni.
Żadnego telefonu, internetu, prądu, empetrójki, telewizji i radia. Żadnej książki. Proste posiłki – najlepiej chleb i woda, ewentualnie kasza jaglana. I czas, w którym z braku innych bodźców zaczynasz słyszeć siebie.
Pomijając wszystko, praca, dzieci, obowiązki, czy chciałbyś pobyć w takiej pustelni dzień, dwa, tydzień?
Czy byłbyś w stanie?
Problem słyszenia samego siebie to nie tylko zewnętrzny hałas. Często boimy się usłyszeć samego siebie, przeraża nas to, co słyszymy i chcemy to zagłuszyć.
Jednak słyszenie samego siebie, to rzecz podstawowa, chyba, że chcemy przez całe życie dryfować jak okręt bez steru.
Zanim wybudujemy pustelnię sięgnijmy po inne środki. Nawet jutro, nawet dzisiaj. Zanim zdecydujemy się na trzy dni w pustelni zdecydujmy się na jeden kwadrans ciszy i słuchania swojego serca.
Próbuj usłyszeć siebie.
I próbuj uczynić jeszcze jeden krok, próbuj pójść jeszcze dalej.
Chciałbym, byś słuchając samego siebie, wchodząc w głąb twojego serca i duszy, w pewnym momencie usłyszał Boga.
Bóg mówi najciszej. Ciszej od telewizyjnych reklam, ciszej od ludzi, ciszej od ciebie samego.
Jednocześnie ten głos, to słowo, jest najważniejsze.
Bóg mówi do człowieka. I nie tylko w sensie przemawiania do całej ludzkości, przekazywania im praw i zasad, ale mówi osobiście.
Mówi tylko do Ciebie. Szepcze słowo przeznaczone wyłącznie dla ciebie. Nikt ich nie będzie słyszał, tylko ty.
Ważne są przykazania i Ewangelie, ale ważniejszy jeszcze będzie ten szept w twoje ucho.
Kto szepcze sobie tajemne rzeczy na ucho? Ci, którzy się kochają. Ten szept jest owocem ich więzi i jednocześnie tę więź pogłębia.
Bóg chce tej miłości i zażyłej więzi.
W świetle tego co powiedziałem łatwiej teraz zrozumieć słowa z proroctwa Ozeasza: „Dlatego chcę ją przynęcić, na pustynię ją wyprowadzić i mówić jej do serca.” (Oz 2,16) Bóg pokazuje tu siebie i lud Izraela jako oblubieńca i oblubienicę. Czego chce? Chce pustyni – czyli pustelni, gdzie nic nie rozprasza, gdzie się jest tylko we dwoje. Czego chce? Mówić do serca. Najłatwiej to zrobić szepcząc do ucha.
„Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi.” (Dz 5,29)
Słuchanie Boga to pewna sztuka, to umiejętność rozeznawania. Łatwo za głos Boga wziąć swoje myśli. Łatwo zniekształcić Jego szept swoimi emocjami.
Niczego się jednak nie nauczymy jeśli nie zaczniemy się słuchać, jeśli nie nastawimy się na słuchanie, jeśli nie uwierzymy, że Bóg może nam osobiście mieć coś do powiedzenia.
Z tego wypływają wnioski dotyczące naszej modlitwy.
Zobaczmy ile w naszej modlitwie jest ciszy i próby usłyszenia Boga. Smutna prawda jest taka, że i naszą modlitwą możemy zagłuszyć Boga.
Potrzebujesz więcej ciszy w modlitwie. Ciszy, w której może zacząć mówić Bóg.
Druga sprawa to adoracja Najświętszego Sakramentu. Adoracja w ciszy. Właśnie w ciszy, by móc usłyszeć Boga.
Przypuszczam, że gdyby nasze adoracje były „zagospodarowane” przez litanie, koronki i śpiewy cieszyły by się one większym powodzeniem.
Tymczasem jest nas tam coraz mniej. Boimy się usłyszeć siebie? Boimy się usłyszeć Boga? Możliwe.
Ucieczka od słyszenia samego siebie, od słyszenia Boga, to droga donikąd. Odważmy się słuchać.
Może godziny adoracji są nieodpowiednie? Przyjdźcie i powiedzcie – zróbmy ją o 19.00 albo 21.00, albo o 6.00 rano. Będzie jak chcecie, tylko nie mogą być te adoracje pustynią w sensie braku ludzi.
„Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi.” (Dz 5,29)
Kościół w Polsce przeżywa dziś kryzys powołań. Czy Bóg zaprzestał powoływać? Nie, tylko, że się Go nie słyszy.
Kościół przeżywa pewien marazm, rzeczy toczą się w nim, ale siłą bezwładu, mało w nim życia. Dlaczego tak jest? Bo przestaliśmy słyszeć Boga.
Kościół szarpany jest niezgodą, dotykany skandalami, wytykany i wyśmiewany? Bo przestaliśmy słyszeć Boga.
Trzeba bardziej słuchać Boga.
Muszę nauczyć się słuchać Boga. To trudne – nawet słuchanie siebie wydaje mi się niemożliwe. Postaram się to zmienić. Dobrze, że ten temat został poruszony.
Dzisiaj do mnie dotarlo ze swoja modlitwa zagluszam Boga.Brakuje w mych modlitwach ciszy w ktorej przez szept mówi o Swej milosci do czlowieka Bóg.Dzieki za ta podpowiedz.