Opublikowano 24 komentarze

To nie moja sprawa?

23 Niedziela Zwykła, A; Ez 33,7-9; Ps 95,1-2.6-9; Rz 13,8-10; 2 Kor 5,19; Mt 18,15-20 ; Winnica 10 września 2017

Niektóre zdania słyszymy częściej niż zwykle. Do takich należy zdanie: „To nie moja sprawa.”

Czasami rzeczywiście tak jest. I jak coś nie jest naszą sprawą, to nie wsadzajmy tam nosa, bo ani to nasze kompetencje ani nasz interes.

Najczęściej jednak, tak myślę, zdanie „to nie moja sprawa” słyszymy właśnie wtedy, kiedy to JEST czyjaś sprawa, a ktoś wykręca się od interwencji, udziału, odpowiedzialności.

Dzieje się tak, bo lubimy wygodę, święty spokój a czasami robimy tak ze strachu.

Biblia naucza nas jednak czegoś innego.

Prorok Ezechiel słyszy od Boga polecenie (por. Ez 33,7-9), by upominać grzeszących. To co upomniany zrobi z upomnieniem to już inna sprawa. Jeden się przejmie, drugi zlekceważy. Jednak gdy upomniany zlekceważy upomnienie, to już to jest tylko jego sprawa. On sam poniesie konsekwencje. On sam umrze. Jeśli jednak nie zostanie upomniany, to umrze on sam, ale także i prorok, który go nie upomniał.

Proste? Proste!

Zważmy jednak na fakt, że wszyscy jesteśmy prorokami. Każdy w swoim zakresie i formie, ale od chwili chrztu każdy z nas uczestniczy w misji prorockiej Chrystusa i jest prorokiem. Proboszcz dla swojej parafii, rodzice dla dzieci, ale też dzieci dla rodziców i parafianie dla księdza. Wierzący dla wierzącego albo niewierzącego.

Nigdy nie mówmy „to nie moja sprawa”, gdy widzimy grzech.

Oczywiście musimy o tym mówić w odpowiedni sposób.

Jeśli jedna sąsiadka do drugiej sąsiadki mówi o grzechach trzeciej sąsiadki, to nie o to chodzi. Ewangelia zawiera dokładną procedurę. Najpierw upomnij grzeszącego w cztery oczy. Potem, jeśli to nie pomoże, weź sobie kogoś do pomocy. Dopiero kiedy to nie poskutkuje możesz sprawę upublicznić, by siła całej społeczności wywarła wpływ.

I zachowujmy zawsze tę właśnie kolejność.

Dopełnieniem wszystkiego jest jeszcze myśl z drugiego czytania. Ten fragment z Listu do Rzymian pokazuje nam właściwy motyw upomnienia.

Paweł pisze: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością.” (Rz 13,8a)

Motywem upomnienia grzeszącego może być tylko miłość.

Niekiedy jest tak, że upominamy, owszem, ale z chęci upokorzenia kogoś, skrzywdzenia, poczucia własnej wyższości, załatwienia własnych interesów, czy innych nieczystych pobudek.

Jeśli coś takiego odczytujemy w sobie, to zamiast upominania lepiej ratujmy swoją duszę. Wtedy to my potrzebujemy nawrócenia i upomnienia, bo wchodzimy w grzech największy, jakim jest brak miłości.

Słysząc głos Pana serc nie zatwardzajcie (por. Ps 95,8)

Ciebie, o synu człowieczy, wyznaczyłem na stróża domu Izraela po to, byś słysząc z mych ust napomnienia przestrzegał ich w moim imieniu. (Ez 33,7)

Gdy brat twój zgrzeszy [przeciw tobie], idź i upomnij go w cztery oczy. (Mt 18,15a)

Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. (Rz 13,8a)

Wpisz swój komentarz.

Dla mnie jest to dowód, że ogląda to ktoś żywy.

24 komentarze do “To nie moja sprawa?

  1. W mojej drugiej parafii trwają Misje Święte. Kazania głosi ks. dr Franciszek Gomułczak. Uważam, że podobnie jak kazania Księdza są warte polecenia. Można je znaleźć na stronie: http://www.parafiakomarow.pl niestety tylko transmisja bezpośrednia. Pozdrawiam

  2. dobre słowa.były mi potrzebne w zrozumieniu pewnej sytuacji.dzięki.już wiem co zrobić. pa.

  3. prośmy o odwagę i kochajmy bliźnich

  4. Po 35 latach pracy jestem już 27 lat na emeryturze. Mam męża, dwoje dzieci, siedmioro wnuków własnych i prawie tyle samo “przyszywanych”. Bardzo ich kocham. To co staram się robić dla ich
    poprawy nie nazwałabym upominaniem, bo skuteczniej działa utrwalanie ich pięknych zachowań niż
    zachowań nagannych. Sprawą jest względnie sprawiedliwy udział w pracach domowych. Mówię im raczej o serdecznej radości i harmonii w rodzinie gdy poczuwają się chętnie do pełnienia swoich drobnych codziennych zadań. Ale nie mieszkam z nimi na co dzień i mój wpływ nie może być zasadniczy.

  5. Zastanawialiśmy się z mężem kogo i za co upominać? Własne dzieci w duchu miłości w porządku, ale kogo więcej, “jeśli brat zgrzeszy przeciwko tobie…”, kogo te słowa dotyczą?

  6. Szczęść Boże !
    Do dzisiaj zmagałam się z tym problemem – czy wchodzić w to !?, czy zafundować sobie tzw ” święty spokój ” wg prawdeł tego świata. Bogu niech będą dzięki za dzisiejsze czytania mszalne . Podjełam to Boże wyzwanie, jak rękawicę, pokonując własną – zbyt wielką lękliwość o odrzucenie, wykluczenie, a najpewniej ośmieszenie…. i uczyniłam pierwszy krok , a teraz czekaja mnie następnę. Z P.B.

  7. Zadałam sobie sprawę, żeby kogoś upominać trzeba mieć w sobie dużo pokory i kierować się miłością.Najpierw zobaczyć w tym kimś dobro, bo na pewno jakieś w nim jest, przecież nie jesteśmy lepsi , wszyscy jesteśmy grzesznikami. Wzbudzamy wówczas zaufanie i możemy wtedy mówić.

  8. Dziękuję Ojcu za sugestywne, mądre słowa. Jeśli jest miłość to wszystko, zatem i upominanie dokonuje się w miłości, a ono nie może nie przynieść błogosławionego owocu.Kto nie ma w sercu miłości nie ma prawa upominać, nie mówi prawdy. W Piśmie Świętym czytamy: “A ponadto przyobleczcie się w miłość, która jest spójnią doskonałości”, inne przekłady Biblii ,”Na to zaś wszystko przyobleczcie miłość, która jest więzią doskonałości”.(Kol 3,14). Probierzem miłości do Boga jest bliźni. “Kto mówi miłuję Boga a nie miłuje bliźniego kłamcą jest”.

  9. A Księdzu to chyba Ktoś podpowiada, co mi gra w duszy 🙂 Właśnie zmagam się z pewną sytuacją i walczę ze swym tchórzostwem. I niby wszystko wiem, ale nic z tego nie wynika, niestety. Serdeczne Bóg zapłać za kazanie i za każdy komentarz. Cóż, muszę wypracować rozwiązanie (w ścisłej współpracy z Duchem Świętym), jak poprzecinać czy może jednak porozwiązywać wszystkie węzły gordyjskie w moim życiu (a kilka ich jest). I jest to ściśle powiązane z tematem kazania.
    Szczęść Boże wszystkim!

  10. “wszystko co zwiążesz/rozwiążesz na ziemi, będzie związane/rozwiązane w niebie”. Upominanie ma rozwiązać niewolę człowieka. Bez Boga nie damy rady… i nie bierzmy się do tego, żeby nie zepsuć tego, co kruche, delikatne i zasługuje na wieczność.

  11. Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie,idż i upomnij go w cztery oczy…Bardzo ważne dla mnie są słowa-przeciw tobie.Właśnie wczoraj miałam taką sytuację.Siostra w wierze była niesłusznie obrażona na zaistniałą sytuację.Złość w niej kipiała, na Eucharystii nie podała ręki na znak pokoju.Kiedy zostałyśmy same poprosiłam o rozmowę.Wytłumaczyłam z miłością i w miłości całe zamieszanie którego była inicjatorką.Rozmowa była trudna i długa.Rozstałyśmy się w zgodzie i mam nadzieję że obie wyciągniemy wnioski z tej sytuacji.Tylko w miłości Pana i z NIM to się udaje.

  12. Do “upominania” potrzeba odwagi, bo zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że upominany nas nie zrozumie i narazimy się na gniew z jego strony . W ” upominaniu” potrzebny jest również takt, wysoka kultura osobista i wyczucie sytuacji oraz umiejętność dobrania odpowiedniej formy i stylu, w jakim zwracamy uwagę, komuś kto żle robi.
    Przeczytałam wszystkie dotychczasowe komentarze do kazania Księdza, które mnie osobiście bardzo przypadło do gustu, i stwierdzam, że więcej w nas strachu przed ludzkimi konsekwencjami “upominania”niż wiary w jego ewangeliczną słuszność. Jestem stała czytelniczką Księdza kazań , które często rekompensują mi brak dobrego interpretatora Ewangelii w mojej parafii. Prosze nadal dzielić się z nami swoimi refleksjami i przemyśleniami bowiem Księdza słowa inspirują nie tylko do myslenia ale również do działania pod wrunkiem, że czytają je katolicy, którzy ciagle chcą poszerzać swoją wiedzę na temat wyznawanej religii i pogłębiać swoją wiarę w Boga, a myślę, że tacy właśnie na tę stronę trafiają. Życzę siły i inspiracji ze strony Ducha Św. w przygotowywaniu kazań . Szczęść Boże!

  13. Szczęść nam Boże!
    Z tym upominaniem to jest tak,że nigdy nie wiemy na jaki grunt pada i czy upominanie przypadkiem zamiast przynieść pożytek nie przyczyni sie do jeszcze większego upadku.Moim zdaniem najlepszym upomnieniem jest dobry przykład i młe słowo.Bo kimże my jesteśmy,że dajemy sobie takie prawo aby pouczać kogo kolwiek Amen.

  14. Nie umiem upominać

  15. “3 2 Mocą bowiem łaski, jaka została mi dana, mówię każdemu z was: Niech nikt nie ma o sobie wyższego mniemania, niż należy, lecz niech sądzi o sobie trzeźwo – według miary, jaką Bóg każdemu w wierze wyznaczył. 4 Jak bowiem w jednym ciele mamy wiele członków, a nie wszystkie członki spełniają tę samą czynność – 5 podobnie wszyscy razem tworzymy jedno ciało w Chrystusie, a każdy z osobna jesteśmy nawzajem dla siebie członkami. 6 Mamy zaś według udzielonej nam łaski różne dary: bądź dar proroctwa – [do stosowania] zgodnie z wiarą; 7 bądź to urząd diakona – dla wykonywania czynności diakońskich3; bądź urząd nauczyciela – dla wypełniania czynności nauczycielskich; 8 bądź dar upominania – dla karcenia.” Rz 12, 3-7
    Nie każdy ma dar upominania. Zgadzam się ogólnie z treścią kazania. I oczywiście upomina się dzieci i innych bliskich. Ale obce osoby – które słabo znamy? Jest ryzyko, że błędnie oceniamy sytuację, a jeśli nie, tzn, jeśli grzech jest jawny i oczywisty, to np czy na pewno mamy do czynienia z “bratem” – wojujący ateista/lewak nas po prostu wyśmieje i nic sobie nie będzie robił z tego co powiemy – nawet jak cały Kościół nas poprze! W tych sytuacjach raczej trzeba się modlić niż upominać – zwłaszcza, ze trzeba mieć “dar upominania.
    I bardzo słusznie ksiądz zauważył – nie upominajmy jeśli pobudki są nieczyste. Ale czy tylko to jest przeszkodą? A słynne “widzisz drzazgę w oku brata swego, a belki w swoim nie widzisz?” – Większość z nas świętymi nie jest. I mamy jakieś drzazgi i belki też. A im człowiek bardziej święty tym więcej tych drzazg i belek u SIEBIE widzi, nie u innych. abp Sheen powiedział w Life is Worth Living, że nie jesteśmy przestępcami tylko słabeuszami (wolne tłumaczenie) – niejeden grzeszy, choć wie, ale nie dlatego że CHCE (Rz 7, 14-25).
    Problem jaki jest z upominaniem widać tam gdzie jest jego wypaczenie – to co robią obecnie dzisiaj niektórzy w Kościele – mam na myśli ciągłe ataki na Papieża Franciszka ze strony KATOLIKÓW. Nazywają siebie tradycjonalistami, ale skupiają się na upominaniu, karceniu, krytykowaniu – bez miłości. Powstała jakaś strona z rzekomo heretyckimi itp wypowiedziami papieża, spisywanymi ANONIMOWO przez “zatroskanych katolików”. I długo by o tym pisać, ale sprawa jest znana, więc odpuszczę. Chodzi o to, że wydaje mi się iż od karcenia niech będzie rodzic, małżonek, brat lub siostra, dziadek, babcia, ewentualnie dziecko starsze względem rodzica. Ponadto kapłan i spowiednik. Co do reszty, byłabym bardzo bardzo ostrożna w kwestii tego, komu wolno kogo upominać. Z Bogiem.

  16. Jest jeszcze jeden bardzo ważny aspekt, którego zabrakło w tym wspaniałym kazaniu: gadanie sąsiadek o trzeciej sąsiadce, upominanie w 4 oczy (o ile nie mają okularów), z pomocą i upublicznianie jest właściwe pod warunkiem, że chodzi o PRAWDĘ. Bardzo częstym problemem jest obgadywanie i napominanie (lub publiczne obgadywanie) w oparciu o zmyślone kłamstwo. A prawda ma być obiektywna. W ten sposób bardzo wielu ludzi niszczy bardzo wiele dzieł Bożych (i w ogóle dobra). Mógłbym podać dziesiątki takich przykładów nie tylko z mojej parafii (ze skarżeniem do dziekana/biskupa włącznie) z ewidentnymi kłamstwami, które – rozpowiadane “zgodnie z nakazem ewangelicznym” – żyją swoim życiem.

    1. W dzisiejszych czasach wielu ludziom nie zależy na upominaniu w imię jakiegoś dobra i prawdy. Jeżeli są plotki, pomówienia, niesłuszne oskarżenia to najczęściej służą one temu, by daną osobę skrzywdzić, zaszkodzić jej, zniesławić. Jeśli dzieje się to w obrębie tzw. sąsiadek to pół biedy. Gorzej, gdy chcemy oczernić i zniszczyć dobre imię człowieka przed jego przełożonymi, szefem itp. Dlaczego tak się dzieje? Bo duża część wiernych nie żyje Ewangelią na co dzień.

  17. A ja upominałam i upominałam, nawet walczyłam, sama i z pomocą pani katechetki, nic to nie dało, córka nie przystąpiła do bierzmowania, stwierdziła, że jest niewierzącą w Boga i że jest innej orientacji, a więc Kościół jest jej przeciwny. Teraz pozostaje mi tylko bezsilność i moja wiara, że Bóg sam zadziała.

    1. Trochę rozumiem córkę. Jeżeli utraciła wiarę tzn. żywy kontakt z Jezusem to po co sakrament bierzmowania? Sakramenty są dla wierzących. Pozostaje modlitwa o jej powrót do Pana Boga a może nawet modlitwa i post.

  18. dzięki. Akurat dzisiaj mamy wieczorem Eucharytstie wspolnotowa na ktorej żeganamy naszego Prezbitera i Przyjaciela. Mam tam niewielki kamyczel (jak to w neokatechmenacie) do działania. Przemyślenia Ksiedza związłe, proste ale czasami dosadne mogą być i są dla mnie pewną inspiracją i temtem do własnych przemyslen. Dobrego dnia

  19. Wcale nie jest łatwo upominać własne dorosłe dzieci, które żyją w w grzechu. Po upomnieniu tylko mogę się modlić. A kiedy patrzę na grzech dorosłego syna,, to cierpię Bardzo.

    1. Czasami można odnieść wrażenie, że gros rodziców absolutnie nie upomina swoje pełnoletnie dzieci, które weszły na ścieżkę grzechu. Najczęściej dotyczy to sytuacji, kiedy syn lub córka żyje bez sakramentu małżeństwa. Czy rodzic ma odwagę jasno powiedzieć, że są Przykazania Boże, Ewangelia itp? Często nie mówi o tym, bo sam żyje daleko od Pana Boga i Kościoła.

    2. Dziękuję. Trudny temat. Upominając, stajemy niejako ponad osobą upominaną. A przecież nikt nie lubi być upominany czyli pouczany, krytykowany. Dlatego zazwyczaj słyszymy w odpowiedzi “a ty…..”. I słusznie.Bo “kto bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem”. A nikt z nas nie jest bez grzechu i…koło się zamyka.

  20. Bardzo ciekawe kazania. Czytam regularnie. Z tym upominaniem to dla mnie nie jest proste, mam świadomość własnych niedoskonałości i dużą wyrozumiałość dla bliźniego. Kiedyś przeczytałam gdzieś: “Nie twoja sprawą jest, dlaczego sługa mój upada”. Ufam, że Bóg ma to pod kontrolą i jeśli dopuszcza jakiś upadek, to po to, abyśmy się czegoś nauczyli. Podnosić, wspierać tak, ale wcinać się w czyjeś życie jeśli ktoś sobie tego nie życzy,nie potrafię. Pozdrawiam serdecznie

Skomentuj Maria Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *