2 Niedziela Wielkanocna czyli Miłosierdzia Bożego; Dz 4, 32-35; Ps 118 (117), 2-4. 16-18. 22-24; 1 J 5, 1-6; J 20, 19-31; Winnica 8 kwietnia 2018.
Przed tygodniem, w czasie wielkanocnego kazania, cytowałem wypowiedź biskupa Grzegorza Rysia: „Chrześcijaństwo nie polega na tym, że przeczytamy Kazanie na Górze i dowiemy się, jacy mamy być. Siła chrześcijaństwa bierze się z doświadczenia żywego Jezusa. Bez odkrycia Zmartwychwstałego w wierze nic się nie dzieje! Mamy odkryć Chrystusa, który jest żywy” („Wiara z prawej, lewej i Bożej strony”, s. 219).
Dzisiejsza Ewangelia jest dobrą tego ilustracją. Oto mamy grono apostołów, którzy przez trzy lata bardzo dokładnie poznali naukę Jezusa. Na wylot znali wszystkie przypowieści i wezwania moralne Jezusa – znali to z pierwszej ręki.
Można powiedzieć, że mieli katechizm w małym palcu.
I co? Ano nic! Siedzieli zestrachani, zamknięci w wieczerniku.
Dopiero gdy spotkali Zmartwychwstałego, dopiero gdy Ten tchnął na nich Ducha, ich wiara się przebudziła. Wyraźnie to widać w kontraście uczniów, którzy zobaczyli Jezusa i Tomasza, którego nie było i który nie widział. Jedni wyznawali z wyczuwalnym entuzjazmem: „widzieliśmy Pana” a Tomasz twardo: „nie uwierzę”.
Zmienia się to, gdy i Tomasz doświadcza spotkania. Okazuje się, że nie musi już wtedy wkładać palca w miejsce gwoździ ani ręki do boku. „Pan mój i Bóg mój!” Można nie widzieć, ale trzeba spotkać, doświadczyć, przeżyć. „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli.”
Chciałbym dzisiaj, byśmy zastanowili się nad tym co dalej? Spotkałeś, uwierzyłeś i co dalej? Co dalej w kontekście swoich najbliższych – a dokładnie dzieci?
Macierzyństwo i ojcostwo to niemal powszechne doświadczenie. A jeśli spojrzymy na to w sposób duchowy, to musimy zamienić „niemal powszechne” na „absolutnie powszechne”. Stare pokolenie przekazuje swoje wartości młodemu pokoleniu. Stare pokolenie wychowuje młode.
Najbardziej to widać w rodzinie, w relacji rodzice i ich dzieci, ale każdy dorosły i dojrzały człowiek odpowiedzialny jest za następne pokolenie. Każdy jest wychowawcą.
Jest w człowieku naturalne dążenie, by to co jest dla nas cenne przekazać dzieciom. Chodzi nie tylko o dom i gospodarkę, które możemy przekazać jako materialny majątek, ale przed wszystkim o to czym sami żyjemy.
Coś jest dla nas ważne, wyznajemy określone wartości i bardzo chcemy, by dzieci myślały podobnie i żyły podobnie jak my. Bolejemy, gdy coś dla nas jest ważne a dzieci to odrzucają.
Czy jest możliwe, by dziecku zaszczepić swój własny system wartości? Jest to niemożliwe w takim sensie w jakim na przykład programujemy komputer. Dziecko a potem dorosły nie jest maszyną, którą możemy kontrolować i w sposób absolutny określać zachowanie.
Zawsze na naszej drodze stanie rozum i wolność drugiej osoby, naszego dziecka, które będzie samodzielne w swoich decyzjach i w przeżywaniu swojego życia – i bardzo dobrze. Dzięki temu jesteśmy ludźmi a nie robotami.
Można jednak swojemu dziecku pomagać w dojściu do właściwych wyborów a można też popełniać fatalne błędy, które mogą negatywnie skutkować na całe życie syna i córki.
Zatem zgodzimy się zapewne z twierdzeniem, że nie wystarczy dziecko nakarmić i ubrać. Trzeba je jeszcze wychowywać.
Czy wiemy jednak jak to robić? Czy znamy zasady? Czy robimy to dobrze? Na jakich fundamentach wszystko osadzamy? Czy mamy konkretne umiejętności i wiedzę?
A może rzeczywiście tylko ubieramy i karmimy dziecko i oddajemy je innym na wychowanie? Oddajemy to dziecko smartfonom, tabletom, komputerom, telewizji. Pozwalamy na zuchwałą kradzież. Ono mamy coś niezwykle cennego – dziecko, i pozwalamy je sobie zabrać.
Czy wiemy co to byli jancarzy? To była doborowa piechota turecka. Skąd się brała? Porywano do niewoli dzieci – chrześcijan i wychowywano je w duchu religijnego fanatyzmu islamskiego i oddania sułtanowi.
Pozwolisz na coś podobnego? Pozwolisz na porwanie, kradzież swojego dziecka? Oddasz bez walki to co masz najcenniejszego? Kochasz swoje dziecko i nigdy na to nie pozwolisz.
Chciałbym, w imię twojej miłości do dziecka, zaproponować spotkania, które planujemy w naszej parafii za dwa tygodnie: „Jak wychować dziecko? Jak wychować siebie?” Spotkania dla rodziców i wszystkich, którzy wychowują dzieci. Szczegóły podamy w ogłoszeniach.
Chciałbym by był to impuls, zachęta i pomoc dla rodziców.
Czapka z głów i głęboki ukłon wobec każdego ojca i każdej matki, którzy podejmują się niezwykle pięknego choć jednocześnie bardzo trudnego zadania – wychowania swoich dzieci.
W biblijnym opisie stworzenia człowieka Bóg lepi człowieka z prochu ziemi. Jednak dopiero tchnienie życia sprawia, że człowiek zaczyna żyć. W wieczerniku dopiero tchnienie Ducha Świętego sprawia, że uczniowie zaczynają wierzyć.
Oby rodzice, z Bożą pomocą, potrafili to dobre tchnienie przekazać swoim dzieciom.
Twoje dziecko bardzo potrzebuje ciebie – mądrej i kochającej matki, mądrego i kochającego ojca. Miłość wymaga mądrości. Kochajmy dzieci i szukajmy mądrości.
Udostępnij dalej.
Nienawidząc, najbardziej krzywdzisz siebie.
Chcę tylko powiedzieć, że ważne jest, aby oboje rodzice dawali dobry przykład. Mam dwóch dorosłych już synów. Kiedy byli mali, chodziliśmy całą rodziną do kościoła. Kiedy mieli naście lat, chodziłam ja i synowie. Mąż mówił, że pójdzie później, ale często nie szedł. Chłopcy to widzieli. Potem pojechali na studia, daleko od domu i się skończyło. Mąż był tym „na czasie”, dla którego modlić można się nie tylko w kościele. Mąż zmarł nagle. Modlę się za niego, ale bardziej boję się o synów. Są dobrymi, mądrymi ludźmi, ale rozmowy na temat kościoła są trudne. Oni zwracają uwagę na to, co złego dzieje się w kościele. Nie chcę niczego robić na siłę. Mogę się tylko za nich modlić i wierzyć, że kiedyś się nawrócą.
Nie wychowamy dopóki sami nie jesteśmy wychowani.Nie ma recepty na wychowanie. Po pierwsze kochać, po drugie przykładem, a po trzecie to o czym juz Ksiądz powiedzial być przy dziecku, słuchać, szanować je,rozumieć, rozmawiać. Stopniowo od najmniejszego pomóc mu robić to samemu. Pamiętać, że to człowiek od urodzenia i o tym , że jest ważny,ale też jest członkiem rodziny,wspólmieszkańcem domu. Pozwolę sobie na podanie przykładu:
W poniedziałek wielkanocny na Mszy św.tatuś, mamusia i dwoje dzieci: chlopiec około 3.5 dziewczynka ok.2,5. Chłopiec nudzi się i trochę kręci się, tata szarpie go mocno za raczkę, ostro spogląda, po chwili mala podchodzi do chłopca i dokładnie robi to samo, chłopiec się broni, tata chwyta za kurtke i stawia do pionu chłopca,mamusia natychmiast przytula coreczkę.I niestety w moim zawodzie miałam okazję widzieć takie obrazki , a potem konsekwencje.
SobOtka ! Dzieje: uczeń z nauczania głoszonego SŁOWA. Katolicy śćiągli medaliki bo się wstydzą lub boją. Żydzi chowają gwiazdę Dawida. To czy mamy ?! u.rżnąć głowę cyganom bo widać że są ROMAMI. ….dokąd zmierza świat….