Opublikowano 3 komentarze

Złośliwy i przewrotny tekst

Mocno mnie zdenerwował tekst ks. Andrzeja Lutra zamieszczony w więziowym Laboratorium Wiary. Tekst nosi tytuł: Trzech szkodników i odnosi się do tekstu Tomasza Terlikowskiego Niemiecki wyrób kościołopodobny.

Tezy Tomasza Terlikowskiego są następujące:

  • Komentatorami tego co dzieje się w Kościele, mędrcami do których idzie się po radę, medialnymi autorytetami do których dzwonią redakcje gazet i telewizje są niemieckojęzyczni kardynałowie. Autor wymienia Christopha Schönborna, Waltera Kaspera, Reinharda Marxa. Oni nadają ton medialnej narracji. Tak ma być, według autora, w zachodniej Europie.
  • Stan Kościoła w diecezjach i krajach za które odpowiedzialni są hierarchowie jest fatalny.
  • Odpowiedzialność za ten stan ponoszą owi hierarchowie, zatem nie mam mowy, by byli oni jakimikolwiek autorytetami.
  • Najlepiej by było, gdyby wymienić owych “szkodników” na innych pasterzy, którzy nie będą kontynuowali: “błędu modernizmu, odrzucenia moralności i protestantyzacji”.
  • Wskazuje na koniec inną drogę – powrót do radykalizmu Ewangelii. Jako przykład podaje Afrykę.

(niestety tekst jest już dostępny tylko dla prenumeratorów – szkoda, że nie można kupić konkretnych tekstów)

Czy z tymi tezami można polemizować? Można i trzeba.

Czy wspomniani kardynałowie są dyżurnymi komentatorami życia kościelnego? Nie wiem jak to wygląda na zachodzie Europy. Z mojej perspektywy uważam, że rzeczywiście ci kardynałowie mocno obecni są w mediach.

Jakąś próbą obiektywizacji będzie zajrzenie do google trends, narzędzia, które pokazuje medialny szum wokół pojęć czy nazwisk. Jeśli coś się dzieje, to ludzie wstukują w google hasła, a google wszystko skrzętnie notuje.

Google trend nie pokazuje bezwględnych liczb tylko procenty i proporcje. Do naszych kardynałów dodałem zatem Georga Weigla i prefekta Kongregacji Nauki Wiary – Gerharda Müllera.

Ograniczyłem się do ostatnich 12 miesięcy.

Cały świat:

Francja

Hiszpania

Wielka Brytania

Niemcy

Polska

Czy wspomniani kardynałowie są obecni w dyskursie? Niewątpliwie i mocno.

Kolejna teza – czy Kościoły obszaru niemieckojęzycznego są w kryzysie? Trudno przeczyć statystykom – jest to smutna rzeczywistość.

Czy kardynałowie są za to odpowiedzialni? Na to pytanie, moim zdaniem p. Terlikowski odpowiada zbyt szybko i zbyt pewnie. Ja byłbym bardziej ostrożny i wyważony. Dlaczego? Otóż jeśli komuś się wydaje, że księża mają wpływ na ludzi za których są odpowiedzialni, to ten ktoś ma rację – “wydaje mu się”. Oczywiście – jest to jakiś wpływ, ale bardzo nikły i często iluzoryczny.

Proboszcz ma nikły wpływ na parafię, biskup ma nikły wpływ na diecezję a papież ma nikły wpływ na Kościół powszechny.

Może inaczej to ujmę – ten wpływ jest, ale to się odczuwa po długim czasie i jest to bardziej korekta kursu niż zmiana, i… nie dotyczy wszystkich. Ludzie odchodzą od Kościoła i generalnie nie widać, by w tym procesie przeszkadzał im najbardziej święty proboszcz, rzutki biskup czy mądry papież.

Często uczucia proboszcza w parafii (jeśli mu w ogóle na parafii zależy) to poczucie bezsilności. I pytania, które sobie zadaje, co robić, by mieć jakikolwiek wpływ na parafian, jak się poruszać w przestrzeni parafialnej, by nie być zdrajcą Ewangelii i jednocześnie nie być wywiezionym na taczkach.

Redaktor Terlikowski surowo ocenia kardynałów, ale przecież statystyki polskiego Kościoła to też równia pochyła – może mieć mniej stopni, ale generalnie jest to ta sama perspektywa. Czy polscy hierarchowie też zasługują na surową ocenę?

Czy papież św. Jan Paweł II, który tak długo przewodził Kościołowi nie jest przypadkiem też odpowiedzialny za to, że nie zatrzymał procesów laicyzacji i dechrystianizacji świata? A jeśli zrezygnujemy z takiej globalnej oceny, to czy przynajmniej nie popełnił trzech błędów nominacyjnych? To Jan Paweł II stoi za nominacjami biskupimi wspomnianych kardynałów.

Więc sa kardynałowie szkodnikami? Może tak, może nie. Jeśli ktoś tak twierdzi – niech to udowodni, bo statystyki dowodem nie są. Udowodnić trzeba związek przyczynowo skutkowy między decyzjami, stylem rządzenia kardynałów a stanem Kościoła.

Inaczej trzeba będzie rozstrzelać bardzo dużo proboszczów, często bardzo dobrych i ofiarnych.

Dlatego też nie przekreślajmy z mety tego co mówią owi kardynałowie. Zawieśmy ocenę ich samych i stanu ich diecezji a zatrzymajmy się nad tym co mówią i proponują. I nie zakładajmy od razu złej woli i chęci zniszczenia Kościoła.

Czy wymiana pasterzy pomoże? Gdyby to było takie proste…

Zróbmy eksperyment – wybierzmy setkę przeciętnych, wiejskich parafii i wylosujmy jedną. I dajmy za nią odpowiedzialność p. Terlikowskiemu. Sam nie może być proboszczem, ale może ma kogoś, kto byłby, według niego, odpowiedni. I dajmy im 10 lat.

A potem sąd! 🙂

Uwaga – nie będziemy po 10 latach liczyć tych, którzy ściągać będą z całego świata do tej parafii (jest to bardzo możliwe – sam mam wiele sympatii do redaktora), ale tych konkretnych – mieszkających na miejscu.

Tomasz Terlikowski proponuje jako remedium powrót do radykalizmu Ewangelii. I ma moją zgodę. Ma też moją pewność, że wielu oddanych Bogu ludzi chwyciłoby się za łby dyskutując co to konkretnie jest radykalizm Ewangelii.

Jako przykład redaktor wskazuje Afrykę, jako nadzieję Kościoła. Panie redaktorze, bądźmy ostrożni, zwłaszcza po Rwandzie roku 1994, która z pamięcią o wszystkich heroicznych przykładach jest niestety dowodem, że ogólnie  Kościoły w tym kraju nie miały wiele wspólnego z chrześcijaństwem i radykalizmem Ewangelii.

Pan Terlikowski wskazał jednak na jedną istotną rzecz, która jest jednym z filarów chrześcijaństwa. Chodzi o uznanie trwałości i obowiązywalności zasad, przykazań, nawet jak się samemu do nich nie dorasta.

Dla mnie jest to obraz płotu, który kiedyś wyraźnie dzielił świat na to co dozwolone i to, co było “wejściem w szkodę”. I każdy wiedział po której stronie płotu jest, czy na właściwym miejscu, czy wlazł w cudze.

Teraz wielu depcze po wszystkim a płot jest dawno obalony. Obalacze chodzą w chwale, ale generalnie większość jest zagubiona.

Bo powiem tak – nawet jak się jest po niewłaściwej stronie płotu, to przynajmniej się wie, gdzie się jest. A to już coś.

Gdy przychodzą do mnie narzeczeni i przyznają, że już mieszkają ze sobą to niezmiennie zadaję im pytanie: “czy wiecie, że się źle >bawicie<?” W większości mówią, że wiedzą a ja oddycham z ulgą – to już coś. Zdecydowanie większy problem jest wtedy, gdy problemu nie widzą, więcej – gdy traktują to jako przyczynek do swojej chwały i mądrości. A jeszcze gorzej, gdy po prostu wiedzą “co należy mówić proboszczowi”, by wszystko poszło gładko i bez problemu.

Spójrzmy teraz jak z Tomaszem Terlikowskim “dyskutuje” ks. Andrzej Luter.

Tekst pewnego publicysty prawicowo-katolickiego z aktualnego „Plusa Minusa” jest klinicznym przykładem, jak w Polsce prawica katolicka odrzuca nauczanie papieża Franciszka.

Pierwsze zdanie wpisu. Tomasz Terlikowski pozostanie już w tym tekście “pewnym publicystą” z przypiętą łatką prawicowca (co niby to znaczy?) i nie uzasadnioną tezą (przynajmniej w tym tekście, że odrzuca nauczanie papieża)

Dlaczego nie ma nazwiska? Nie rozumiem tego. Lekceważenie? Proszę księdza, pan Tomasz Terlikowski ma zdecydowanie “lepsze” nazwisko niż ksiądz:

Nie ma też linku do tekstu. Trzeba go szukać na własną rękę, by przeczytać go i wyrobić sobie własne zdanie.

Prawica rozpoczyna powitanie papieża Franciszka. W „Plusie Minusie” (czyli sobotnim wydaniu „Rzeczpospolitej”) tekst znanego publicysty prawicowo-katolickiego. Tytuł mówi sam za siebie: „Niemiecki wyrób kościołopodobny”. Ten wyrób serwują nam Niemcy, sterujący teologicznie Franciszkiem. Nie po raz pierwszy Kościół niemiecki drażni polskich fundamentalistów, a ja nie po raz pierwszy na te ich elukubracje reaguję.

Znowu prawica (co to znaczy?). W tekście Terlikowskiego nie ma tezy, że “Niemcy sterują teologicznie Franciszkiem”. Jest mowa o tym, że o tym co owi Niemcy głoszą jest głośno. I trudno temu zaprzeczyć.

Fundamentalistów (czyli kogo? i dlaczego jest to złe?) drażni Kościół niemiecki. A co? Nie może? Nie wolno?

Nie mam w swojej parafi homoseksualistów żyjących publicznie w związkach. Gdyby jednak taki się pojawił i parafia chciałaby go widzieć w radzie parafialnej, to ja powiem NIE. Gdy taka historia przydarza się księdzu w Austrii i jednocześnie spotyka się z zaskakującą reakcją hierarchii to ma mi się to podobać? Nie, nie podoba mi się i drażni mnie to.

Drażni mnie też to:

nie po raz pierwszy na te ich elukubracje reaguję

Nie drażni mnie to, że musiałem sięgnąć do słownika (elukubracja «utwór literacki lub inny tekst pisany z wysiłkiem i bez talentu»), bo dzięki temu się rozwinąłem poznając nowe słowo. Drażni mnie inwektywa Księdza, bo można się z redaktorem Terlikowskim nie zgadzać, ale trudno twierdzić, że przy pisaniu swoich tekstów poci się a jego pisanie pozbawione jest talentu.

Wiemy, wiemy, Franciszek – ekspert od katolicyzmu to marny, i dlatego słucha tych Niemiaszków.

A skąd ksiądz to wie? Z tekstu, z którym Ksiądz dyskutuje? Nie ma tam tego. A Niemiaszkowie skąd się wzieli? Są u Terlikowskiego? To Ksiądz napisał sugerując tym samym, że jest to styl i mentalność człowieka, z którym Ksiądz polemizuje.

Czytamy dalej: „Kardynał Reinhard Marx stwierdził, że katolicy powinni przeprosić gejów. W kilka dni ta dość absurdalna teza obiegła cały świat, a na koniec odniósł do niej sam Ojciec Święty podczas improwizowanej konferencji prasowej na pokładzie samolotu”. O zgrozo! Na dodatek, jak wiemy, papież nie potępił wtedy kardynała Marxa.

Co jest nieprawdziwe w cytowanej wypowiedzi Redaktora? Twierdzenie Kardynała obiegło czy nie obiegło? Do mnie dotarło. A “zgroza” to Księdza słowa a nie Redaktora.

Jest jeszcze gorzej. „Niemieckojęzyczni kardynałowie” (Kasper, Schönborn) pozostają także „głównymi interpretatorami niejasnych sformułowań adhortacji «Amoris laetitia»”. Prawica nie może znieść tej adhortacji, szczególnie tych fragmentów dotyczących małżeństw niesakramentalnych: wiadomo – relatywizm, rozmywanie doktryny, czyli zjazd ku zatraceniu.

Naprawdę nie ma żadnych kłopotów z tą adhortacją?

Jeden z kardynałów (Kard. Burke) twierdzi, że “Amoris laetitia to nie jest nieomylne Magisterium. Należy ją interpretować raczej jako osobiste stanowisko papieża Franciszka, który snuje swoje refleksje na temat małżeństwa i rodziny, posiłkując się wglądem dwóch Synodów Biskupów”. Inny Kardynał (Kasper) ogłasza, że to przełom w dyscyplinie kościelnej, wprowadzony przez papieża. Jeszcze inny (prefekt Kongregacji Nauki Wiary), że absolutnie nie.

Skoro książęta Kościoła mają różne zdania, to czy pragnienie, by dokument papieski nie stwarzał takich możliwości jest absurdalnym i dziwnym oczekiwaniem? Czy sytuacja, gdy drogowskazy pokazują różne kierunki nie jest zamętem?

Co ma robić proboszcz na wiejskiej parafii ze swoimi rozwodnikami? Wielu dalej nie wie.

Potem nasz publicysta opisuje niekończące się pasmo klęsk kościoła niemieckiego (świadomie piszę z małej litery). I przedstawiciele takiego kościoła chcą o czymś decydować, a nawet są głównymi teologami Franciszka.

Czy redaktor sfałszował statystyki? Czy naprawdę z tym Kościołem jest wszystko ok?

Czy redaktor gdzieś twierdził, że owi kardynałowie są głównymi teologami Franciszka?

Trzeba zatem powrócić do Ewangelii – pisze nasz autor – bo dzisiaj ludzie chcą czegoś, „co daje naprawdę potężnego kopa”. Ewangelia jako potężny kop? Okazuje się, że można i tak. Przykro mi, ale ja nie będę nikogo kopał Ewangelią.

To jest fragment, który swoją przewrotnością i złośliwością (tak twierdzę) najbardziej mnie zdenerwował. Naprawdę Ksiądz nie rozumie co znaczy, że “Ewangelia daje kopa”? Daje kopa to znaczy, że zmienia myślenie i działanie, jest potężnym impulsem i inspiracją, daje nadzieję i siłę. I ksiądz to wie, dlaczego więc Ksiądz napisał: “ja nie będę nikogo kopał Ewangelią”? Czy ktoś kogoś chce kopać Ewangelią?

Ale mniejsza o to. Bo teraz będzie ta wisienka na torcie: „Ich księża zaś, nawet jak mają problem z celibatem, to nie chcą jego zniesienia, lecz z pokorą przyznają, że do czegoś nie dorastają”. Kiedy to pierwszy raz przeczytałem, padłem ze śmiechu. Czyli nasz purytański publicysta dopuszcza w przypadku księży afrykańskich życie, że tak powiem, na dwóch frontach, bo oni uznają swoją niedoskonałość, i wszystko jest ok. Fantastyczne – najważniejsze, że werbalnie są oni skrajnie konserwatywni i walczą pryncypialnie o zasady i o czystość doktryny. Fajny model proponuje nam nasz publicysta. „To jest model katolicyzmu, który ma przyszłość” – podkreśla. „Ten niemiecki wymrze” – konkluduje bezwzględnie w ostatnim zdaniu.

Ma Ksiądz specyficzne poczucie humoru. I ustawia Redaktora jak chłopca do bicia, tylko, że oskrża go Ksiądz o grzechy, których nie popełnił. Gdzie redaktor napisał, że jest to “ok”? No gdzie? Gdzie napisał, że wystarczy być “werbalnie” konserwatywnym i żyć podwójnym życiem? Ponownie (przypuszczam) nie chce Ksiądz zrozumieć tego co zostało powiedziane. A zostało powiedziane, że księża grzeszą, ale grzesząc nie chcą zmiany dokryny i dyscypliny, przy której nagle by się okazało, że nie grzeszą już.

Aż tyle i tylko tyle.

Tekst ten jest klinicznym przykładem, jak w Polsce prawica katolicka odrzuca nauczanie papieża Franciszka.

Gdzie, Księże, w tekście, z którym Ksiądz polemizuje, Redaktor kwestionuje nauczanie papieża?

Co to jest kliniczny przykład? Modelowy objaw choroby?

A teraz bez cienia ironii.

To pada pod koniec tekstu. Zatem wszystko przed to ironia a przynajmniej domieszka ironi?

Proszę Księdza, z Panem Terlikowskim można i należy dyskutować, ale proszę to robić w lepszym stylu – rzeczowo, bez złośliwości i ironii, bo dotyczy to naprawdę ważnych spraw.

 

3 komentarze do “Złośliwy i przewrotny tekst

  1. P.S. A może rozpropagować Nowennę Pompejańską. Siła modlitwy jest niesamowita! Może wspólnoty, grupy parafialne wybrałyby jeden kraj w Europie (bo najbliższa ciału koszula) i dziennie w tej intencji odmawiali Nowennę, za wiarę, nawrócenie, powrót do chrześciańskich korzeni. Można się podzielić, np każdy odmawia 1 dziesiątkę z 3-ch tajemnic, a może ktoś codziennie odmawiałby całą Nowennę lub 1 tajemnicę…Byłoby świetnie, gdyby się udało opleść Europę, każdy kraj taką codzienną modlitwą. Jestem pewna, że niedługo czekalibyśmy na cuda nawróceń, pozytywnych zmian. Mamy przecież Rok Miłosierdzia i strumień Bożego Miłosierdzia spływa obficie, tylko brać, brać przez modlitwę,pokutę i ofiary serca.

  2. I ja również zgadzam się z Księdzem. Śledzę komentarze, propozycje, pomysły kościoła niemieckiego i mam wrażenie, że już jakiś czas temu skręcił na manowce. Próbuje zmieniać Ewangelię czego najlepszym przykładem jest podejście do nierozerwalności małżeństwa. Sam Jezus mówił o powrocie do pierwotnego zamysłu Boga: jeden mąż i jedna żona na całe życie, a nie tak jak mówi prawo mojżeszowe, dozwalające odprawienie żony. Niedawno przeczytałam “Więż” z IX 1974r. o 4-tej sesji Synodu zachodnioniemieckiego dotycząca rodziny, rozwodów i związków niesakramentalnych. Już wtedy były ostre różnice i tarcia w samym kościele niemieckim. I naciski na “zluzowanie” kategorycznego (czytaj: zgodnego z Ewangelią) stanowiska.

  3. Księże Zbyszku, zgadzam się w zupełności: “z Panem Terlikowskim można i należy dyskutować, ale proszę to robić w lepszym stylu – rzeczowo, bez złośliwości i ironii, bo dotyczy to naprawdę ważnych spraw.” To nie jest chłopiec do bicia i przestawiania, a jego mocnych zasad moralno – religijnych mógłby się uczyć nie jeden ksiądz, który chcąc być na topie, na tyle się zapomina, że ulatują mu nauki zapisane w Piśmie Świętym i Słowa samego Boga

Skomentuj Kasia Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *