Opublikowano Dodaj komentarz

Chrześcijańska nadzieja – kazanie na pogrzeb

Chrześcijańska nadzieja – kazanie na pogrzeb

Kazanie oparte na Pierwszej Prefacji o Zmarłych.

Śmierć zawsze przychodzi nie w porę. Niezależnie czy zabiera nam małe dziecko, człowieka dojrzałego, czy też tego, kto przeżył już na tym świecie lat siedemdziesiąt czy osiemdziesiąt. Śmierć zawsze przychodzi nie w porę i zawsze jest dla tych, którzy zostają trudnym pytaniem. Po co bowiem żyć na tym świecie, po co się rodzić, dorastać, zakładać swoją rodzinę, pracować? Po co trudzić się na tym świecie, który ktoś nazwał „łez padołem”, skoro w jednej chwili trzeba to wszystko zostawić i odejść?

Gdy rodzą się pytania to człowiek szuka odpowiedzi. Pytanie o śmierć jest jednak zbyt trudne. Człowiek na to pytanie nie znajdzie sam odpowiedzi i nie znajdzie też tej odpowiedzi u innego człowieka. To przerasta ludzką mądrość.

Chrześcijanie jednak mają kogoś, kto może im pomóc. Kogoś kto objawia prawdziwy sens życia i pokazuje czym jest śmierć. Mamy Boga, który objawia się w swoim Słowie i mamy Kościół, który z jednej strony strzeże tego Słowa a z drugiej tym Słowem buduje mądrość swojej modlitwy.

We Mszy Świętej odprawianej za zmarłego jest modlitwa (Prefacja o zmarłych I) nad którą teraz chciałbym się zatrzymać. Modlitwa w której zawarta jest mądrość Kościoła oparta na Bożym Objawieniu. Niech te słowa nas pouczą czym jest śmierć i w jaki sposób chrześcijanin powinien ją przeżywać.

Czytamy tam takie słowa: „nieunikniona konieczność śmierci”. To pierwsza prawda, którą powinniśmy przyjąć – człowiek umiera. Wcześniej czy później, spodziewanie lub nie, śmierć przyjdzie do każdego z nas. Można od niej uciekać, można ją odwlekać, ale tak czy inaczej każdy się z nią spotka. Przez to śmierć jest największą Demokratką i jest najbardziej sprawiedliwa – daje się każdemu raz. Ta prawda jest niby oczywista, ale ilu ludzi, ilu z nas może, żyje tak jakby odsuwało od siebie tę prawdę, jakby miało żyć wiecznie. Prawda jest inna – człowieku… umrzesz.

Modlitwa mówi, że owa konieczność śmierci „nas zasmuca”. To kolejna prawda. Rozstanie z kimś bliskim budzi smutek. Czasami mówimy komuś: „nie płacz”. Ale śmierć kogoś bliskiego trzeba zwyczajnie odżałować, opłakać. Czymś normalnym są zatem łzy płynące z ludzkiego serca. Mamy zresztą najlepszy przykład w samym Jezusie, który stając nad grobem swego przyjaciela Łazarza zwyczajnie, po ludzku zapłakał.

Gdyby jednak te prawdy o konieczności śmierci i o smutku były jedynymi, to skazani bylibyśmy na pewien fatalizm. Trzeba umierać i trzeba płakać. Czytajmy zatem dalej bo słowa modlitwy zapowiadają dobrą nowinę: „znajdujemy pociechę”.

Pociecha ta płynie zaś z „obietnicy przyszłej nieśmiertelności”, z tego, że „zabłysła dla nas nadzieja chwalebnego zmartwychwstania”.

Dla człowieka, który nie ma wiary śmierć jest klęską bez odwrotu, otchłanią bez dna, beznadzieją i bezsensem. Dla człowieka wierzącego śmierć jest trudnym i bolesnym doświadczeniem, ale w tym trudzie i cierpieniu jest światło, jest nadzieja.

Bóg bowiem mówi, że nasze życie nie kończy się na ziemskim życiu. Bóg mówi, że człowiek to nie tylko ciało, ale także nieśmiertelna dusza. Bóg mówi, że człowiek nawet gdy umiera to żyje – żyje w Bogu. Bóg mówi, że człowiek zmartwychwstanie w swoim ciele. Bóg mówi o nowej ziemi i o nowym niebie, gdzie wolni będziemy od chorób i cierpień, gdzie śmierć zostanie ostatecznie pokonana a On sam obetrze z naszych oczu wszelką łzę.

To Boże objawienie wyrażają słowa naszej modlitwy: „życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie.”

Przeżywajmy zatem ten pogrzeb jako wierni chrześcijanie. Jako ci, którzy płaczą, ale także jako ci, którzy będą pocieszeni.

Pamiętajmy jeszcze o jednym. Na pogrzebie często wspominamy zmarłego, jego życie, to co nas z nim łączyło. Kupujemy kwiaty, zapalamy lampki, modlimy się w jego intencji. Dobrze czynimy, spełniamy chrześcijański obowiązek i ludzką powinność. W tym wszystkim nie zapominajmy jednak o sobie.

Nie zapominajmy o tym, że kiedyś my będziemy głównymi bohaterami podobnej uroczystości. Pamiętajmy, że każdego z nas czeka śmierć i każdego z nas powiodą do grobu w tej ostatniej drodze.

Dlatego warto się zastanowić, zwłaszcza w takim momencie, nad swoim życiem. Jakie to życie jest? Ile w tym życiu jest dobra i ile jest wiary?

Śmierć zamyka nasze życie. To co przeżyliśmy zanosimy na Boży sąd. Póki jednak żyjemy możemy się zmieniać. Możemy umacniać dobro i nawracać się z grzechu. Możemy budować swoją wiarę i otwierać swe serce na Boga.

Ostatni raz wróćmy do naszej modlitwy. To życie WIERNYCH zmienia się, ale się nie kończy, to WIERNI znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie. To WIERNI zmartwychwstają do życia.

Warto zatem być WIERNYM, WIERNYM BOGU. Amen.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *