Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, A; (Ez 34,11–12.15–17); (Ps 23,1–2a.2b–3.5.6); (1 Kor 15,20–26.28); Aklamacja (Mk 11,10); (Mt 25,31–46); Winnica 22 listopada 2020.
W Ewangelii usłyszeliśmy scenę sądu ostatecznego. Bardzo obrazowa, znana, osłuchana. Czy niczym nas już nie poruszy?
Czy zauważyliście w tej historii jak wielkie jest zaskoczenie, zarówno owiec jak i kozłów? „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?” (Mt 25,44)
Panie, czego ty od nas chcesz?
Panie, o co ci chodzi?
Wszyscy totalnie zaskoczeni, wszyscy zdziwieni.
Mam takie smutne przekonanie, że ta historia powtarza się i powtarzać się będzie na kolejnych sesjach sądu nad ludzkim życiem.
Kiedy widzieliśmy cię głodnym? O co tu chodzi? Czego chcecie? Przecież jestem porządnym człowiekiem!
A potem zapewne usprawiedliwienia: „Ja nie chciałem!” „Ja nie wiedziałem!”
Naprawdę nie wiesz o co chodzi? Naprawdę nie wiesz jak żyć? Naprawdę nie wiesz co jest dobre a co złe? Naprawdę nie znasz przykazań?
Wystarczy słuchać tego, co mówi do ciebie Bóg. A On nie milczy. Daje ci swoje Słowa.
Tylko co z tego?
Jest taki pobożny mem stworzony na chwilę obecną.
Zdjęcie przedstawia Jezusa i ludzi wokół. I kapitalny dialog.
Pewien człowiek pyta Jezusa: „Panie, czemu dałeś ludziom uszy, skoro oni i tak ciebie nie słuchają?”
Pan Jezus odpowiada: „W 2020 będzie pandemia, synu”.
„I co? Wtedy zaczną cię słuchać?”
„Nie, ale będą mieli o co zaczepić maseczki.”
I śmieszne.
I smutne.
I chyba trafne. Są ludzie, którym uszy służą tylko do zaczepiania maski. A idąc za ciosem należałoby dodać, że mają głowy po to tylko, by im się nie lał deszcz do środka.
Zostawmy jednak innych w spokoju. Niech każdy pomyśli o swoich uszach i o swojej głowie. Do czego ci służą uszy? Do czego ci służy głowa?
Bóg mówi! Daje nam swoje Słowo! Pokazuje jak żyć, co jest w tym życiu ważne!
Bóg mówi! Choćby przez dzisiejszą Ewangelię. Bardzo obrazowa, znana, osłuchana. Czy niczym nas już nie poruszy? Niczym nie zadziwi?
Czy jeszcze ją słyszymy?
Czy kiedykolwiek ją usłyszeliśmy?
Czy porusza nas? Zastanawia? Nawraca?
Czy czerpiemy z niej wiedzę o tym jak mamy żyć? Czy traktujemy na poważnie?
Kiedyś my sami staniemy przed Bogiem.
Obyśmy nie byli totalnie zaskoczeni, czego On od nas chce i o co Mu chodzi.
Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha! Niech usłyszy i zapamięta.
Co to jest „Biblia Pierwszego Kontaktu”?
KLIKNIJ: https://funawi.pl/biblia-pierwszego-kontaktu-oferta/
Dziękuję Panu Mirkowi za świadectwo. Życzę wytrwania przy Bogu i Jego Matce.
Elżbieta
Nigdy nie zdecydowałem się napisać jakikolwiek komentarz pod przesłanym mi kazaniem. Wiele razy słowa były w nich tak proste i dobitne, że trudno było napisać cokolwiek. Czasami wystarczyło słowo amen i z pokorą kolejne chwile poświęcone na odpowiedź na pytania a ja jaki jestem?
Byłem na dnie ludzkiej godności. Tak, była ze mnie marność nad marnościami. Samo wspomnienie budzi we mnie odrazę swojego postępowania. To co robiłem i jak żyłem staczało mnie na dno. Chodziłem do kościoła, raczej z przyzwyczajenia i aby był zaliczony świąteczny dzień. Zdarzały się zrywy w modlitwie, ale ja nie słyszałem Boga. Chciałem żyć dobrze a robiłem źle. Każda chęć poprawy przynosiła mi kolejny jeszcze większy upadek i rozczarowanie. Pamiętam rozmodloną moją mamę i zapitego w sztok ojca. Wiedziałem, że bez Boga sam się nie podniosę. Usilnie Go szukałem. Można powiedzieć wszędzie. Czytając Pismo Święte, w konfesjonale ale to starczało na chwilę. Przyrzekałem poprawę a kamień grzechów u szyi był coraz cięższy. Częsta spowiedź – nawet raz w tygodniu pozwalała mi się podnieść choć na moment, czasami pojawiał się cień nadziei. Poczucie radości a następnie poprzez popełniony grzech duchowe cierpienia i głęboki niepokuj targało moimi nastrojami.
Małymi kroczkami prowadziłem walkę o lepszy każdy dzień. Byłem martwy choć biło we mnie biologiczne serce. Wyspowiadałem się z grzechów całego życia. Z pokorą przyjąłem do,, głowy która zapobiegała, aby deszcz nie padał do środka” słowa Jezusa Chrystusa ” idź i nie grzesz więcej, Twoja wiara Cię uzdrowiła”.
W każdym dniu życia walczę o swoją wiarę. Patrzę na krzyż i go duchowo ,,konserwuję” , żeby tylko nie spróchniał przez zaniedbanie. Tak, teraz idę spokojnie przez życie. Życie w którym jest wiele prób mojej wiary. Każdą staram się przyjąć z pokorą, której wcześniej nie miałem. Był bunt, wściekłość , złość, agresja i zniecierpliwienie. Czas mija a ja wciąż szukam Słowa naszego Boga. Miałem kilka operacji w tym usunięcie raka. Gdy się dowiedziałem o chorobie, zaufałem Panu Bogu. Podziękowałem za dar mojego życia. Jeszcze raz przeprosiłem Go za wszystkie popełnione grzechy i słabości. Podziękowałem, że pozwolił mi dożyć do dni w których miałem Go w swoim sercu. Przeprosiłem za to, że przez moje grzechy cierpiał nasz Zbawiciel. Zaoferowałem, że sam pomogę Mu nieść krzyż za moje przewiny. Odmówiłem Koronkę do Miłosierdzia Bożego i o chorobie powiadomiłem żonę. Zawsze będąc w szpitalu najpierw szukałem kaplicy a później załatwiam sprawy medyczne. Będąc w szpitalu zawsze starałem się uczestniczyć we Mszach Świętych i przyjąć Komunię. Dbałem o czystość serca. Wiedziałem już, że moim lekarzem jest sam Jezus. Uzdrawiał i uzdrawia wielu ludzi. Teraz robi to przez ręce lekarzy. W czasie pobytu w szpitalu zauważyłem, że wielu woli płacić łapówki lekarzom i szukać znajomości a na spotkanie z Tym który leczy duszę i ciało nie ma czasu i chęci. Ich stan zdrowia pozwałam zrobić kilkanaście kroków aby dojść do kaplicy. We mszach zawsze było tylko kilka osób a chorych w szpitalu nie tylko dziesiątki a setki. Zaufałem Panu Bogu i wiem, że on wie co dla mnie jest najlepsze, abym mógł osiągnąć życie wieczne. Czasami jest to choroba.
Kiedyś po kolejnej dawce ,,radiojodu – toczyłem swoją modlitewną rozmowę w szpitalnej kaplicy”. Poczułem niesamowitą ciszę, ciepło i poczułem się tak jak w dzieciństwie, gdy byłem wtulony w matczynych ramionach. Przyszło uzdrowienie. Komórki rakowe zanikły.
Po śmierci mojej ziemskiej mamy zająłem jej miejsce w Róży Różańca Świętego. Teraz codziennie kieruję słowa mojej modlitwy do Tej która jest Matką wszystkich ludzi. I nastawiam uszy – może coś powie, jak żyć, słuchać Boga i wypełniać jego wolę. Mam głęboką nadzieję, że przez pandemię od noszenia maseczek uszy pozostaną na swoim miejscu i jeszcze nie raz skorzystam z ich zalet, a może nawet usłyszę szept Pana Boga. Jestem cierpliwy i wiem, że może to nastąpić w ostatniej chwili mego życia.
Z Panem Bogiem.
Mirek
Piękne i szczere wyznanie. Życzę Panu dużo zdrowia i przesyłam piosenkę. Miłego wieczoru:)
https://www.youtube.com/watch?v=JMAJ8FUjkr4
Dziękuję, pozdrawiam i życzę zdrówka.