Miłosierdzie Boga
3. dzień rekolekcji
Miłosierdzie Boga to zapomniana twarz Boga. Mimo, że cała Biblia jest historią miłości Boga do człowieka to często zauważa się w niej inne rzeczy – też ważne, ale jeśli pominie się tę najważniejszą to z całości powstanie karykatura. Uczy się dzieci, że Bóg jest sędzią sprawiedliwym, ale często zapomina się, by te dzieci usłyszały, że przed dniem sądu będzie dzień miłosierdzia. Zapomina się, by nauczyć je, by doświadczyły w swoim życiu Bożej miłości i miłosierdzia. Uczą się i doświadczają, że Bozia ich skarżę a nie, że Bóg ich w sposób cudowny i bezwarunkowy kocha.
Odkryjmy Boga, który jest miłosierny i odkryjmy Miłosierdzie, które jest źródłem wielkiej godności człowieka. Miłosierdzie, które podnosi człowieka z jego nędzy, miłosierdzie przywracające pierwotną wielkość człowieka zniszczoną przez grzech.
W dzienniczku Siostry Faustyny znajdujemy zapisane takie słowa Jezusa skierowane do błogosławionej: „Wiedz, córko Moja, że pomiędzy Mną a tobą jest przepaść bezdenna, która dzieli Stwórcę od stworzenia, ale przepaść wyrównuje miłosierdzie Moje. Podnoszę cię do Siebie, nie jakobym cię potrzebował, ale jedynie z miłosierdzia darzę cię łaską zjednoczenia.” [Dz 1576]
Czym jest ta przepaść bezdenna? Przepaść, która istnieje nie tylko między Bogiem a Fau-styną, ale przecież między każdym człowiekiem a Bogiem. Najpierw jest to przepaść, która wyrasta między Stwórcą a stworzeniem. Pismo Święte mówi: „Czyż może być garncarz na równi z gliną stawiany? Czyż może mówić dzieło o swym twórcy: Nie uczynił mnie, i garnek rzec o tym, co go ulepił: Nie ma rozumu?” (Iz 29,16)
Różnica między Bogiem a człowiekiem jest taka jak między garncarzem a glinianym garnkiem. Jest to rzeczywiście przepaść. Dodam jeszcze, że ta przepaść jest jeszcze bardziej wyrazista, gdy uprzytomnimy sobie stan owego garnka. Nie jest to piękne, kształtne, użyteczne naczynie. Jest to raczej kupa porozbijanych skorup. Niech to będzie obrazem grzechu i jego skutków w duszy człowieka. Spustoszenia i ruiny jakich dokonuje grzech.
Gdyby ten garnek był jeszcze nie gotowy, gdyby to jeszcze była miękka glina – można by jeszcze raz rzucić ją na garncarskie koło i ulepić raz jeszcze. Ale ten garnek, był już gotowy, wypalony w ogniu, przeznaczony do jakiejś pracy. I rozbił się w skorupy i pył tak, że nie można tego pozbierać i poskładać. Przynajmniej po ludzku jest to niemożliwe.
Przepaść między Bogiem a człowiekiem, która wynika z różnicy między Stwórcą a stworzeniem jest więc pogłębiona niesamowicie przez świętość i jej brak. Przepaść między nieskończenie świętym Bogiem a zdruzgotanym przez grzech człowiekiem.
O skutkach grzechu pisze bardzo obrazowo Izajasz: „Nie! Ręka Pana nie jest tak krótka, żeby nie mogła ocalić, ani słuch Jego tak przytępiony, by nie mógł usłyszeć. Lecz wasze winy wykopały przepaść między wami a waszym Bogiem; wasze grzechy zasłoniły Mu oblicze przed wami tak, iż was nie słucha. Bo krwią splamione są wasze dłonie, a palce wasze – zbrodnią. Wasze wargi wypowiadają kłamstwa, a przewrotności szepce wasz język.” (Iz 59,1-3)
Ludzki grzech, ludzka nieprawość, zbrodnia, kłamstwo, przewrotność wykopują między człowiekiem a Bogiem przepaść. Albo inaczej ludzki grzech, ludzka nieprawość, zbrodnia, kłamstwo, przewrotność budują między człowiekiem mur wrogości. Mur, który zasłania, mur prze który nic nie widać i nic nie słychać.
Przepaść i mur to obrazowy przekaz prawdy o tym, że grzech zrywa komunikację, więzi między człowiekiem a Bogiem. I to jest największa tragedia człowieka. Człowiek odcina się od Boga. Od kogo się odcina? Od źródła życia. To tak jakby drzewo powiedziało wodzie nie potrzebuję cię, płyń sobie gdzie chcesz, ale omijaj moje korzenie. Wielka tragedia, bo nie tylko odcina się człowiek od źródła, ale udaje, że wszystko jest w porządku, znajduje jakieś namiastki i udaje, że to jest źródło życia.
Ciekawie to określa prorok Jeremiasz: „Mój zaś naród zamienił swoją Chwałę na to, co nie może pomóc. Niebo, niechaj cię na to ogarnie osłupienie, groza i wielkie drżenie! – wyrocznia Pana. Bo podwójne zło popełnił mój naród: opuścili Mnie, źródło żywej wody, żeby wykopać sobie cysterny, cysterny popękane, które nie utrzymują wody.” (Jr 2,11b-13)
Każdy z nas mając do wyboru pić wodę z czystego, tryskającego z głębi ziemi źródła wody żywej i chłeptać wodę z brudnej kałuży wybierze to pierwsze. A iluż z ludzi w duchowy sposób opuszcza źródło jakim jest Bóg i tapla się w błocie, jakimś bagnie pokrzykując jednocześnie radośnie jako to piękna fontanna.
Człowiek jednak jeśli nie jest całkowicie ślepy dostrzega marność swojej sytuacji. Dostrzega przepaść i podejmuje środki, by ją pokonać. Wie z doświadczenia, że jeśli jest jakaś przepaść to większym i mniejszym wysiłkiem da się postawić jakiś most. I szuka jakiś sposobów.
Tylko w jaki sposób garnek może posklejać sam siebie? Tylko w jaki sposób człowiek może wyciągnąć się z bagna? – ciągnąc samego siebie za włosy? Jest to niemożliwe – człowiek nie ma mocy, nie majak, pokonać przepaści, zburzyć muru między nim a Bogiem.
Chwyta się różnych sposobów, myśli, że pomoże mu mądrość, samozaparcie, umartwienia, praktyki religijne. Choćby pękł – nie da rady. Jest to nie możliwe. Czasami wydaje się, że jakiś człowiek, że jego uczciwe życie, cnoty sprawią, że może się jemu właśnie uda. Jednak nie! Nie ma samozbawienia. Życie nie rodzi się ze śmierci, życie rodzi się z życia. Gdy ludzie porównują się między sobą to niektórzy z nich rzeczywiście wyróżniają się spośród innych, ale nie mamy porównywać się między sobą. Porównywać się mamy z Bogiem. A tu każde porównanie wypadnie na naszą niekorzyść. Każdy z nas okaże się duchowym trupem. Trupem, który pracuje, uczy się, je, odpoczywa, śpi, ale duchowo jest martwy.
Pewna gospodyni użyła nowego nowego proszku z wybielaczem z turbodoładowaniem. Zadowolona wywiesiła pranie zachwycona jego bielą. Spadł jednak śnieg i osiadające płatki śniegu pokazały tej kobiecie czym naprawdę jest biel.
Prorok Izajasz pozbawia nas wszelkich złudzeń. Mówi: „My wszyscy byliśmy skalani, a wszystkie nasze dobre czyny jak skrwawiona szmata. My wszyscy opadliśmy zwiędli jak liście, a nasze winy poniosły nas jak wicher.” (Iz 64,5) Wszystkie nasze dobre czyny jak skrwawiona szmata. Tyle są warte, choć czasami tak dumni z nich jesteśmy. Wszystkie nasze dobre czyny jak skrwawiona szmata. Kto chce jeszcze bardziej poznać złudę ludzkiej samodoskonałości niech zobaczy jak ta skrwawiona szmata została oddana w przekładzie Jakuba Wujka. Pozbawiony będzie naprawdę wszelkich złudzeń.
I sytuacja człowieka naprawdę byłaby beznadziejna, rozpaczliwa, gdyby nie Boże Miłosierdzie. Powróćmy do fragmentu dzienniczka, którym rozpoczęliśmy: „Wiedz, córko Moja, że pomiędzy Mną a tobą jest przepaść bezdenna, która dzieli Stwórcę od stworzenia, ale przepaść wyrównuje miłosierdzie Moje. Podnoszę cię do Siebie, nie jakobym cię potrzebował, ale jedynie z miłosierdzia darzę cię łaską zjednoczenia.” [Dz 1576]
Miłosierdzie Boże wynosi człowieka do poziomu Boga. Miłosierdzie Boga składa skorupy pękniętego garnka. Miłosierdzie Boga zasypuje przepaść. Miłosierdzie Boga burzy mur między Bogiem a człowiekiem. Miłosierdzie Boga jest rzuconym kołem ratunkowym, ostatnią deską ratunku dla zgubionego człowieka. Biblia mówi (przekład Gdański): „Ale teraz w Chrystusie Jezusie wy, którzyście niekiedy byli dalekimi, staliście się bliskimi przez krew Chrystusową, Albowiem on jest pokojem naszym, który oboje jednem uczynił i średnią ścianę, która była przegrodą, rozwalił”. (Ef 2,13-14)
Miłosierdzie Boga nazywane jest największym przymiotem Boga. Bo rzeczywiście nic nie może się równać z tym dziełem Boga. Dziełem poszukiwania człowieka, zniżenia się do Jego poziomu, by go wywyższyć, by go usynowić, by stał się partnerem Boga. Jak równy z równym. Biblia mówi: „Zwycięzcy dam zasiąść ze Mną na moim tronie, jak i Ja zwyciężyłem i zasiadłem z mym Ojcem na Jego tronie.” (Ap 3,21)
Czy rozumiemy to wielkie Boże wyniesienie? Mamy siedzieć na jednym tronie z Jezusem. Czy może być większej wyniesienie człowieka? Większa jego chwała? I za co to? I za co to? Za nic, za darmo – wielkie i darmowe jest Boże Miłosierdzie. Biblia mówi: „Łaską bowiem jesteście zbawieni przez wiarę. A to pochodzi nie od was, lecz jest darem Boga: nie z uczynków, aby się nikt nie chlubił.” (Ef 2,8-9)
Zbawienie jest darem Boga, jest łaską. Jego Miłosierdziem. Nie zależy od naszych uczynków. Jest to dar darmo dany. Nie trzeba na niego zasłużyć, nie trzeba za niego zapłacić. Trzeba jednak coś zrobić – trzeba dar przyjąć. Dar, żeby był darem musi być przyjęty. Nie można daru komuś wcisnąć, zmusić go do przyjęcia.
Gdy listonosz przyniesie do adresata przekaz pocztowy, to jeśli adresat nie chce przyjąć tej sumy z jakiś sobie wiadomych powodów to listonosz nie będzie zmuszał do tego, nie będzie krzyczał czy straszył sądem. Przekaz wróci do nadawcy. A bywa, że i nadawca nie chce tych pieniędzy przyjąć. I znowu nikt nie będzie zmuszał i straszył. Ktoś powie – wymyślone sytuacje – ktoś nie chce pieniędzy. Coś w tym musi jednak być skoro Poczta Polska zastrzega sobie, że w takim przypadku pieniądze przechodzą na jej konto.
Dar może i bywa odrzucany. Tak bywa także z darem jaki pochodzi od Jezusa, z naszym zbawieniem. Człowiek winien go przyjąć. W wolny, świadomy, osobisty sposób. Może jed nak odrzucić. I wtedy Bóg jest bezradny. Nie może zbawienia wcisnąć na siłę. Nie może zbawić człowieka, gdy ten tego nie chce.
Bóg tak wynosi człowieka, że ten staje się równy Bogu, równorzędnym partnerem. A czasem nawet silniejszym od Boga. Bóg nie może, nie ma takiej mocy, która by zmusiła człowieka do pokochania Boga. Bóg może stworzyć świat, zniszczyć go i powtórzyć cały cykl 77 razy, ale nie ma siły, sposobu, by zmusić człowieka do miłości.
Miłość musi być wolną decyzją człowieka. Bóg daje się poznać człowiekowi, mówi o swojej propozycji, mówi o miłości i przyjaźni, ale jest to oferta. Człowiek przyjmie ją albo odrzuci.
Ale nie mówmy tak abstrakcyjnie – człowiek, ludzie. Bóg staje przed Tobą. Tobie składa ofertę. Ty możesz ją przyjąć lub odrzucić.
Mówiłem, że Bóg ma moc burzenia murów. Robi to jednak w specyficzny sposób. By to wyjaśnić potrzebne mi jest jajo. Jajo posiada bardzo specyficzną konstrukcję. Gdy ściskamy jajo od strony dwóch końców, to jajo stawia wielki opór. Jeśli kura była zdrowa i dobrze odżywiona a jajo całe – z wielką trudnością udaje się je zgnieść. Próbowałem kiedyś i nie udało mi się. Gdy jednak to samo jajo podsadzimy pod kurę, by je wysiedziała, to po iluś tam dniach mały kurczaczek swoim jeszcze mniejszym dzióbkiem poradzi sobie ze skorupką.
Jako to się dzieje? Trochę fizyki i inżynierii – odpowiedni rozkład sił. Skorupka przez swój kształt odporna jest na naciski zewnętrzne, poddaje się łatwo destrukcji od środka.
I chcę powiedzieć, że człowiek zamurowany jest w takim jaju. I na nic się przydadzą zewnętrzne naciski. Choćby naciskał sam Jezus a Matka Boska trzymała. Nie tędy droga. Nie da rady.
Trzeba od środka. Ale powiedzieliśmy sobie, że człowiek nie ma siły i mocy do pokonania tego muru. Zgadza się. Człowiek nie może tego zrobić. Musi to uczynić Jezus. Ale jak ma to zrobić, by znaleźć się w środku.?
Otóż tu dochodzimy do istoty, do sedna całego wywodu. Jezus może wejść do środka, do człowieka zamurowanego w jaju tylko na osobiste zaproszenie człowieka. Przyjdzie jeśli człowiek powie mu – przyjdź.
Biblia mówi: „Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną.” (Ap 3,20)
Jezus stoi u naszych drzwi, drzwi naszego serca i puka. Chce wejść do środka, ale nie wyważa drzwi, nie łomocze, nie wciska się nie proszony. Czeka na zaproszenie. Czeka na twoją odpowiedź. Wolną decyzję.
Chciałbym bardzo i proszę o to Boga, byś spotkał się z Jezusem, spotkał się z nim osobiście i poznał go. Poznał go jako dobrego, miłosiernego ojca. Boga pełnego miłości, życzliwości i troski dla człowieka.
Chciałbym też bardzo, byś spotkał się z sobą samym. Poznał siebie. Zobaczył jak bardzo jesteś biedny bez Boga. Jak bardzo Boga potrzebujesz, pragniesz. Jak bardzo potrzebujesz jego miłości.
I powiedział Jezusowi, że chcesz żyć z nim, by przebaczył ci grzechy i pozwolił narodzić się na nowo, jako dziecko Boga.
Miłosierdzie Boga uczyni cuda. Wyniesie cię do tronu Boga, do Bożej rodziny. Miłosierdzie przywróci ci niewinność i świętość. Miłosierdzie da nadzieję na inne, lepsze życie. Życie piękne, głębokie, dające ci satysfakcje i poczucie sensu. Życie, którego nie będziesz żałował.
Zaufaj Bogu. Powiedz, Jezu ufam Tobie. To są najmądrzejsze słowa świata. A jeśli już zaufałeś to módl się o wytrwałość, o umocnienie w swoim wyborze, o trwanie przy Jezusie. I głoś tę prawdę innym, mów o niej, módl się za ludzi, módl się za świat, by poznał Boga. Boga bogatego w miłosierdzie.
Proszę Księdza, bardzo dziękuję za umieszczanie kazań w sieci. Bardzo pomagają mi w przemyśleniach. Bóg zapłać.
Szczęść Boże!
Bardzo dziękuję za te trzy kazania! Mam mały zeszyt, w którym wynotowuję sobie myśli i cytaty z Biblii, kazań Księdza i innych konferencji. Bardzo to pomocne. Dziękuję za pomoc w zrozumieniu czym jest Miłosierdzie Boga.
„Życie nie rodzi się ze śmierci, życie rodzi się z życia”. – to zdanie, niby trywialne, ale może dlatego tak nieuświadomione, choć jest samą prawdą, zapamiętam sobie do końca życia.
Z tym Wujkiem to mnie Ksiądz zażył, ale znalazłam! Znalazłam przekład, znalazłam zdanie, (choć trochę inna numeracja tej Biblii powoduje trudność. I rozumiem, dlaczego Ksiądz nie zacytował 🙂 .
Błogosławieni dociekliwi!