
XXV Niedziela zwykła, C; (Am 8,4-7); (Ps 113,1-2.4-6.7-8); (1 Tm 2,1-8); Aklamacja (2 Kor 8,9); (Łk 16,1-13); Winnica 18 września 2022.
Chcę bardzo serdecznie podziękować tym, którzy wyrazili gotowość „powieszenia kartki na płocie”.
Przypomnę o co chodzi. Chciałbym w szczególnych momentach, kilka razy roku, prosić, by jakieś parafialne ogłoszenie, szczególnie ważne, znalazło się w różnych miejscach naszej parafii i w ten sposób dotarło do tych, którzy ogłoszenia w kościele nie usłyszą, bo ich tu po prostu nie ma.
Jak to sobie wyobrażam? Podam przykład. W niedzielę 18 grudnia podam takie ogłoszenie: „opiekunów tablic i innych miejsc ogłoszeń proszę o rozwieszenie kartek z ogłoszeniami”. Na kartce będzie jedno zdanie: „Ostatnia okazja do spowiedzi w piątek 23 grudnia, o 19.30”. Po Mszy Świętej osoba, która ma taką tablicę pod swoją opieką weźmie ze stolika za ławkami trzy kartki, „odhaczy” na liście, że kartki wzięte i przypnie jedną z kartek na swoją tablicę. Do czego dwie pozostałe? Zapas na wypadek tego, że kartkę zerwie wiatr lub ktoś nieżyczliwy.
Do kartek na płocie jeszcze wrócę, ale pozwólcie teraz, że podzielę się pewnym dylematem.
Dylemat ów dotyczy kazań, tego czemu mają służyć. Czy ma to być wspieranie, budowanie, podnoszenie? Czy raczej korygowanie, piętnowanie, nazywanie grzechu po imieniu, ciągłe wzywanie do nawrócenia.
Zapewne potrzeba jednego i drugiego. Pytanie o proporcje!
Nie mam gotowych rozwiązań a jedynie świadomość, że niezależnie od przyjętego kierunku zawsze w fundamencie powinna być miłość i wypływająca z niej troska.
I chcę zapewnić, że staram się o taką miłość, o taką miłość proszę Boga. Zapewniam, że to co mówię nie mówię, by komuś „przywalić”, ale z troski.
Zatem mówię a raczej powtarzam. Jeśli komuś wydaje się, że sprawa wiary to sprawa jego i Pana Boga to… głęboko się myli.
Jeśli ktoś chodzi do kościoła w niedzielę, modli się codziennie, regularnie spowiada, przyjmuje Komunię i myśli, że to jest wszystko, to… źle myśli.
Jeśli w naszym przeżywaniu wiary zabraknie bliźniego, naszej odpowiedzialności za niego, naszej troski i starania, naszego pragnienia, by bliźni ten odnalazł szczęście w tym świecie i w Bogu, to wiara taka będzie mocno kulawa.
Jeśli mówisz, że to nie twoja sprawa, że to cię nie obchodzi. Jeśli jest to wszystko okraszone jeszcze własnym poczuciem wyższości, to… nie jest to tak jak być powinno.
Kościół istnieje dla ewangelizacji, czyli dla niesienia Boga światu, niesienia go ludziom słabym, grzesznym, potrzebującym, zagubionym.
Jeśli Kościół tego nie robi to zdradza Ewangelię. A Kościół to my, to ja i ty!
Nie o kartkę na tablicy ogłoszeń chodzi, ale o pragnienie, by ktoś idący na przystanek, jadący na pole, przeczytał, pomyślał, zastanowił się i zmienił coś w swoim życiu, poszedł do spowiedzi, podjął kolejną próbę nawrócenia, zmiany, poprawy.
Bardzo dziękuję tym, którzy odpowiedzieli na mój apel. Jest kilka miejsc w parafii, które mają swoich opiekunów. Odnowiona figurka między Glinicami a Kamionną, tablice w Winniczce, na Poniatach Ciborach, na Skoroszach, w Kokoszce, w Górkach Witowicach, Pawłowie, Glinicach Wielkich.
Za tymi nazwami stoją konkretne osoby czy może bardziej rodziny. Jestem wam bardzo, niewymownie wdzięczny.
Z tym tylko, że takich miejsc powinno być w parafii kilkadziesiąt. Jest… osiem.
Cóż można powiedzieć… Odpustowe kazanie o naszej odpowiedzialności za parafię, kazanie sprzed dwóch tygodni o kartce na płocie, powtarzane ogłoszenia… Efekt, mówiąc eufemistycznie, słaby.
Tu pewna dygresja…
„RoboCop” to film z 1987. „Policjant ginie na służbie. Zostaje przywrócony do życia jako cyborg, którego zadaniem jest zwalczanie przestępczości.” „Opakowany w kilogramy nierdzewnej, błyszczącej blachy”. „Tak przystrojony zwalcza przestępczość”.
Chciałbym powiedzieć, że ksiądz nie jest cyborgiem, robocopem, niezniszczalną maszyną.
Bywa chory, zmęczony, zniechęcony, rozgoryczony, przerażony, bezradny, zagubiony. Zapewne jak każdy człowiek, czasem trochę mniej, czasem trochę więcej.
Na pewno nie jest maszyną, robotem, aniołem ani bogiem.
Spróbujcie odgadnąć ile i jakie uczucia są teraz we mnie?
Opowiadano mi o pewnym księdzu, który pomagał na Mszy Świętej udzielać Komunii. Pomógł, odniósł puszkę z Najświętszym Sakramentem do tabernakulum, wstawił ją, przyklęknął, powiedział do siebie, ale tak, że koledzy słyszeli: „to bez sensu”, poszedł do zakrystii, zdjął sutannę i przestał być księdzem.
Daleki jestem od zdjęcia sutanny. Moja pokusa to pustelnia w Rębkowie, gdzie chciałbym do końca życia czytać Pismo Święte.
Niemniej potrzeba sensu jest wielka, przeolbrzymia.
Nasz kościół jest stary i zabytkowy. Trzeba się o niego troszczyć i remontować go. I jest w tym sens, gdy będzie on służył ludziom. Gdy ma on być tylko pamiątką historii to też ma to sens, ale ja nie chcę być kustoszem muzeum tylko księdzem.
Czasami łapię się na podejrzeniach, że niektórzy chcieliby sprowadzić rolę księdza do odprawienia ładnego pogrzebu rodziców i wycinania drzew na cmentarzu. Więcej cię nie potrzebujemy.
Przykre.
Chcę służyć Bogu, Ewangelii, prawdziwej wierze.
Nie szukam doskonałości ani w sobie, ani w was.
Szukam jedynie przekonania i uznania, że Bóg jest i czegoś od nas chce.
Możemy i będziemy słabi, grzeszni, ślepi i kulawi, ale przede wszystkim bądźmy żywi.
Kartka na tablicy ogłoszeń miała być prostym, banalnym w sumie, małym kroczkiem dla budowania naszej odpowiedzialności za siebie.
Planowałem krok drugi.
Zawarty jest on wprost w drugim czytaniu, gdzie Paweł upomina nas: „Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.” (1Tm 2,1-4)
Czego chce Bóg? By wszyscy ludzie poznali prawdę i zostali zbawieni. Nie tylko ty i twoja rodzina, ale wszyscy. I pokazuje narzędzie: „prośby, modlitwy, błagania i dziękczynienia”.
Chciałbym, by w każdej wiosce było Koło Żywego Różańca modlące się w intencji wioski, parafii, Kościoła i świata. Mamy już kilka kół i bardzo dobrze. Rzecz w tym, by było ich więcej.
Do tego potrzeba ludzi, którzy już nie kilka razy w roku poświęcą dwie minuty na przyczepienie kartki, ale każdego dnia poświęcą czas na odmówienie „dziesiątka” różańca.
Potrzeba takiej modlitwy, czy raczej wiary, która wyrażać się będzie modlitwą.
Potrzeba by takie koła powstały, odbudowały się. Jak nie koła to chociaż jakiś zaczyn, jakieś zalążki, chociaż dwie, trzy osoby w wiosce.
Ewangelia studzi moje pragnienia. „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie.” (Łk 16,10)
Czy mamy porywać się na większe rzeczy, gdy nie potrafimy zrobić rzeczy najprostszych i banalnych?
Mam wiele wątpliwości, wiele pytań i kłębowisko najróżniejszych myśli.
Jeśli mam wskazać pewnik, to jest nim nieustanny zachwyt Ewangelią, jej światłem, radykalizmem i mocą. „Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie.” (Łk 16,13)
Daj znać, proszę, jeśli chcesz zaopiekować się jakąś tablicą.
Sto razy więcej do kochania
Bóg zapłać za to kazanie i wszystkie inne. Życzę, aby wiara kwitła w Winnicy. Pozdrawiam.
Podziwiam Księdza upór w dążeniu do ewangelizacji, pomimo zniechęcenia i bezradności. Niewielu jest kapłanów, którzy próbują rozbudzić odpowiedzialność parafian za bliźniego, wspólnotę; rodziców za przygotowanie ich dzieci do Pierwszej Komunii Świętej.
Szczęść Boże, Księdzu.