Opublikowano 2 komentarze

Przemów do skały

IV Niedziela Zwykła, (Pwt 18,15-20); (Ps 95,1-2.6-7ab.7c-9); (1 Kor 7,32-35); Aklamacja (Mt 4, 16); (Mk 1,21-28); Winnica 28 stycznia 2024.

Pewna studentka medycyny miała praktyki w szpitalu. Idąc do tego szpitala zawsze mijała kościół. Wchodziła do niego na Mszę Świętą. Robiła to codziennie.

Któregoś dnia ordynator wziął ją na bok i patrząc w oczy zapytał a raczej stwierdził: „Była Pani na Mszy Świętej!” Studentka była trochę zmieszana, zdeprymowana, ale powiedziała zgodnie z prawdą: „Tak”. I zapytała: „Skąd Pan to wie?” Ordynator odpowiedział: „To widać!”

Otóż właśnie: „To widać!” I czy rzeczywiście widać po nas, że my byliśmy na Mszy Świętej? Czy wracamy z niej inni, zmienieni, silniejsi, lepsi, czy świecą nam się oczy?

Ewangelia dzisiejsza mówi nam o tym, że Słowo Boga ma władzę, ma moc. Słowo Boga stwarza, rodzi, umacnia, zmienia, uzdrawia.

Pytanie czy zawsze? Pytanie czy każdego?

Nie zawsze! I nie każdego!

Czasem trafia na zatwardziałe, na kamienne serce. Wtedy nic się nie dzieje, nic dobrego się nie urodzi, nic się nie zmieni, nie uzdrowi. Wtedy nikt nie pozna, że godzinę wcześniej byliśmy w kościele na Mszy Świętej.

Dlatego psalm wzywa nas: „Słysząc głos Pana, serc nie zatwardzajcie”.

Gdy Słowo napotyka na pancerz nie wchodzi do środka. Nie wyda plonu, nie da owocu.

Czy w związku z tym należałoby zaniechać, w niektórych przypadkach, głoszenia Słowa? Bo to naprawdę jest deprymujące mówić jakby do ściany, deprymujące patrzeć jak wszystko się odbija i spada, deprymujące jest widzieć ziarno leżące na skale i patrzeć jak to ziarno znika wydziobane przez złego, deprymujące jest nie widzieć plonu, owocu.

Czy zatem warto, czy jest tu jakiś sens?

Pewnym światłem może być dla nas historia Massa i Meriba. Nawiązuje do niej psalm: „Niech nie twardnieją wasze serca jak w Meriba, jak na pustyni w dniu Massa, gdzie Mnie kusili wasi ojcowie, doświadczali Mnie, choć widzieli moje dzieła”.

Możemy o tym przeczytać w Księdze Liczb (Lb 20). Izraelici po wyjściu z Egiptu szemrali przeciw Mojżeszowi narzekając na brak wody. I wtedy Bóg rozkazuje Mojżeszowi przemawiać do skały: „Weź laskę i zbierz całe zgromadzenie, ty wespół z bratem twoim Aaronem. Następnie przemów w ich obecności do skały, a ona wyda z siebie wodę. Wyprowadź wodę ze skały i daj pić ludowi oraz jego bydłu.” (Lb 20,8)

Mojżesz nie bardzo chciał się zachować tak irracjonalnie, ale Bóg powiedział wyraźnie: „przemów do skały”.

I popłynęła woda! Popłynęła woda ze skały! Słowo z mocą, którego znakiem jest uderzenie laski Mojżesza w skałę. Skała dała wodę. Lud mógł się napić.

Mów do skały. To wezwanie do księdza, który zwątpił w swoje kazania. Mów do skały. To wezwanie do katechety, który traci swoich uczniów. Mów do skały. To wezwanie dla rodzica, który widzi jak jego dziecko oddala się od Boga. Mów do skały… a popłynie woda.

Tylko… to nie może być twoje gadanie, twoja moc, twoja mądrość. To nie może być twoje gadanie, nawet to bardzo pobożne.

„Włożę w jego usta moje słowa”. Tak Bóg powiedział o proroku, którego miał posłać po Mojżeszu. „Włożę w jego usta moje słowa”. Tym czym mamy przemawiać do skały to ma być Boże Słowo, Boża moc, Boża mądrość.

Skąd to brać? Mamy arsenał pod ręką! Mamy Boże Słowo w Piśmie Świętym. Tym powinniśmy się karmić, nasiąkać, żyć. I to będzie z nas płynąć, gdy zaczniemy mówić. „Żywe bowiem jest słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca.” (Hbr 4,12)

Tylko żeby nam się chciało chcieć…

Co z tego, że mamy arsenał pod ręką, skoro go nie otwieramy, z niego nie czerpiemy. Mamy arsenał a pozostajemy bezbronni i bezradni.

Taki wydaje mi się dzisiaj Kościół. Bezbronny i bezradny! Bezbronny i bezradny, bo zamknięty na Boże Słowo, obojętny na Boże Słowo.

Do tego stopnia jest to zamknięcie, że ociera się o kompromitację. Przed tygodniem przeżywaliśmy kolejną Niedzielę Biblijną. Z tej okazji papież Franciszek pytał, czy przeczytaliśmy choćby jedną Ewangelii w całości?

Tak, warto przeczytać Ewangelię. Rozumiem to, pochwalam i sam zachęcam do tego, ale w gruncie rzeczy to pytanie o jedną przeczytaną Ewangelię jest żenujące i niepoważne.

Wyobraźcie sobie wędkarza, którego się zachęca, by przynajmniej raz w roku pojechał na ryby. Motocyklistę, którego trzeba przekonać do odpalenia motoru. Sportowca, którego trzeba przekupić, by poszedł na trening. Niedorzeczne, prawda?

A tu przekonuje się chrześcijanina, by przeczytał choć jedną Ewangelię. Żenada, kompromitacja i bankructwo. Takie chrześcijaństwo nikogo do niczego nie przekona. To jest chrześcijaństwo, które nie przekonuje samego siebie.

To się kiedyś zmieni. Przebudzenie, gdy nastąpi, zacznie się od umiłowania Bożego Słowa. Od takiego poruszenia Ducha, że ludzie poczują głód Słowa.

I to Słowo budować będzie wiarę. Wiarę pełną mocy, wiarę czyniącą cuda, uzdrawiającą, przemieniającą ludzkie życie.

I to będzie chrześcijaństwo, które przekona świat. Ludzie będą przychodzić i prosić: „my też chcemy tego doświadczyć!” Będą przychodzić, bo będzie po chrześcijanach widać, że doświadczają mocy i miłości Boga. I ludzie tego zapragną.

I wtedy będzie można przemawiać do skały. I wtedy ze skały wytryśnie woda.


2 komentarze do “Przemów do skały

  1. ,,Tylko… to nie może być twoje gadanie, twoja moc, twoja mądrość. To nie może być twoje gadanie, nawet to bardzo pobożne.”
    Te słowa przywołują mi scenę zapowiedzi narodzenia Jana przez Anioła Gabriela Zachariaszowi.
    .. Nie bój się, Zachariaszu! Modlitwa twoja została wysłuchana. Oto Elżbieta, żona twoja, porodzi ci syna, któremu dasz imię Jan. „… Obietnica narodzin syna stanowi u Zachariasza wielką próbę jego wiary, człowieka sprawiedliwego będącego w dodatku kapłanem. Zwątpił w moc Słowa Bożego. Pomyślał po ludzku jak może mieć syna skoro jest stary, a Elżbieta jest stara i niepłodna. To jest niemożliwe.
    Jak wiemy zawiodła mądrość Zachariasza. Obietnica Pana Boga ogłoszona przez Anioła Gabriela jednak się spełniła. Wiara Zachariasza i Elżbiety była łaską. Elżbieta urodziła Jana a tym samym zamknęły się usta tych, którzy uważali ich bezdzietność za karę Bożą. Wiele razy ,,klepiemy” rożne modlitwy, uczestniczymy w Eucharystii, ale czy wierzymy w ich spełnienie? Może tak, może nie, bo czy znamy swojego Boga? No niby skąd, z Ewangelii, której nie przeczytałem, z kazań których nie rozumiałem, z przykazań które sam na swoje potrzeby ustalałem i interpretowałem?
    Bóg zapłać za kolejną ucztę słowa.

  2. Dziękuje za piękne kazanie, jest w nim MOC
    Szczęść Boże

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *